To nie jest tekst o zwykłych ludziach, którzy robią coś dla innych [1] . Gdybym nazwała ich „zwykłymi”, można by wysnuć wniosek, że pozostali są niezwykli… Ups! Niech więc każdy po swojemu rozstrzygnie ten dylemat, ale najpierw garść podpowiedzi:
Nazywam to Przenikaniem.
Wiem, że jest wszechobecne, ale zdaje się, że w małej społeczności bywa bardziej widoczne. Otóż w mijającym roku odkryłam, że każdy, kto bierze udział w życiu społecznym, występuje w wielu rolach jednocześnie. Jak w niskobudżetowym teatrze, gdzie gaża artystów jest tak mała, że każdy musi zagrać kilka postaci podczas jednego spektaklu. Strażak może być kierowcą, tancerzem, kelnerem, a nawet członkiem Mafii; właściciel firmy budowlanej – pracodawcą, coraz lepszym tangeros i świetnym asystentem żony-społecznicy; polonista – opiekunem muzyków i literatów, wokalistą oraz niezawodnym organizatorem niepowtarzalnych wydarzeń; bizneswoman – szczerze zainteresowaną i zatroskaną sprawami swojego okręgu radną oraz oddaną i niezwykle skuteczną wolontariuszką; prezes stowarzyszenia – członkiem koła gospodyń wiejskich, a jednocześnie organizatorem rzeczy niemożliwych do zorganizowania; pielęgniarka – wsparciem organizatorów rozmaitych wydarzeń, działaczem na rzecz potrzebujących i nietuzinkowym współgraczem; dyrektor instytucji – muzykiem i prezesem organizacji społecznej; a taki na przykład emeryt…
Aktywny emeryt to osobna półka, nowy gatunek homo sapiens i nadzieja przyszłości. Mianowicie emeryt jest wszędzie – targany emocjami, których nie znał wcześniej, twierdzi, że nie ma na nic czasu. To nie przeszkadza mu jednak wypatrywać nowych wrażeń: niańczy wnuki, wspiera dzieci, działa w wielu organizacjach, hoduje pszczoły, dba o swoją kondycję, uprawia ogród, podróżuje, na różne sposoby dorabia do emerytury, troszczy się o innych emerytów i jeszcze znajduje czas na udział w życiu kulturalnym, religijnym i towarzyskim.
Wyliczać można bez końca. Trzeba przy tym pamiętać, że tak zwani społecznicy[2] mają swoje życie rodzinne i zawodowe, a zatem i niekończące się troski, zobowiązania i pożeracze czasu.
Są organizatorami, a innym razem uczestnikami wydarzeń lub jednocześnie organizatorami i uczestnikami. Wśród nich są tacy, co starają się być wszędzie, i tacy, którzy rozważnie wybierają aktywności, traktując je jak poważne zobowiązania.
Jedno jest pewne i niezmienne: wszyscy uczestnicy są witani z radością przez pomysłodawców, organizatorów i pozostałych uczestników każdego wydarzenia, bo każde zaistniało przecież dla wszystkich członków społeczności oraz ich znajomych, nawet tych z daleka.
Słów kilka o charakterze owych przedsięwzięć:
Formalni
Do działań na rzecz mieszkańców i/lub promocji gminy należy wliczyć oczywiście działalność Kół Gospodyń Wiejskich (nieźle funkcjonują w sołectwach Silec, Solanka, Siniec, Leśniewo, Srokowo) oraz Stowarzyszenia Kalejdoskop (m. in. współorganizacja Święta Pieczonego Ziemniaka, Dnia Seniora, Wigilii dla seniorów), czy Stowarzyszenia Blusztyn (skutecznie organizuje akcje integrujące społeczność i pielęgnujące pamięć o dawnych mieszkańcach tych ziem). Wymienione formacje korzystają ze środków pozyskanych z różnych źródeł, realizują projekty unijne oraz wykorzystują wkład własny swoich członków w postaci konkretnej pracy i poświęconego czasu.
