Kartki z podróży. Patrz, nie podglądaj.

Zauważyliście z jakim przekonaniem i upodobaniem niektórzy dzielą się aforyzmami, złotymi myślami i cytatami? (Czasem robią to tak, jakby byli ich autorami, ale to osobny temat.) Pół biedy, jeśli przekaz jest pozytywny, nawet infantylny, gorzej, gdy zilustrowane artystycznymi zdjęciami, padają słowa poddające w wątpliwość nasz rozum, kulturę i wrażliwość. Często są to sugestie, że generalnie młode pokolenie ma problem z relacjami i empatią…

A może wystarczy patrzeć uważniej i kolekcjonować sympatyczne, choć jakże ulotne sytuacje, które rozgrywają się w naszej obecności, aby także z nich czerpać wiedzę o naturze świata?

Dziś wspominam tę z ostatniej podróży na południe Polski:

Wrześniowy, przyjemnie ciepły dzień okazał się w sam raz na zwiedzanie miasta, które w moim skromnym rankingu wygrywa z Rzymem. Nie upalnie, ale jednak ciężko – to zapewne kwestia wilgotności i smogowości powietrza. Za mną długi, kilkunastokilometrowy spacer, nic dziwnego, że rozglądałam się za miejscem do przycupnięcia choć na chwilę. Wypatrzyłam wreszcie ławkę, ale kiedy do niej podeszłam, okazało się, że na siedzisku leżą… kule. Inwalidzkie. Kiedy w mojej głowie rodziła się jakaś błyskotliwa myśl na temat ludzkiej bezmyślności, która skazuje moje biedne stopy na dalszą wędrówkę, usłyszałam:

– Bardzo przepraszam! Już robię pani miejsce.

Młoda kobieta szybko zabrała obie kule (a może laski?) i podeszła z nimi do staruszki siedzącej na ławce tuż obok. Przykucnęła, żeby zajrzeć jej w oczy.

– Jak się czujesz? – zapytała.

Tamta odpowiedziała coś cichutko. Drobniutka i zasuszona, nienaturalnie zgięta, wyglądała jak precel. Pewnie dlatego, że jej podbródek dotykał mostka.

– Chcesz już iść na obiad? Tu niedaleko jest bardzo miła knajpka, sama zobaczysz! Jeszcze nie? To może wody? Trzeba pić.

Spojrzała na mnie, jakby szukała potwierdzenia. Pokiwałam głową, ale to już nikogo nie interesowało – między kobietami toczyła się rozmowa, choć słychać było tylko jedną stronę.

– Naprawdę dasz radę? – zawołała młoda ze szczerym podziwem i radością. – Dobrze, to chodźmy. Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę, tylko musimy dojść do auta.

Starsza pani sięgnęła po laski i w ogóle się nie prostując, wsparła się na nich tak, że nie miała prawa zachować równowagi. A jednak dała radę! Dopiero wtedy zauważyłam jak wiele lat dźwiga na tych swoich zgiętych plecach… Sięgała opiekuńczej towarzyszce (wnuczce?) ledwie do pasa. Odeszły pogrążone w tej swojej pozornie jednostronnej rozmowie, a ja zostałam i zapomniałam o pęcherzach na stopach. Zachwycona. Oczarowana. Pokrzepiona.

Czyż lato mogło kończyć się piękniej?

Udostępnij:
3 komentarze
  1. Piękne. W pogoni, tak często nie zauważamy tego co dzieje się obok nas- w,,zwolnionym tempie,,. Przegapiamy chwile,które warto zapamiętać .

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.