Czy nie szkoda energii sołtysów wydatkowanej na ustalenie na co wydamy pieniądze z funduszu sołeckiego w 2011? Ze strony Urzędu Gminy brak jakiegokolwiek działania w tym temacie – jest październik, a z ok. 150 tyś zł zaplanowanych przez sołectwa wydano znikomą kwotę ok. 3 tyś zł. Urzędnicy tłumaczą ten fakt problemami z płynnością finansową gminy. Szkoda, że brak im odwagi aby powiedzieć wprost mieszkańcom i radnym – tak, nie damy rady w tym roku, ponieważ… (i tu powinno nastąpić racjonalne wytłumaczenie dlaczego tych pieniędzy nie udało się wygospodarować). Lepiej przeczekać do listopada, zbywając co aktywniejszych sołtysów obietnicami, a potem powiedzieć – no, już zima, kto teraz porządkuje place zabaw i prowadzi remonty, teraz to i tak za późno. Rady Sołeckie mogą słać wnioski o udostępnienie harmonogramów wydatkowania funduszy, mają nawet prawo poinformować Regionalną Izbę Obrachunkową o nieterminowym realizowaniu budżetu (przecież radni nie uchwalili do tej pory zmiany budżetu, która uwzględniała by zaniechanie wykonania funduszy sołeckich za 2011 r.). Tylko po co – tak naprawdę najważniejszy jest moralny wydźwięk tej sprawy – na ostatnim zebraniu wiejskim w Srokowie zebrani mieszkańcy z rozbrajającą szczerością zapytali po co marnują swój czas na jałowe dyskusje, kiedy inicjatywy zaplanowane na obecny rok najprawdopodobniej nie zostaną zrealizowane. Fundusz sołecki to wyodrębnione z budżetu gminy pieniądze, przeznaczone do wykorzystania przez mieszkańców danego sołectwa. O tym, na co zostaną wydane, decyduje się w głosowaniu podczas zebrania wiejskiego. Według założeń twórców tego mechanizmu, ma on służyć wspieraniu rozwoju społeczności lokalnej.Samorządność i lokalna demokracja opierają się przede wszystkim na uczestnictwie mieszkańców. Jest to szczególnie istotne w małych miejscowościach, gdzie można mieć realny wpływ na wszystko, co się dzieje, często natomiast ten wpływ jest ograniczany.
Łatwo jest rządzić, gdy w kasie są pieniądze (obojętnie czy własne, czy pożyczone), o prawdziwie dobrym gospodarowaniu można mówić dopiero wtedy, kiedy uda się tak podzielić zbyt małą kwotę, aby wszystkie potrzeby gminnej społeczności zostały zaspokojone. A może warto o pomoc poprosić samych mieszkańców, którzy sztukę przetrwania „od pierwszego do pierwszego” opanowali do perfekcji. Jak to mawia Jan Pospieszalski – warto rozmawiać…