Uchodźcy
Wielu z nas zaangażowało się w pomoc uchodźcom. Jako gmina stanęliśmy na wysokości zadania. Tych, którzy postanowili zatrzymać się w dawnej szkole w Solance, wciąż wspomaga kilka najbardziej zaangażowanych osób. Są wśród nich mieszkańcy Solanki i innych miejscowości naszej gminy – tym pierwszym, choćby z racji sąsiedztwa ze szkołą, jest jakby bardziej po drodze. Wielu wciąż opiekuje się tymi, z którymi nawiązali kontakt na przestrzeni miesięcy, jakie minęły od chwili wybuchu wojny. Chwała wszystkim, bo cokolwiek robią, zmieniają świat na lepsze. Gdy nasze ścieżki z obywatelami Ukrainy zaczęły się przecinać, nikt chyba nie przypuszczał, że los aż tak nas zwiąże… Przy okazji dowiedzieliśmy się czegoś o sobie: o naszej tolerancji, wrażliwości, konsekwencji, wielkoduszności, wyobraźni, może nawet o naszej wartości…
Muzyka
Nie znam statystyk i nie wiem na ilu mieszkańców przypada jeden muzyk w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej, ale wiem, że klimat srokowski sprzyja muzykowaniu. Słychać to w kościele, w domu kultury i w domach prywatnych. Gdy przyjdzie czas na raport o pracy podległej mu instytucji, dyrektor GOK przedstawi listę przedsięwzięć i osiągnięć artystycznych, w tym muzycznych, na sesji rady gminy, ja zaś pozwolę sobie wspomnieć już teraz lutowy koncert naszych młodych artystów: wiolonczelistów, perkusistki, kontrabasistki i pianistów, każdy występ zespołu prowadzonego przez Anetę i Andrzeja Weredów – „Wody Jordanu” oraz zorganizowane przez nich 25 Kolędowanie. Nie mogę nie napomknąć, że młode mieszkanki naszej gminy, które mogliśmy podziwiać na scenie gminnego ośrodka kultury podczas lutowego koncertu i grudniowej premiery pewnej książki lub w kościele na porannych mszach niedzielnych, w minionym roku zagrały między innymi w Belwederze, Filharmonii Narodowej w Warszawie, na Koncercie Jednego Serca Jednego Ducha w Rzeszowie, z Adamem Sztabą w Bydgoszczy.
Taniec towarzyski
„Kochamy tańczyć” – odkryliśmy to w październiku 2021 roku. Tak też nazwaliśmy naszą grupę. Każde spotkanie jest wytchnieniem i czystą radością, nawet gdy przybywamy zmęczeni. Mamy za sobą 63 spotkania, 5 Niedzielnych Potańcówek, a nawet Bal z muzyką na żywo albowiem – jak już wspomniałam – nasza gmina dysponuje przyzwoitym zestawem muzyków: do tańca i do różańca. Opatrzność nam ich zesłała, żebyśmy mogli tańczyć mimo braku prądu.
Spotkania z grami planszowymi
Jako grupa „Zawsze Wygrani” działamy od 2015 roku. Zawirowania pandemiczne nie pozostały bez wpływu na systematyczność naszych spotkań, ale powoli wracamy do… gry. Zorganizowaliśmy dziewięć Mazurskich Konwentów Gier Planszowych, w tym dwa na wyjeździe. Tego roku zrezygnowaliśmy z nagród. Czasy niespokojne – uznaliśmy, że darczyńcy są potrzebni komu innemu… Całkowity koszt organizacji (woda, kawa, paluszki i trochę ciastek) wyniósł około 300 zł (słownie: trzysta złotych). Większość uczestników, którzy przybyli w takiej liczbie, że zabrakło nam stołów i miejsc siedzących, podeszła do tych zmian ze zrozumieniem i bawili się równie dobrze jak w latach ubiegłych.
Nasze imprezy cieszą się dużym zainteresowaniem: zwykłe spotkania z grami planszowymi gromadzą zawsze 30-40 osób. Od jakiegoś czasu połowę stanowią starsze dzieci i młodzież, co cieszy nas niepomiernie. W przedostatni dzień roku graliśmy ponad 6 godzin!), konwenty: minimum 150 osób. Zakres wieku: 5 – 70 lat.
Dla zdrowia
Wszędobylskie Seniorki, które lubię nazywać Senioritkami, stały się inicjatorkami zorganizowania zajęć fizycznych dla kobiet, dostosowanych do ich możliwości i potrzeb. Niby nic: ćwiczenia rozciągające, trochę informacji o funkcjonowaniu naszego ciała i właściwej postawie, czyli przedefiniowanie „dbałości o siebie”. Uczestniczki imponują mi zaangażowaniem, poczuciem humoru, życzliwością i… determinacją. Panie ćwiczą w każdy poniedziałek w trzech grupach, lecz nie każda jest Senioritką: najmłodsze uczestniczki przekroczyły czterdzieści, najstarsze siedemdziesiąt lat! Tak niewiele trzeba, żeby było sympatycznie, a przy okazji zdrowo.
