Nowy sezon w p a d k o w y uważam za otwarty.
…tak: znowu zakręt w Kosakowie…
W niedzielę będąc na rodzinnym spacerze miałam okazję podziwiać widowiskowy karambol: nasz słynny zakręt pokonywała właśnie szóstka kolarzy (tak: kolarzy, nie pospolitych rowerzystów). Nie spodziewali się, że w piękny słoneczny dzionek lodowisko na drodze udawało wilgotny asfalt… Wykopyrtnęło się trzech. Pojechali dalej o własnych siłach. Supermani 🙂
Kiedy wracaliśmy ze spaceru i byliśmy właśnie na ścieżce pomiędzy jezdnią a stawem, od strony Srokowa nadjeżdżał samochód osobowy. Kiedy usłyszałam pisk opon, zrozumiałam, że jeśli kierowca nie zapanuje nad pojazdem, nie mamy gdzie uciekać…
Minęły dwa dni, spadł śnieg, pod delikatnym puszkiem zawsze trzeba się spodziewać niespodzianki, niestety, jak widać na poniższym obrazku, nawet zachowanie wielkiej ostrożności (kierowca jechał bardzo wolno) nie daje gwarancji bezpieczeństwa na Demonicznych Kosakowskich Zakrętach.
Ale znowu się udało! Nikt nie znalazł się na ścieżce, na której wylądował samochód po skoszeniu słupka ze strzałką wskazującą, w którą stronę należy jechać, jeśli uda nam się nie wpaść w poślizg.
Z pewnością nasz zakręt nie wymaga poważniejszych inwestycji. Co najwyżej jeszcze kilku strzałek: jeśli samochód nie trafi w przechodnia, zawsze może go dosięgnąć słupek ze strzałką…
***
Ps. Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich, którzy nadal uważają, że są ważniejsze sprawy niż bezpieczeństwo.
Ps 2: DWIE GODZINY PÓŹNIEJ:
Tu już chyba nie trzeba komentarza. Ale, co mi tam, bardzo lubię komentować:
To samo miejsce, tylko tym razem kierowca jak widać miał mniej szczęścia i nie wyrobił się między drzewami (no i najwyraźniej mamy niedobór strzałek! Więcej strzałek!) Tuż za nim nadjechał wielki samochód ciężarowy. Ledwie wyhamował… Skończyło się na tym, że „tylko” stanął w poprzek i zatarasował drogę na czas jakiś. Po zmroku… Na paskudnym zakręcie… W ślizgawicy…
…a piaskarka nadjechała ponad godzinę później na specjalne zaproszenie Sołtysa. Mamy nadzieję, że teraz będzie dzwonił na czas. Nasze życie jest w jego rękach!
(Nie od dziś wiadomo, że za bezpieczeństwo dróg odpowiadają sołtysi, bo skąd niby drogowcy mają wiedzieć, że jest ślisko? Piaskarka zawróciła po kilku minutach – najwyraźniej sołtys z następnej wsi nie poprosił o piaseczek. A może tam śnieg w ogóle się nie pojawił? A może tamtejszy sołtys sam posypuje jezdnię?)
Uważajcie, nie wszędzie mieszkają tacy sołtysi jak nasz 🙂
byłam widziałam to akurat i było to już po piętnastej i dzieci w domu bo gdyby akurat ktoś tędy szedł to nie miał by najmniejszych szans
Właśnie! Czy musi się wreszcie zdarzyć jakiś tragiczny wypadek (najlepiej z udziałem dzieci), żeby zauważono zagrożenie?!!
Obiecują w Kosakowie wykładanie żużlówki asfaltem (pewnie kolejna kiełbasa zwana wyborczą), a nie dostrzegają prawdziwych problemów i zagrożeń- smutne.
@qwerty: trzymam kciuki za Twoje i wszystkie inne dzieci. I dorosłych mieszkańców. I ich gości.
@strzałka: trochę masz i trochę nie masz racji. Droga, na której tak łatwo się wpada na różne przydrożne ozdoby należy do powiatu i z powiatowych pieniędzy powinna zostać przebudowana i zabezpieczona, natomiast asfalt na żużlówce (naprawdę?!), nawet gdyby miał być kładziony to z gminnej kasy – widocznie stać kogoś na to, skoro obiecał. Nie wierzę, że to kiełbasa wyborcza – nikt nie byłby aż tak niepoważny, żeby takie rzeczy obiecywać. Na pewno zabezpieczono na ten cel potrzebną ilość pieniędzy.
