Historia pewnej miłości

W bladej poświacie księżyca jego sylwetka przybrała nierealny kształt. Mężczyzna potknął się, podparł rękami i ostatkiem sił ruszył przed siebie. Jeszcze chwila, jeszcze parę metrów i się uda. Zimowa, mroźna noc tak bardzo zmieniła znaną, codzienną drogę. To już chyba to drzewo, a zaraz za nim przydrożny znak, za którym już inna ziemia – inna gmina. Mężczyzna uderzył nogą o nierówny kawał asfaltu i upadł na kolana. Oddychał krótko i chrapliwie, jego serce łomotało nierówno, bezsilny osunął się i stracił przytomność nie wiedząc, czy osiągnął cel.
Z pobliskiego budynku wyszedł człowiek zaalarmowany przez szczekające psy. I to one poprowadziły go do skulonej w pozycji embrionalnej postaci nocnego wędrowca. Mężczyzna delikatnie odwrócił twarz leżącego i sprawdził puls w zagłębieniu na szyi. Leżący bezgłośnie otworzył usta a kiedy mężczyzna pochylił się nad nim usłyszał szept: „kierownik USC chory…nie ma zastępstwa… znajdą mnie w innej gminie…tam wystawią akt zgonu…mniej kłopotów… dla mojej żony…niepotrzebne kłopoty… ”

Udostępnij:
2 komentarze
  1. A ja mam pomysł na odcinek o Przyszłej Matce (matcepolce ma się rozumieć) szukającej miejsca, gdzie nie tylko będzie mogła urodzić, ale i zarejestrować dziecko, a potem wysłać je do szkoły (szkoła, pamiętacie jeszcze?), czy to nie zbyt ekstremalny scenariusz? A ojciec dziecka będzie musiał wyjechać najpierw, żeby zarobić pieniądze, a potem będzie musiał wyjechać, żeby je wydać np. na benzynę. W ostatnim odcinku powinien wyjeżdżać, żeby się upić, bo w Gminie zostanie już tylko felczer, punkt apteczny i kościół.

  2. Ja już widzę lud migrujący do lasów, into the wild, by w ziemiankach dokonać żywota i cieszyć się z tego, czego runo leśne dostarczy. Ani szkoły nie trzeba będzie, ani odśnieżania, ani hydrantów, ani nawet śmieci wywozić. Ekologiczna gmina XXI wieku.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.