Projekt „Minecraftowe Srokowo”
Niemal każdą sobotę od listopada do marca, Marta i Grzegorz Jurgiełajtis poświęcili na wirtualne odwzorowanie miejscowości Srokowo tak, aby można było wykorzystać wizualizację w popularnej grze Minecraft. Po wymuszonej przerwie technicznej projekt być może zostanie wznowiony. Co ważne, brały w nim udział również dzieci nie uczęszczające na zajęcia prowadzone przez Martę i Grzegorza. Firma „Programus Szkoła Programowania”– bo o niej tu mowa – posiada już swoje filie w Suwałkach, Augustowie, Węgorzewie, Giżycku, Mrągowie, Sejnach, Dąbrowie Białostockiej i Kętrzynie. Na prośbę organizatorów imprez („Zakończenie XXIV Warmińsko-Mazurskich Dni Rodziny”, „Mazurskie spotkania z wodą, rybą i tradycją”) chętnie prezentuje swoje możliwości. Wiedza, jakość sprzętu (komputery, okulary VR) i efekty pracy budzą szczere uznanie wśród gości, którzy doceniają niecodzienność i poziom przedsięwzięcia. Tym samym „Programus Szkoła Programowania” skutecznie promuje naszą gminę jako przyjazną osobom przedsiębiorczym, chłonnym wiedzy i zainteresowanym nowymi technologiami.
Premiera pomimo Kataru
Nie jestem wyjątkiem, ale dopiero teraz zauważam, jak niełatwo być lokalnym twórcą. Prezentowanie efektu swojej pracy ludziom, wśród których się żyje, jest jak recytacja wierszyka u cioci na imieninach: niby swoi, ale jeśli się komuś nie spodoba, będzie nam to wypominał do późnej starości. Jest ryzyko. Przeczuwałam je, a jednocześnie bardzo chciałam przeżyć to właśnie tak, właśnie tutaj, wśród tych właśnie ludzi. Tak właśnie światło dzienne ujrzała moja kolejna książka „Jutro przychodzi za wcześnie”. Warto było, choćby dla oprawy artystycznej. I dla ujrzenia tylu życzliwych – mi i sobie nawzajem – osób. Może to etap, który szybko minie, może zostanie po mnie tylko „Hymn Rodziny”, do którego odnieśli się prelegenci podczas zakończenia kolejnych warmińsko- mazurskich dni rodziny, a może tak właśnie wygląda proces „ukorzeniania się”?
Jak to możliwe
Zdecydowana większość opisanych działań miała szansę zaistnieć dzięki sensownej współpracy z instytucjami, a zwłaszcza z dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury w Srokowie, panem Januszem Januszewskim. To sprawa nie do przecenienia. Zaufanie pomiędzy organizatorami-wolontariuszami a instytucją, która użycza swoich gościnnych progów, budowało się na przestrzeni kilku ostatnich lat i wiele wskazuje na to, że wszyscy odnieśliśmy sukces. Angażujemy setki osób, dziesiątki biorą udział w organizacji. Pełni wdzięczności zakładamy, że nasze działania są postrzegane tak, jak na to zasługują: robimy dobrą robotę, organizujemy czas wolny, wychowujemy kolejne pokolenia społeczników, nie wchodzimy nikomu w drogę, promujemy naszą gminę bezkosztowo, integrujemy społeczność bez względu na wiek, płeć czy przynależność do czegokolwiek.
Działając na własnym terenie, dla współmieszkańców, sąsiadów i przyjaciół, jesteśmy silni wewnętrznym przekonaniem, że wiemy, co kogo ucieszy, kto weźmie w tym udział, kto wyjdzie bogatszy o dobre emocje i miłe wspomnienia.
Nie da się ukryć, że zaistnienie niektórych zdarzeń jest skutkiem zewnętrznego impulsu: wychodzi od osób, które zostały mieszkańcami gminy niedawno, nie są więc obciążone zaszłościami, które czasem wiążą ręce i plączą języki. Nauczyliśmy się spodziewać, że zbyt wielka, naiwna wiara osmali im skrzydła, nadzieja przygaśnie, a optymizm umrze śmiercią naturalną… Wszystko się może zdarzyć, ale bądźmy dobrej myśli, bo robią wiele – starsi i młodsi, stąd i stamtąd.
Niektóre działania budzą zachwyt. Nie tylko ja słyszę: „U was tyle się dzieje!”. Mówią to mieszkańcy Krakowa, Olsztyna, Warszawy, Bartoszyc, Działdowa, Mrągowa, Bydgoszczy, Węgorzewa, Kętrzyna, Gdańska… Owszem, nie jesteśmy jedynymi, którzy mieli na to wpływ, ale mam nadzieję, że wykazałam, iż jest znaczący. Owszem, to nie przekłada się na wielotysięczną frekwencję, ale gdyby frekwencja stanowiła o sukcesie i przetrwaniu, w małych gminach należałoby zamknąć niejedną instytucję, prawdaaa?