Pomijając sprawę obietnic: droga jest powiatowa, więc gmina, tzn. Gmina ma czyste sumienie, jak się coś stanie – wina spadnie na starostwo. No, chyba, że nasze wnioski i prośby o chodnik i mniej zabawne, a bardziej skuteczne zabezpieczenie Demonicznych Kosakowskich Zakrętów nie docierały do adresatów (tzn. starostwa właśnie i rejonu dróg) na czas albo wcale. Wtedy byłaby to taka trochę śmierdząca sprawa… Odrażająca nawet.
A wiec, tak, mamy znak ograniczenia 30km/h? TAK MAMY, wiec nie jest to wina drogowcow itp, ze kierowcy nie potrafia dostosowac predkosci do warunkow panujacych na drodze to czyja to jest wina? Ta sciezka chodzi doslownie 3osoby dziennie, wiec szansa na trafienie kogos sa hmm nikle, tak samo jak juz poruszalas temat „bezpieczenstwa” drogi na/z przystanku, czy kiedykolwiek komus cos sie stalo? NIE. A wszystkie te „wymysly” ktore opisujesz zaczely sie gdy dzieci co niektorych rodzicow zaczely jezdzic autobusem szkolnym. Pozatym sa strzalki ktore widac juz z dobrych kilkudziesieciu metrow i jest czas na wychamowanie, ale gdy sie przecenia swoje mozliwosci efekty sa.
PS. dlaczego nie ma na zdj auta ktory zniszczyl slupki? Czyzby wlascicielka Iwona Sz. nie zyczyla sobie tego? Powinna teraz odpowiedziec za zniszczenie ich i je naprawic, albo kierujacy, ktory jechal podobno bardzo powoli i hmm dopiero wyjezdzali z domu, wiec nie wiem nie wyobrazam sobie tego jak mozna tak stracic panowianie nad autem gdy sie dojezdza do drogi z ustapieniem pierszenstwa i powinno sie zachowac wieksza ostroznosc tzn nie wjezdzac na droge glowna z wielka predkoscia.
Kolejny dowod ze TO WINA KIEROWCY A NIE DROGI.
Dzięki za komentarz.
Zdziwisz się, ale są punkty, w których się zgadzamy:
– kierowcy nie dostosowują się do ograniczenia prędkości, jakby nie wierzyli w zagrożenie albo za bardzo ufali swoim umiejętnościom i znajomości terenu;
– kierowcy często lekceważą podstawową sprawę: dostosowanie prędkości do warunków jazdy;
– jestem tak samo jak Ty zła na kierowców, którzy przejeżdżają przez moją miejscowość jakby nas tu nie było, ale i przerażona, gdy słyszę pisk hamulców i nie będę przepraszać, że piszę o tym dopiero wtedy, gdy w jakiś sposób mnie to dotyczy;
Cała reszta jest bardziej skomplikowana i banalnie prosta jednocześnie:
– nie ma znaczenia ile osób chodzi tą ścieżką czy poboczem (i nie przesadzaj, że „dosłownie 3 osoby dziennie” – ustaw kamerę na 24h, albo lepiej opłacaj swoich informatorów 🙂
– zagrożenie z powodu braku chodnika jest faktem i próba oszacowania prawdopodobieństwa jest po prostu zastanawiająca, nie ma znaczenia jak wielkie jest to prawdopodobieństwo, ale to, że jest i że mówimy o życiu ludzkim; jeśli seria wypadków nie podnosi tego ryzyka w Twoich oczach to nie masz wyobraźni, albo nikogo bliskiego (zresztą tu nawet nie chodzi wyłącznie o bliskich, ale również o naszych sąsiadów!)
