Kwarantannik 2

Ograniczenia zrozumienia

.

Powoli zaczynamy rozumieć o co chodzi z tą kwarantanną:

– jeszcze bardziej niż zwykle nie można pić pod sklepem, przez co Dwa Światy jeszcze bardziej zeszły do podziemia[1];

nie można wychodzić z domu;

– chyba że po zakupy;

– w naszym sklepie jest tylko jedna kasa, dlatego mogą w nim przebywać tylko trzy osoby na raz, a i to pod warunkiem, że nie ma przerwy technicznej i nie jest to „czas dla Seniora”;

– gdyby Sklepowa miała więcej kas, moglibyśmy tam spędzać czas wszyscy na raz;

z Nastolatkami jest coś nie tak, dlatego nie mogą samodzielnie wychodzić z domu.

Całe nasze życie towarzyskie przeniosło się – co zrozumiałe – przed sklep. Bardzo chętnie ustawialiśmy się w bardzo długą kolejkę. Szczególnie chętnie podczas przerwy technicznej i „czasu dla Seniora”. Ze względów bezpieczeństwa tworzyliśmy odrębną kolejkę poza polem rażenia[2]. To tam rozważaliśmy między innymi dylemat Gniewa Furiata, który był stałym bywalcem Dwóch Światów, ale okazało się, że ma psa i Nastolatka. Akurat przechodził w pobliżu. Z psem, którego jego Nastolatek właśnie wyprowadzał na spacer…

– To proste: zawsze bierz psa i Nastolatka jak idziesz  na zakupy – doradził Ktoś Zawsze Mądry. – Niech młode stoi w kolejce z psem, ty w tym czasie z nami w Dwóch… ehem… Sam-Wiesz-Co i git!

– Nie wolno! – przywołała go do porządku Sklepowa, która właśnie wypuszczała Seniorów. – Nastolatki nie mają wstępu do sklepu! To już prędzej psy…

– Co się dzieje?! – zbladł Gniewomir. – Co te dzieciaki winne? Czy to nie przesada?

– Podobno roznoszą zarazę najbardziej…

– A jak jest ze mną to już nie?!

Nikt jeszcze się nad tym nie zastanawiał. Jak zwykle, moment niepewności skrupulatnie wypełniła Cisza.

– Chodzi o to, że Nastolatki są jakieś inne… – odezwał się nieśmiało ktoś z końca kolejki. – Ja słyszałem, że… No wiecie: liżą różne rzeczy, plują gdzie popadnie, chuchają, kaszlą specjalnie… to je bawi czy coś…

– No, ale zlituj się człowieku! – wrzasnął Furiat strasznym głosem i już wiedzieliśmy dlaczego Głos z Końca Kolejki nie posiadał właściciela. – Chyba nie chcesz powiedzieć, że mój Szymcio będzie lizał klamkę albo napluje na pieczywo w sklepie?!

Odpowiedziała mu Cisza, ale jakby mniej entuzjastycznie. Chyba czuła się coraz mniej komfortowo. Czekała w napięciu aż ktoś ją zastąpi.

– A ja uważam, że to dobra decyzja – odezwał się wtedy Nasz Nowy Sąsiad. – Nie wiem co twój Szymcio robi, a czego nie robi, ale trzeba przyznać, że Nastolatki są… dziwne… Zrozumiałem to, przez tę kwarantannę, jak zacząłem chodzić z moim na spacery. Żona mi kazała, bo się zdziwiłem, że mamy takie coś w domu… No, nie gapcie się tak: myślałem, że jest dorosły, a on ma dopiero czternaście lat!

– Ale jak to: „dziwne”? – zapytał Zdziweusz. – Co masz na myśli? To twój liże klamki?!

– Nie! To znaczy… chyba nie… Chodzi między innymi o to, że z nimi się tak dziwnie rozmawia… Nigdy nie wiadomo, czy nadążają za naszym tokiem myślenia i w ogóle… gdzie to zmierza, jeśli nie nadążają…

– To znaczy?! – zapytaliśmy chórem.

Większość z nas nie ma w domu Nastolatka, więc nie zamierzaliśmy z tym dyskutować, ale i tak najbardziej zaintrygował nas brak reakcji Furiata na to co powiedział Nasz Nowy Sąsiad.

– Zacznijmy od tego, że jak chcesz pomilczeć, Nastolatek akurat ma ochotę gadać i na odwrót. Opowiem wam naszą ostatnią rozmowę, może coś zrozumiecie:

– A wiesz, że te dwa metry odległości między nami są bez sensu? – zapytał mój Nastolatek podczas spaceru.

– Nie pleć! – próbowałem uciąć, bo coś przeczuwałem.

– Wiesz, że mam rację, tato: przecież mieszkamy razem, siadamy przy jednym stole, dotykamy tych samych przedmiotów… klamek na przykład. Albo ten zakaz wychodzenia… Nawet z psem. Możesz mi to wytłumaczyć?

