Śpiewać każdy może…

VIII Gminny Przegląd Piosenki Dziecięcej, który odbył się w miniony piątek 10 czerwca w Szkole Podstawowej w Srokowie był konkursem jakich wiele. W zasadzie brakowało mi tylko pana Wojciecha Manna jako prowadzącego (chociaż osobie prowadzącej nie brakowało wprawy i życzliwości), albo co najmniej Kuby Wojewódzkiego w składzie jury. Chociaż nie… Pan Wojciech pytałby bez potrzeby jaką linię melodyczną wybiera uczestnik, a na konkursie tak wysokiej klasy jak nasz oczywisty jest wybór podkładu profesjonalnego… Wszyscy biorący udział (pomijając dwoje wytrawnych śpiewaków, którzy odważyli się wystąpić a capella; niestety, superprofesjonalizm od razu ustawił ich poza konkursem, niejako w charakterze gości specjalnych :)) występowali przy wsparciu techniki cyfrowej. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie kilka drobiazgów, które zakłócały odbiór przeciętnemu słuchaczowi. Oto pytania i refleksje jakie pojawiały się w miarę trwania imprezy:

– czy podkład muzyczny to to samo co piosenka śpiewana przez profesjonalny (nawet jeśli dziecięcy!) zespół w tle?

– czy podkład, który zagłusza wokal (50% wykonań) ma sens? Nie wiemy czy wykonawca umie śpiewać (czy tylko porusza ustami), czy śpiewa zgodnie z linią melodyczną, a nawet czy pamięta tekst! Tak naprawdę w kilku przypadkach dziecko mógło mówić, np. abecadło (nawet koreańskie) i tak nikt by się nie zorientował;

– podkład wymaga „wejścia” w odpowiednim momencie, a ponieważ nie jest to akompaniament wykonywany przez życzliwą duszę np. na pianinie, okazuje się (prawie zawsze), że owo wejście jest wyczynem nie lada: wymaga przecież doskonałego słuchu, koncentracji i osiągnięcia stanu „beztremalnego”;

– chwilami można dojść do wniosku, że dziecko decyduje się na występ, ponieważ uległo argumentom w stylu „Spokojnie, wyjdziesz tylko na środek, będziesz ruszać ustami, a podkład da się tak głośny, że nikt się nie zorientuje czy znasz tekst i melodię”;

– z podkładem da się śpiewać dowolnie długo, atrakcyjność aranżacji muzycznej decyduje o ogólnym odbiorze wykonania – a  na tym etapie (mam na myśli wiek wykonawców) chodzi chyba przede wszystkim o wokal?

– podkład często wymusza przestoje (przygrywka i popisy instrumentalne pomiędzy zwrotkami), z którymi mały wykonawca nie wie co zrobić;

– zdarzały się wykonania gdzie część utworu śpiewał uczestnik, a część (np. zwrotkę) słuchaliśmy z płyty – taki tam zabieg prawie artystyczny…

Dlaczego tak się czepiam podkładu? Bo utrudnia weryfikację umiejętności wykonawców i zanadto  ułatwia im zadanie (wręcz na nich pracuje), poza tym obawiam się, że jak ktoś nie powstrzyma tego procederu, to za jakiś czas taki na przykład konkurs tańca będzie się odbywał na tle olbrzymiego telebimu z tańczącą parą, a nasi mali wykonawcy, w odpowiednich strojach – a jakże! – będą poruszać brwiami w takt muzyki…

Nie twierdzę, że podkład jest zupełnie beznadziejnym pomysłem. Wydaje mi się tylko, że powinniśmy poprzestać na (profesjonalnej czy  nie) linii melodycznej, a jeszcze lepiej na akompaniamencie na żywo; powinien on być też odpowiednio regulowany w kwestii głośności – to minimum, bez którego przegląd piosenki dziecięcej jest konkursem z cyklu „Nieważne po co – ważne, że tu stoję!”

Sam pomysł zorganizowania takiego konkursu jest sensowny i zrozumiały, chcę tylko wyrazić protest co do formy. Ta, którą się teraz praktykuje, jest tylko treningiem w kategorii „karaoke”: dzieci skupiają się na tym jak wyglądają, koncentracja i nadążanie za nagraniem jest tylko zabawą w występ (tak, wiem, że chodzi przede wszystkim o zabawę, ale jeśli chodzi tylko o to, to co tam robiło tylu dorosłych?!). Myślę, że prawdziwy konkurs ma nauczyć dzieci pokonywania własnych słabości (wstydu, niewiary w swoje możliwości) i wyłonienie talentów, jakie niewątpliwie reprezentowali uczniowie klas 0-III, ale nie byłam w stanie stwierdzić tego z całą pewnością. Dziecko, które staje do takiego konkursu powinno: umieć posługiwać się mikrofonem, doskonale znać tekst i melodię, umieć przyjąć swobodną postawę, a nawet wiedzieć gdzie skierować wzrok, przemyśleć konieczność użycia rekwizytów (uwzględniając potrzebę trzymania mikrofonu), mogłoby też poruszać się do taktu (co zdradza poczucie rytmu).

Do napisania powyższych słów skłonił mnie szacunek dla młodych wykonawców: na pewno dali z siebie wszystko, pokonali własny opór, trudzili się nad wyborem repertuaru i ćwiczyli wiele godzin. Jestem przekonana, że dzieci, które zdecydowały się wyjść na scenę zrobiły to z miłości do muzyki, z chęci sprostania nowym wyzwaniom i zmierzenia się z rówieśnikami. Niepotrzebnie ułatwiamy im to zadanie – im mniej wymagamy od nich dziś, tym mniej będą o sobie wiedzieli jutro. W karaoke niech się bawią w przedszkolu, niech szkoła będzie naprawdę następnym szczeblem.

Tak naprawdę wszystkie śpiewające dzieci wypadły słodko – jury nie miało łatwego zadania – do tego stopnia, że w pewnym momencie jeden z uczestników musiał na chwilę „się wypisać”. Ale to całkiem inna historia…

Gratuluję wszystkim wykonawcom, organizatorowi (właściwie nie wiem czy jest nim szkoła czy dom kultury – proszę mi wybaczyć to niedoinformowanie) życzę wiary w dobre intencje przyświecające autorce tego tekstu :). Jeśli nie mam racji – do zobaczenia na identycznym Gminnym Przeglądzie Piosenki Dziecięcej. Przepraszam, nie może być identyczny: numerek na początku będzie inny.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.