Jak widać efekt Przenikania ma się dobrze, choć da się zauważyć rotację, polaryzację i zazębianie zbiorów. Co nas pcha do takiego współdziałania i uczestnictwa? Zaciekawienie. Sympatia. Wzajemność. Zapewne też przyjaźń, poczucie sensu, szacunek i podziw. Jestem prawie pewna, że (nawet jeśli nie do końca świadomie) dostrzegamy w tym wartości nadrzędne: satysfakcję ze współpracy, radość bycia razem i pewność, że w zasięgu ręki zawsze jest ktoś, na kogo można liczyć i kto może liczyć na nas, czyli budowanie wspólnoty. Może tylko inaczej to nazywamy.
Czas działa na moją korzyść. Nawiązałam wiele serdecznych relacji, poznałam ludzi widzianych dotąd z odległej, często fałszywej, bo cudzej perspektywy, polubiłam znielubionych i zobojętniałam na wrogo nastawionych.
Oto miara mojego sukcesu.
A jaka jest Wasza?
Pozdrawiam serdecznie wszystkich Społeczników i tych, którzy im kibicują. Owocnego Nowego 2023 Roku
Barbara Budrewicz
PS 1
Niewątpliwie sukcesem i przy okazji przykładem niezłych społecznikowskich praktyk jest też istnienie naszej strony.
To już 12 lat zachwytów, sarkazmu, krytyki i przekazywania informacji. Żeby tradycji stało się zadość, chociaż w przypisie pozwolę sobie na sarkazm i krytykę (a jakby ktoś nie zauważył – zachwyt informacyjny jest powyżej):
Schyłek Epoki Oświetlenia
Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że w XXI wieku miejsce zamieszkania nie powinno jednych czynić lepszymi, a innych gorszymi dziećmi Cywilizacji. A jednak… Podczas gdy ulice nawet niewielkich miast pozostały przyjaźnie, choć już nie tak beztrosko jak dawniej oświetlone i bezpieczne, mieszkańcy najmniejszych miejscowości toną w mroku. Moja wieś przypomina osadę z filmów nurtu postapokaliptycznego: po godzinie 23.00 światła samochodu omiatają ciemne, nieprzyjazne uliczki, po których szwendają się psy i dzikie zwierzęta. Na jesiennym spotkaniu z władzami wyjaśniono mi cierpliwie i rzeczowo, że zamontowanie słabszych żarówek lub wyłączenie niektórych latarni przysporzy mojej biednej gminie wielkich kosztów[3]. To tłumaczy, dlaczego taniej jest pozostawić rzęsiste oświetlenie Srokowa (czasem na całą noc), a w pozostałych miejscowościach, gdzie gasną wszystkie lampy, zwierzęta mają lepsze warunki życia niż ludzie.
I smutno, i straszno, i przykro…
PS 2
Sylwestra spędziłam w olsztyńskiej filharmonii na fantastycznym koncercie. Zgadnijcie kto był odpowiedzialny za nagłośnienie? Podpowiem: świetny gitarzysta, dyrektor produkcji w dużym zakładzie, niezawodny we wszystkim czego się podejmie – mieszkaniec naszej gminy. Przenikanie… 🙂 A nie mówiłam?!
——
[1] Od razu podkreślam, że artykuł nie jest podsumowaniem pracy czy działalności instytucji, które zostały do tego powołane. To nie świadczy o tym, że ich praca jest nieważna czy niewidoczna, lecz o tym, że dysponują własnymi mediami i kanałami, które tę działalność obwieszczają… nagminnie.
[2] Mam świadomość, że o wielu nie mówię, może nawet o nich nie słyszałam – niech mi to wybaczą. Zawsze można o nich, a nawet – o zgrozo, zgrozulko: o sobie samym! – wspomnieć w komentarzach. Zachęcam szczerze!
[3] Podobno wymiana lampy na słabszą to koszt ok. 500 zł (250 zł nowa żarówka, kolejne 250 to opłata za wykorzystanie dźwigu, który – o ile dobrze się orientuję – jest naszą własnością), co przy około 400 punktach światła daje sumę 200 000 zł. Sporo. Gdyby jednak gmina przyznała SOBIE jakiś rabat za użycie dźwigu i /lub sięgnęła tylko do co drugiej latarni, koszt znacznie się zmniejsza. Przy dobrym pomyślunku może być nie wyższy niż koszt utrzymania bezdomnych psów w powiatowym schronisku oraz kastracji, sterylizacji i wyżywienia bezpańskich kotów – skądinąd wiadomo mi, że w roku 2022 wydaliśmy na ten cel ponad 70 000 zł.
