Zły czas…
Od miesiąca słyszę to codziennie, a nawet kilka razy dziennie. Stwierdzenie owo, ujmowane w takie lub podobne słowa nieodmiennie zdradza smutek, niesie przygnębienie i obnaża bezradność.
Przyczyn tego stanu szukamy w niekorzystnych warunkach biometeorologicznych, czyli próbujemy zwalić winę na niż, na wiatr, na porę roku, ale zaraz potem na nastrój współmałżonka, kłopoty dzieci, rodzinne nieszczęścia albo tematy niemożliwe do zignorowania, choć niezależne od nas, żyjące swoim życiem w przestrzeni publicznej …
Nie pamiętam jednak, żeby stan zniechęcenia i depresji dotknął aż tak wielu w jednym czasie.
Kiedy nienachalnie wyrażam swój optymizm („To minie. Zawsze mija i zawsze wraca. Nasze samopoczucie to sinusoida”), słyszę, że łatwo tak mówić, jeśli nie czuje się tego czegoś: mieszanki bólu, beznadziei, lęku, bezsilności, samotności.
Czuje się i wie się o czym mowa. Są dramaty, które nigdy nie odchodzą w cień, są radości, które trzeba z niego wyciągać na siłę.
Jak? Oto lista propozycji:
– można wspomnieć twarze przyjaciół i życzliwych znajomych, policzyć ich i uśmiechnąć się, że jest co liczyć;
– można kogoś z nich odwiedzić, zadzwonić lub – uwaga, uwaga! – napisać coś miłego, niech wiedzą, że są w tej chwili w naszych myślach, a więc i w sercach, każdy lubi tam być;
– można nie przeglądać Internetu w poszukiwaniu nowych wstrząsających, nigdy nie wiadomo czy prawdziwych wiadomości;
– można włączyć muzykę – śpiewać, tańczyć lub tylko się zasłuchać (lub wszystko na raz);
– można obejrzeć kabaret, stand up lub pogodny film;
– można czytać – o czymś, co niesie otuchę, wywołuje uśmiech albo uświadamia, że jesteśmy silniejsi niż przypuszczamy;
– można wypić lampkę wina i ułożyć pasjansa – analogowo, bez włączania komputera;
– można przypomnieć sobie najpiękniejsze dni lata: wycieczki, spacery, podróże – po coś je kolekcjonowałeś;
– można modlić się lub medytować – może się okazać, że zły czas to dobry czas na takie rzeczy;
– można przeanalizować ostatnie spotkania i rozmowy, aby wytypować kogoś, kto też ma zły czas i powiedzieć mu z absolutnym przekonaniem: „To minie. Zawsze mija…”.
Oczywiście można się pomylić – może już mu lepiej.
Wtedy jest szansa, że sami usłyszymy: „To minie” i… uwierzymy.
Bo to prawda. Wierzysz mi?
Ciepłe słowo i życzliwy przyjaciel mogą czynić cuda. Każdy z nas ma chwile słabości, tzw.trudny czas ale trzeba pozwolić sobie pomóc i wtedy- masz rację! Wszystko mija.
Wierzę, bo jakie mam wyjście…