Cz. 12 Zanim nadejdzie później…

 Kiedy kopaliśmy fundament pod huśtawki na placu zabaw [1] Nasz Nowy Sąsiad zaproponował, abyśmy umieścili tam list opisujący jak będzie wyglądało nasze życie za 10-20 lat. Przekonywał nas, że to będzie niezły ubaw jak go wykopiemy po takim czasie i skonfrontujemy [2] ten opis z rzeczywistością. Pioter Wolnomyślący w przebłysku geniuszu[3] zawołał: „Sam sobie pisz!” i Nasz Nowy Sąsiad napisał tak:

Wszystko zaczęło się wiele lat wcześniej, zmiany nie były zbyt nagłe choć też nie nadto ślamazarne.

Obecnie nasze dzieci wstają przed 5 rano, bo szkolny autobus (mamy ich więcej, ale tylko w tym zamykają się drzwi i cała reszta jest w ł a ś c i w i e sprawna…) zabiera je o 5.15. Krąży dwie i pół  godziny po okolicznych wioskach, siołach i koloniach, aby zebrać dzieci ze wszystkich zakątków – nasza szkoła jest jedyną w gminie. Ponieważ istnieją tylko pojedyncze ciągi klasowe, w klasach jest od 11 do 42 uczniów (zależy jaki rocznik bardziej obrodził), klasy mniej liczne łączy się (aktualnie na przykład wspólne lekcje ma klasa 0 i klasa VI). W najliczniejszych klasach dzieci siedzą nawet po troje w jednej ławce. W sumie to dobrze, bo mniej marzną: od czasu wybuchu pieca centralnego ogrzewania, (który zburzył niemal połowę szkoły) palimy tylko w najchłodniejsze dni w tzw. „kozach” zamontowanych w prawie każdej klasie. Przerwy trwają 2 minuty, a lekcje 17 minut. Ktoś doszedł do wniosku, że pięciominutowe przerwy jakie praktykowano jeszcze w roku szkolnym 2010/2011 tylko dawały dzieciom czas na głupoty, spisywanie pracy domowej i przemoc. Z kolei 45 minut lekcji okazało się czasem straconym w przypadku kiepskich uczniów, ktoś odkrył, że dobry uczeń zrozumie temat w ciągu 15 minut (pozostałe dwie minuty przeznacza się na sprawdzenie obecności, kary cielesne i pogadanki wychowawcze), a słabsi krócej przeżywają stres. Krótkie lekcje mają i tę dobrą stronę, że dzieci nawet zimą wracają za dnia. Odkąd wyłączono nam latarnie strach się poruszać po własnej wsi (jest lepiej odkąd wyłapaliśmy wszystkie psy, ale Durnicha twierdzi, że to nie one szepczą po nocach… – najwyraźniej chce nas śmiertelnie przestraszyć.)

Generalnie nie jest źle: zbliżyliśmy się do siebie jako społeczność. Trudno się nie zbliżyć mieszkając pod jednym dachem: od jakiegoś czasu wszyscy mieszkamy w świetlicy. Całe szczęście, że świetliczanka Iszka zadbała o remonty, opał, wyposażenie kuchni, sanitariaty, zabawki i książki, kiedyś były też komputery, ale dostaliśmy je za darmo,więc nie starczyły na długo. Zresztą były dziwne: nikt nie znał oprogramowania, a gdy komuś udało się wejść do internetu okazało się, że większość stron jest zablokowana, te do których mieliśmy dostęp były reklamą firmy, która ofiarowała nam komputery…

Tej integracji w świetlicy najbardziej pomogło zakręcenie hydrantów: w sumie trzy pożary załatwiły sprawę (ciasna zabudowa). Ubezpieczenia? Nasz Nowy Sąsiad o nich wspominał, ale gdy się spalił nie wypłacono mu odszkodowania, ma się ubiegać o nie w gminie, która nie zadbała o sprawność hydrantów. Nikt jednak nie ma sumienia naciągać gminy, która nie ma pieniędzy nawet na wypłacenie pensji swoim pracownikom – urzędnicy żyją tak naprawdę z handlu gumijagodami, a nauczyciele z… nikt nie chce tego wiedzieć, w każdym razie wyglądają coraz gorzej.

W zasadzie oprócz dzieci mało kto wyjeżdża poza swoją miejscowość, nie pozwala na to przede wszystkim stan dróg, poza tym staramy się być samowystarczalni, a odkąd z powodu podwyżek cen paliwa zamknięto stację benzynową, każdy wyjazd jest bardzo przemyślany, skrupulatnie zaplanowany i przedyskutowany. Gros naszych wyjazdów wiąże się z przywiezieniem księdza na kolędę, za to lekarz przyjeżdża sam i zawsze na czas – odkąd musi pokrywać koszty pogrzebu gdy się spóźni…. Nie jeździmy nawet na wybory – od dawna nie ma to sensu: i bez wyborów znamy wynik, więc po co marnować czas i papier?

Tak więc żyjemy spokojnie, oszczędnie i ekologicznie. Taki tryb życia ułatwił nam odłożenie paru groszy na czarną godzinę, obawiamy się jednak, że właśnie nadeszła: ogłoszono obywatelską zbiórkę na podwyżkę Jedynej Wypłacanej w Gminie Pensji i na kolejne raty odszkodowań płaconych przez gminę za: nielegalną wycinkę drzew, uchybienia w składowaniu śmieci i narażenie obywateli na utratę mienia w pożarach poprzez zamknięcie hydrantów.

Co do tych nieszczęsnych hydrantów: nigdy nie mieliśmy pretensji o ich zakręcenie – podobno rolnicy kradli wodę, co groziło znaczną podwyżką jej ceny.

Nie da się kraść, to i złodziei wśród nas nie ma. My – spokojny, bogobojny ludek – znamy swoje miejsce. W świetlicy.”

Kiedy skończył czytać zrobiło się cicho, a wreszcie Furiat powiedział:

– Taaa, to może jak tu już jesteśmy, dach na świetlicy poprawimy?

Jak nigdy: bez szemrania, jeden poleciał po drabinę, drugi po narzędzia. Paru gmerało w zadumie pod czapką, a Nasz Nowy Sąsiad uśmiechał się niepewnie.

———————————-

[1] Unia wciąż nie daje nam spokoju! Dzieci tak ładnie bawiły się na przystanku…

[2] Powtarzał to słowo wiele razy, ale kazaliśmy mu przestać – przecież widać, że je sobie wymyślił!

[3] Zorientował się szybko jak bardzo taka twórczość oddaliłaby nas od zakończenia roboty, upał był nieludzki, a my nie wielbłądy – to chyba widać…?

Udostępnij:
4 komentarze
  1. Dzięki, pochwały zawsze mile widziane 🙂 Cieszę się, że 'aluzju poniał’ choć jeden czytelnik (ach! ach! czy jest ich więcej?!) – nurtuje mnie pytanie: kim jest? Nauczycielem? Księdzem? Lekarzem? Tym-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać? Wiem! Jesteś Naszym Nowym Sąsiadem! Pozdrawiam. Do zobaczenia w nowych odcinkach 🙂

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.