Cz. 4. Taka promocja…

Nasz Nowy Sąsiad nie przestaje nas zaskakiwać! Od dawna obserwowaliśmy jego zmagania związane z imponującą (jak na nasze warunki) przeróbką dachu: rozebrał go częściowo od południowego szczytu (1) i dobudował tam wieżyczkę przeszkloną ze wszystkich siedmiu stron świata (2). Nasz WWW (3) za nic nie mógł ustalić po co komu taka wieżyczka, jego członkowie mieli nawet chwile załamania, gdy Ktoś (4) rzucił od niechcenia, że Sąsiad robi im konkurencję. No faktycznie: taka wieżyczka to świetny punkt obserwacyjny! Ponieważ niepokój w naszej społeczności narastał sięgnęliśmy po naszą tajną broń: wysłaliśmy do Sąsiada Zochę Harimatę (5). Zocha poszła w roli Troskliwej Sąsiadki z Blaszką Ciasta, naściemniała, że martwi się czy Nowy Sąsiad nie potrzebuje jakiejś pomocy, bo jakby co to jej stary chwilowo roboty nie ma i w ogóle w razie czego niech wie, że może liczyć na sąsiedzką pomoc. Nowy Sąsiad podziękował za wizytę i zaprosił ją na Kiedyś (6) z mężem na grilla. Przyszli więc tego samego dnia, dwie godziny później.

Zocha jest najlepszą dyplomatką jaką mamy, zapytała niewinnie ile kombajnów pracuje na polu Furiata,a gdy sąsiad zapytał zdziwiony: „Skąd miałbym to wiedzieć?”, odparła spokojnie „Ty sąsiad nie pytaj: skąd miałbym to WIEDZIEĆ; ty zapytaj: skąd miałbym to WIDZIEĆ? A ja wtedy powiem: z DACHU!”

Nic więc dziwnego, że nie minęło dziesięć minut, a już zapoznawali się z planami Sąsiada. Okazało się, że nie ma żadnej rewelacji: ot, Sąsiad lubi obserwować gwiazdy, ma wypasiony teleskop i wieczorami, a nawet nocami lubi się gapić w niebo. Mając taki punkt obserwacyjny na dachu nie musi wychodzić z domu i nie zmarźnie mu… nic, kiedy przyjdą chłody.

               Sensacja wybuchła kilka tygodni później, gdy sąsiad wystosował oficjalne pismo do wójta w sprawie wizyty ważnych gości. Ludzie zaczęli wytykać Naszego Nowego Sąsiada palcami gdy treść pisma została (na jego zresztą prośbę) podana do publicznej wiadomości. Wynikało z niego ni mniej ni więcej, że naszą wieś odwiedzą Przedstawiciele Pozaziemskiej Cywilizacji! Pukaliśmy się w czoło patrząc w jego stronę, przezwisko „Ufok” przylgnęło do niego jak nowa skóra. Na nic zdały się jego zapewnienia, że nie zwariował, że nawiązał kontakt, że obiecali nam pomóc w wielu sprawach, że gotów jest wszystko wyjaśnić. W końcu ze smutkiem stwierdził, że jest mu przykro, bo nie zdobył nawet okruszka zaufania i  że jutro wszystko zrozumiemy. Byliśmy zgodni co do tego, że nawet Ziutek Wszystkowiedzący nie poszedł aż tak daleko. W naszej gminie stoi kilka kościołów i szkół, tolerujemy i akceptujemy to czego tam się uczy, nawet taki Ziutek może liczyć na naszą wyrozumiałość, ale w końcu pobłażliwość ma jakieś granice!

O świcie obudził nas huk i błysk. Jesteśmy przyzwyczajeni do hałasu o tej porze roku, częste burze niepokoją tylko nasze psy, ale do znanych odgłosów dołączył jeszcze nieznany zapach (7). Zanim ktokolwiek z nas zdążył dopaść drzwi nastała cisza. Nawet muchy bały się brzęczeć!

