Znacie to?
„Cześć jestem uwolnioną książką – a Ty moim nowym czytelnikiem. Jeśli chcesz, to weź mnie ze sobą i przeczytaj. Potem możesz podzielić się mną ze swoimi znajomymi albo z powrotem przynieść mnie do biblioteki. Jestem za darmo.”
Tak, mowa tu o akcji „Uwolnij książkę”, która polega na zostawianiu przeczytanych książek w miejscach publicznych z nadzieją, że zostanie przeczytana przez kolejnego czytacza, który zostawi ją w nie gorszym stanie w miejscu publicznym i tak w kółko.
Fajne, co?
Znalazłam taką książkę na stojaku przy schodach wiodących do naszej gminnej biblioteki. Jest tam kilka naprawdę ciekawych tytułów. Nie zdradzę tego, który się dostał w moje ręce, ale przytoczę znamienny fragment:
„A później dyrektor gimnazjum wygłosił mowę, która była zupełnie inna od wszystkich, jakie słyszałam, odkąd zaczęłam martwić się wyborem szkoły dla Molly, czyli gdzieś na początku jej podstawówki: Nie przytaczał wyników egzaminów, nie chwalił się nagrodami ani osiągnięciami sportowymi, ale więcej niż raz użył słowa szczęśliwy. Mówił o dzieciach, które są zrównoważone, myślące, współczujące, o dzieciach, które odkrywają to, co najbardziej kochają robić i uczą się wzajemnego szacunku do siebie. Było to tak, jakby ktoś przemawiał w nieznanym języku, a dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że od dawna biegle się nim posługuję. Nie wszystko jednak było takie różowe i optymistyczne. Dyrektor z powagą wypowiadał się o problemie przemocy wśród uczniów, która, jego zdaniem, jest największą przeszkodą w tym, aby dziecko mogło się czuć szczęśliwe w szkole. A kiedy usłyszałam, z jaką determinacją zapewniał, że żadną miarą nie zamierza tego tolerować, miałam ochotę wstać i krzyknąć: „Tak! Tak! Tak! Brawo!” To, co mówił, było jednocześnie inspirujące, zabawne, poruszające i szczere.”
Ciekawe rzeczy można znaleźć w uwolnionych książkach, prawda?