Pani Basiu.
Dziękuje za ten piękny artykuł, który według mnie, powinien dotknąć pozytywnie mieszkańców naszej gminy. Nie zawsze zdają sobie oni sprawę, że mogą być uczestnikami naszego wspólnego życia.
Chyba nie zapomniała Pani o nikim w tymże artykule. Nawet nowoprzybyli do naszej społeczności czuja się wyróżnieni. Mowie tu o sobie i mojej połowicy, a może trzech czwartych?
Powodzenia Pani Basiu w inicjatywach, które Pani przedsięwzięła.
Bonne Année.
W punkt napisane. Chce im się coś dać od siebie bezinteresownie. Pracują za darmochę a jak już poproszą o wsparcie z publicznych pieniędzy to rozmnażają te parę stów w sposób dla mnie nie pojęty. Zachęcani do sformalizowania swoich działań odpowiadają zawsze – „po co mam się użerać z biurokracją jak i tak działa”. Mam nadzieję, że organizacje, które posiadają samorządowe namaszczenie w postaci statutów i budżetów widzą „ruchy oddolne” i wyciągną wnioski. Składam wszystkim serdeczne życzenia zdrowia i spokoju (ale nie marazmu) na ten rozpoczęty rok.
Mieszkam w gminie Srokowo od kilku lat. Wciąż czuję się Tu „nowy”. Na każdym kroku odkrywam coś nowego. Czasem pozytywnego a czasem … wiadomo. Największe wrażenie zrobił na mnie fakt wielkiej mnogości oddolnych inicjatyw lokalnych. To fascynujące jak wielu ludziom chce się robić tak wiele dla swojej społeczności dla innych ludzi. Dziękuję za artykuł.
Tyle ciekawych inicjatyw! Nawet o niektórych nie wiedziałem. W Biuletynie gminnym ani słowa o tych działaniach! Jak tak można ignorować ludzi, którzy robią takie fantastyczne rzeczy?!
Dziękuję za artykuł i pokazanie, że mieszkańcy na przekór wszystkiemu tworzą i działają dla innych.
Jako mieszkaniec Srokowa poczułam się głupio, że mam na ulicy tyle światła włącznie z ozdobami świątecznymi, bo nawet Kętrzyn ich prawie nie ma. No ale też poczułam się dumnie, że mamy takich ludzi co tyle robią dla innych i że ktoś tak umie o tym napisać. Trzeba cieszyć się i zauważać i o tym pisać, bo to nasze bogactwo naturalne!!
Mam nadzieję, że interaktywni interdyscyplinarni działają nadal choć tak niewiele można się dowiedzieć ze stron prowadzonych przez instytucje które chyba powinny informować na bieżąco o życiu kulturalnym gminy. jlJako mieszkańcy lubimy wiedzieć o tym co będzie i co było. czasem nie można uczestniczyć i miło by było dostać jakiś opis czy informację. wiem co serwuje avista a nie wiem jaki przebieg miały wydarzenia kulturalne a o niektórych zajęciach co prowadzone są w domu kultury dowiaduję się nie chcący. to chyba nienormalne trochę? Ps. Świetna ilustracja artykułu, warto podać autora!
Dziękuję za opinię i nadzieję 🙂
Niebawem odniosę się do poruszonych kwestii.
Pozdrawiam serdecznie.
A ja chce zwrócić uwagę na jeszcze jedna rzecz. Patrząc na to co ogłasza na stronie faceboka biblioteka zaczynam się zastanawiać czy to jeszcze biblioteka. Zielarstwo, joga medytacja, czy bibliotekarz jest od organizowania i propagowania takich rzeczy? Co wobec tego robi gok jako taki? To jakoś dziwnie wygląda. Może za krótko tu mieszkam. ale biblioteka wszędzie kojarzy się raczej z literaturą, nie jogą, ziołami i medytacją.
A wiedział/a Pan/Pani, że w bibliotekach grają na konsolach, haftują, tańczą, ćwiczą itd?? Lub słyszał/a o nowoczesnych bibliotekach? Teraz biblioteki to nie tylko zakurzone książki i cisza, która kiedyś panowała…
Proponuje nie stać w miejscu tylko iść do przodu pozdrawiam