Nie odpowiadałem, bo to czasem działa: Nastolatek szybko zapomina i przerzuca się na inny temat. Tym razem popełniłem chyba błąd, chociaż nie domagał się odpowiedzi. Zaczął z innej beczki:

– Sama kwarantanna jest OK. Wiesz po co jest kwarantanna. Prawda, że wiesz?

Pytanie było podstępne, sugerowało jakąś (oczywiście wybiórczą) wiedzę i właśnie dlatego zwiastowało kłopoty. Odpowiedź wydawała mi się oczywista, dlatego odparłem:

– Dla naszego wspólnego dobra. Żeby ograniczyć zarazę.

Żeby wypłaszczyć krzywą zachorowań! – wykrzyknął tak triumfalnie, jakby właśnie wynalazł szczepionkę.

– Acha! Czyli dla naszego dobra i żeby ograniczyć zarazę – powtórzyłem i spojrzałem na niego tak, żeby wiedział, że temat jest już wyczerpany.

Jeszcze niedawno tyle wystarczyło. Spojrzenie. Działało jak ostateczny argument: przecież z nas dwóch wiadomo, że to ja posiadam wiedzę, prawda? Niestety, każdy Nastolatek dojrzewa do etapu: jeszcze się przekonamy. Mój zajrzał w telefon i po chwili z satysfakcją obwieścił:

– Miałem rację: żeby wypłaszczać krzywą zachorowań!

– Super! – odpowiedziałem beznamiętnie, żeby nie podkręcać atmosfery, bo każdy wie, że Nastolatek nie porzuca łatwo ofiary swojego triumfu.

Faza pierwsza: zaprzeczenie – usłyszałem wtedy.

– Co ty wygadujesz?! Przecież nie zaprzeczam.

– A dlaczego wzdychasz?

– Nie wzdycham. Powiedziałem „super”.

– I westchnąłeś…

– I oddychałem. Nie pytasz dlaczego oddycham? Nie wzdychałem!

– Uuuu… Faza druga: wyparcie!

– Dajże spokój, bo stracę cierpliwość!

Faza trzecia: agresja.

Zwiększyłem dystans między nami do niewymaganych trzech metrów, a on:

Faza czwarta: izolacja.

Rozbawił mnie, więc zacząłem się śmiać, ale wtedy usłyszałem:

Faza piąta: nerwowy chichot.

Zamilkłem. Wszystko na nic.

Faza szósta: emigracja wewnętrzna!

– Uspokoisz się wreszcie?! – zapytałem.

Nie odpowiadał, więc powtórzyłem pytanie, na co mój Nastolatek:

– Czy ja coś mówię?! Faza siódma: pacjent słyszy głosy!

Nasz Nowy Sąsiad był bardzo przybity. Zrozumieliśmy, że wolałby Nastolatka, który po prostu liże klamki.

– Te spacery mogą nie wypłaszczyć krzywej… – westchnęła Durnicha złowieszczo.


[1] Żona Kubusia powiedziała nawet: „Stój tam z nimi , stój, a niedługo z Dwóch Światów przeniesiecie się na Tamten Świat…”

[2] Trochę się pogubiliśmy kto kogo ma się wystrzegać, dlatego jesteśmy do przesady ostrożni…

Udostępnij:
4 komentarze
  1. Jestem fanką Kwarantannika oraz jego Autorki! Rozciągnięta w realnym czasie koronoepopeja podana w pigułce i to wcale nie za gorzkiej do połknięcia! Ale… Nieco uzależniająca… Ups, pragnę, by wirus znikł, a Kwarantannik trwał…!?! Basiu, Autorko droga! Świetnie napisane! Jakże prawdziwe! I oryginalne! I uniwersalne… Każdy z nas jest w tej chwili postacią Twojego zapisu.

  2. O! Fanka? Aż poczułam ciężar odpowiedzialności… A tak dobrze mi się pisało – nikt się nie czepiał…
    Dziękuję 🙂

    • Każdy człowiek, który napisze cokolwiek, choćby wiersz do szuflady, choćby zapisek w pamiętniku, choćby kartkę z rozkazem: Wynieś śmieci! lub prośbą : Wynieś śmieci, proszę…, chce zostać przeczytany i to ze zrozumieniem, a nawet choćby lekkim docenieniem. I każdy autor (nawet ten swoich myśli czy uczynków, niekoniecznie od razu wybitny i rozpoznawalny pisarz, kompozytor, malarz, inny tzw twórca) powinien czuć się odpowiedzialny za swoje dzieło.
      A że przy okazji pojawiają się fani? Tylko się cieszyć i tą radością jak wiatrem napełniać żagle swego okrętu zwanego Talentem i mknąć po oceanie Natchnienia, nie zawijając do portu Bezsensu.
      Pozdrawiam i czekam na cz. III.

  3. P. S. I nie dać się sztormowi Hejt, który też może się przydarzyć. A tak swoją drogą… Czy obecny „hejt”* nie jest jakąś formą nieocenzurowanej krytyki? Dostępną dla każdego człowieka, a nie tylko dla tego krytyka z wykształcenia…? Hm…

    *dlaczego nie ma polskiego słowa???

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.