W końcu tłumnie wylegliśmy na nasze podwórka, a stamtąd na drogę. Nie da się ukryć: albo śniliśmy, albo obudziliśmy się w innej rzeczywistości. Zmiany były dyskretne, ale tak liczne, że niemożliwe do niezauważenia: trawa równo skoszona na każdym podwórku, pod każdym płotem, a nawet wzdłuż drogi i każdej ścieżki; płoty naprawione, dachówki wyrównane, bruk równo ułożony, asfalt jak glazura na torcie, a wzdłuż niego szeroki chodnik i barierki ochronne na niebezpiecznym zakręcie; oznakowane przejście dla pieszych i czytelny dobrze zabezpieczony rozkład jazdy na czyściutkim przystanku wzbudziły zachwyt. W zacisznych miejscach zamontowano ławeczki, a tam gdzie trzeba kilkanaście nowych lamp i gustowne pojemniki na śmieci. Niby niewiele, a jakże pięknie. Tak, poczuliśmy zapach – niekoniecznie Obcej – cywilizacji. Nawet przydrożne krzaki zostały przycięte jak żywopłoty!(8)

– No i? – usłyszeliśmy za plecami głos Naszego Nowego Sąsiada. – Głupio wam teraz?

W tym momencie wszystko stało się jasne: on mówił prawdę! Pierwszy przełamał się Sołtys:

– Sąsiad nie gniewaj się, ale jak mogłeś oczekiwać, że ci uwierzymy skoro nawet wójt nie uwierzył?!

– A kto wam powiedział, że wójt nie uwierzył? Uwierzył, tylko nie był gotowy do współpracy.

– Jak to?! – krzyknęliśmy jednym głosem

– A tak to. Powiedział, że to nawet ciekawe wydarzenie taka wizyta Przedstawicieli Cywilizacji Pozaziemskiej, rozumiał, że to szansa dla wsi, gminy, ba! powiatu nawet, może i województwo by coś skubnęło, ale… – dramatycznie zawiesił głos rozkładając ręce w geście bezradności.

– „Ale”? Jakie „ale”?! W tej sytuacji? Na miłość boską!– krzyknął jednocześnie Sołtys, Nauczyciel i Przypadkowy Przechodzień (9)

– … ale – kontynuował Nasz Nowy Sąsiad ze łzami w oczach – powiedział… powiedział, że nie ma w budżecie pieniędzy na promocję gminy… One są tylko na papierze.

PS. W końcu się obudziliśmy, ale czy to nie dziwne, że wszyscy mieli ten sam sen?

———————————————-


(1) Darujmy sobie architektoniczne opisy – to wszystko na co mnie stać, choć jestem najbardziej kompetentnym inżynierem w gminie.

(2) Ziutek Wszystkowiedzący kłóci się, że są tylko trzy strony świata (góra, dół, bok), ale podejrzewamy iż jest on wyznawcą religii, która głosi, że świat unosi się na grzbiecie Sfrustrowanego Ciemnoróżowego Słonika o Jakimś Dziwnym Imieniu pędzącego po Łące Przeznaczenia. Tolerujemy to, bo nas nie nawraca – czasem tylko źle policzy strony świata. To wybaczalne.

(3) Patrz przypis w Cz. 1

(4) Ktoś – to kluczowa postać w sytuacjach gdy „dzieje się”. Cokolwiek. Ktoś – to Ktokolwiek, kto akurat ma coś do powiedzenia. Może to być nawet coś głupiego, bo i tak zostanie przypisane Ktosiowi, który jutro może mieć inną twarz. Na przykład twoją…

(5)Tak, Harimata to takie przezwisko, Zocha z domu jest Matucharis, ktoś poprzestawiał litery i fajnie brzmiało. Przynajmniej do czasu, póki nie wtrącił się Nauczyciel. Zaczął pytać czy mieliśmy na myśli karimatę – podłoże pod śpiwór, czy Matę Hari – słynną kobietę/szpiega. Naprawdę nauczyciele potrafią skomplikować życie! Na wszelki wypadek Ktoś zapytał czy to pytanie miało obrazić Zochę. Nauczyciel otworzył usta, nabrał powietrza, zamknął usta, skupił się i doszedł zapewne do wniosku, że spokojnie mu się żyje, bo odparł: „Harimata powiadacie? Harimata jest w porządku… Zdecydowanie. Nawet fajnie brzmi!”

(6) „Kiedyś” – wypowiedziane w sąsiedztwie słów choćby subtelnie powiązanych ze słowami: „grill”, „piwo”, „kielonek” zawsze skutkuje natychmiastową reakcją. Nikt z nas nie rozumie jak można tego nie rozumieć…

(7)Postarajcie się zrozumieć nasze przerażenie: mieszkamy na wsi, żyliśmy w przekonaniu, że znamy WSZYSTKIE zapachy.

(8) Kręgi w zbożu Furiat znalazł później. Dostał furii.

(9) Przypadkowy Przechodzień podkreśla nieprzypadkowość sytuacji. W amerykańskich filmach to nagminne.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.