Kiedy niezawodny „Codziennik Dogłębny” uzmysłowił nam, że Gburmistrz zarządza naszą wsią tak, że jesteśmy najbezpieczniejszą i najszczęśliwszą społecznością w regionie [1], poczuliśmy – co zrozumiałe – ulgę i dumę.
Praktycznie każdy pomyślał też o kolejnych zadaniach dla naszego Gburmistrza, bo już wiedzieliśmy, że nie ma sensu szukać pomocy gdziekolwiek indziej – wystarczy go tylko poinformować o kłopocie, a droga od słów do czynów staje się tak krótka, że można ją wyasfaltować za bezcen [2]. Zebraliśmy się w świetlicy, żeby porządnie spisać problemy, o których nasz bohater po prostu nie wiedział, bo nikt z tym do niego nie przyszedł. Ponieważ wieść o naszym dzielnym Gburmistrzu obiegła świat, przyjechała też telewizja. Członkowie ekipy patrzyli z podziwem jak Jendżej Szybkopiszący próbuje nadążyć z notowaniem. Dopiero potem Nasz Nowy Sąsiad wyjaśnił, że to nie był podziw, ale zdziwienie i niedowierzanie – myśleli, że się wygłupiamy, kiedy jeden przez drugiego wołaliśmy do Jendżeja:
– Trzeba koniecznie powiedzieć, że brakuje 8 kilometrów ścieżki rowerowej! Turyści tylko zdjęcie zrobio, że się urywa i zawracajo.
– …i że trzeba zlikwidować opłatę za wstęp na plażę! I żeby nie zamykali kibelków na noc, bo jak człowiek chce przy ognisku dłużej posiedzieć to musi… no… w ciemno…
– Kłaku, co ty pierniczysz? Toć tam i tak nikt nie chodzi, przecież nie ma kąpieliska! Opłata jest po to, żeby właśnie nikt się nie szwendał, trawy nie deptał, ptaków nie straszył, piasku nie mieszał: telewizja czy prasa przyjedzie zawsze ładne fotki bedo, a jak opłate zniesiesz ludzie wszystko zniszczo…
– No właśnie! Pisz Jendżej: kąpieliska nie ma chociaż plaża jest!
– I co wam po kąpielisku? Inne majo kąpieliska, a tam się kompio… sinice!
– Rech! Rech! Rech!
– Ale za darmo!
– Dobra,chłopy: do rzeczy. Pisz Jendżej: jak bankomat się nagrzeje to nie da się ani wyjąć karty ani piniędzy, bo na wyświetlaczku nic nie widać…
– Aleś ty mądry! A co ma Gburmistrz do banku?!
– On może wszystko! Przecież czytalim! Wystarczy, że bank w jego wiosce stoi to majo robić jak im każe, albo i sam zrobi!
– …i żeby wszystkie drogi i ulice wyasfaltował, a na końcu nawet swoją, chociaż nic jej nie brakuje!
– A niech ma chłopina! Słusznie! Byleby zaczął od tych najgorszych!
– …i żeby stację benzynową nam przywrócili, bo turyści myślo, że w jakimś Podogoniu mieszkamy…
– ?
– No… wiecie… (telewizja tu jest!)
– Aaaaa! Hi,hi! Właśnie: w Podogoniu jakimś!
– Nie chcecie mieszkać w Podogoniu? – odezwała się nagle Durnicha, która jak zwykle pojawiła się znikąd. Rzuciła na stół zdjęcie Jedynego Chodnika Prowadzącego do biura Pana Gburmistrza:
i syknęła z naciskiem:
– To mu w końcu wytłumaczcie, że to nie jest śnieg!
Goście z telewizji uśmiechają się pod wąsem, a my jesteśmy źli na Durnichę: czy to się godzi, żeby naszemu bohaterowi zawracać głowę śniegiem? Zwłaszcza, że to nie śnieg…
————————————–
[1] Za późno nam powiedziano, że „region” i nasza wieś to to samo…
[2]To taka metafora, ale okazało się, że tylko my ją rozumiemy, dlatego nie czekajcie – nie puszczą tego w telewizji
Ależ się uśmiałam 🙂
A jak śnieg usuwać kiedy zimy nie było i łopat do śniegu nie kupili?!
Ot durnicha jedna… 😉
Świetny tekst 🙂 Bardzo oddaje naszą, srokowską gminną rzeczywistość: bzdury, wazelina i lizustwo w artykule o zakręcie w gazecie w Kętrzynie (ewidentne kumoterstwo), asfaltowanie drogi Wój…Gburmistrza (inne drogi są w gorszym stanie, np. Brzozowa – szlak Green Velo, ale nieee, inne się nie liczą), niedorobiona plaża i ścieżka rowerowa, a na koniec te gów…śnieg na chodniku :/
Welcome to Srokowo! 😉
Swietny artykul. Super ze natknalem sie na te strone. Doceniam wysilek wlozony w tworzenie bloga i oczekuje na nowe posty. Pozdrawiam!