Odpowiadam na Twoje insynuacje i pytania:
– „wszystkie te „wymysły”, które opisujesz zaczęły się, gdy dzieci co niektórych rodziców zaczęły jeździć autobusem szkolnym” – po pierwsze nie wymysły tylko fakty, umiesz odróżnić jedne od drugich? Jeśli nie umiesz czytać ze zrozumieniem to oglądaj chociaż obrazki i skupiaj się na tych, które są, a nie tych, których nie ma. Po drugie: sugerujesz, że gdyby „co niektórzy rodzice” udawali, że nie widzą zagrożenia, bo im @mieszkaniecKosakowa czy ktokolwiek inny będzie to miał za złe, to byłoby lepiej? Przyjmij do wiadomości, że „co niektórzy rodzice” mogliby wozić co niektóre dzieci własnym samochodem, ale wiesz doskonale, że i tak nie byliby ślepi i mówiliby o bardzo niebezpiecznych zakrętach i zagrożeniu dzieci dojeżdżających z Kosakowa;
– dlaczego nie ma zdjęć auta, które zniszczyło słupki? Ja też żałuję, ale myślę, że skoro wszystko widziałeś (kto i skąd jechał, a nawet z jaką prędkością) to i zdjęcie mogłeś wykonać (prześlij na srokowoonline@gmail.com, a ja je opublikuję); To, że prawie podajesz dane osobowe właściciela auta świadczy o Twoim stosunku do niego, a jednocześnie nie przesądza, że właściciel spowodował szkody, po co to robisz wobec tego?
– jeśli – jeśli! – pierwszy wypadek wyglądał tak jak go przedstawiasz, to jest rzeczywiście przykładem, że winny bywa kierowca, ale przyznaj, że brak chodnika i zabezpieczenia miejsc, powoduje, że nakładają się na siebie niekorzystne okoliczności, które w końcu doprowadzą do tragedii.
…i mam do Ciebie kilka pytań:
– piszesz: „Poza tym są strzałki, które widać już z dobrych kilkudziesięciu metrów i jest czas na wychamowanie (…)” – czy zanim pojawiły się te strzałki, które dają czas na WYHAMOWANIE też uważałeś, że są zbędne, a ich ustawienie to skutek „wymysłów”, a nie zdrowego rozsądku?
– ile śmiertelnych wypadków Cię przekona? Myślę, że po jednym powiesz: „To się mogło zdarzyć wszędzie”. A może się mylę, może wtedy napiszesz: „Ratujcie nas! Więcej strzałek!”?
– jaki masz interes w tym, żeby wmawiać światu, że mamy świetne oznaczenie drogi i że nawet jak zginie jeden z trzech przechodniów to będzie to wina nieuważnego kierowcy? (idąc tym tropem: gdyby zginęli wszyscy trzej użytkownicy tej ścieżki problem sam by zniknął, hmmm…)
– Tragedia nigdy się nie zdarzyła, mówisz? Śmierć nigdy się nie zdarza dopóki się nie zdarzy – Ona już tak ma…
Wszystkiego dobrego Sąsiedzie 🙂
do mieszkaniecKosakowa mam nadzieję że zanim to napisałeś to nie zastanowiłeś się bo ja też widzę ile osób tędy chodzi i na pewno nie są to 3 osoby dziennie. Przynajmniej dzieci idących do szkoły jest siedmioro (i nie mówię tu o dzieciach chodzących tylko do podstawówki ale również gimnazjum i szkoła średnia), a może i więcej te dzieciaki także wracają tą drogą. A ilu mieszkańców chodzi tędy na „skróty” do sklepu? Naprawdę wydaje mi się że mieszkasz z drugiej strony wsi skoro nie wiesz jakie są fakty.
To że kierowcy nie uważają to nie nasza wina, ale jeżeli ktoś zginie to dopiero mamy z tym coś robić? Myślę że lepiej czemuś spróbować zapobiegać niż potem żałować że się tego nie zrobiło.
Zapraszam Cię w tę naszą stronę, do tego naszego zakrętu zacznij chodzić na spacerki, a przekonasz się jak jest tu niebezpiecznie.
Wczoraj również kilka samochodów o mały włos nie wylądowało na drzewie albo na pozostałości strzałek jeden nawet się obrócił o 180 stopni. Niestety nie udało mi się zrobić zdjęć i strasznie tego żałuje bo znów byśmy dodali jakieś ciekawe relacje