Dlaczego czasem mówimy „na psa urok”, a innym razem, że ktoś lub coś – na przykład wieś – ma w sobie specyficzny urok? Bo to słowo niejednoznaczne. Czasem oznacza powab, czasem siłę, która wpływa niekorzystnie na czyjeś losy.
A jak to jest z urokliwością srokowskich wsi?
Podobno są jeszcze tacy, którzy kojarzą wieś z ekologią, wytchnieniem i… lekkim zacofaniem. Tak myślą najbardziej niezorientowani lub… zauroczeni.
Ci, którzy przyjeżdżają w poszukiwaniu spokoju, szybko odkrywają, jak trudno znaleźć ciszę wśród wiecznie pracujących urządzeń. Oprócz samochodów i maszyn rolniczych niemal bez przerwy słychać inne odgłosy (dominują kosiarki i piły mechaniczne), zaś wśród nocnej ciszy rozlega się urokliwe szczekanie, ujadanie, skowyt i wycie. Chyba psów. Można się przyzwyczaić, ale nie można mówić o ciszy i spokoju.
Ekologia? Po zapadnięciu zmroku w powietrzu magicznie pojawia się woń, której nie da się pomylić z niczym innym: palący się plastik. Doświadczenie podpowiada, żeby mieszkania wietrzyć za dnia i że nie zaszkodzi zaopatrzyć się w domowy oczyszczacz powietrza. Taki urok.
To oczywiście drobiazgi w porównaniu z atrakcjami, których dostarcza nam przyroda, a ściślej mówiąc – zwierzęta. Dzikie zwierzęta. Od jakiegoś czasu co rusz mamy okazję obserwować je z bliska. Czasem nawet nie musimy wychodzić poza własną posesję! Czyż to nie urocze? Ależ oczywiście – przecież wszyscy jesteśmy miłośnikami zwierząt!
Przyjrzyjmy się zatem, z kim przyszło nam dzielić – czy może raczej zacieśniać – życiową przestrzeń:
Wilki. Niby nie słychać, żeby atakowały ludzi. Wiemy, że wystarczy tylko nie zbliżać się do miejsca, gdzie ucztują. Warto też grzecznie udzielić im pierwszeństwa, gdy przechodzą przez drogę, nie wyrzucać odpadków, które zwabią je swoim zapachem, zamykać psy w bezpiecznym kojcu, zrezygnować ze spacerów wśród lasów i łąk… Dociera do nas prawda, że w spotkaniu z wilkiem, który z jakiegokolwiek powodu (choćby dlatego, że znajdziemy się zbyt blisko jego legowiska czy świeżo upolowanej ofiary albo będzie zbyt słaby czy zbyt racjonalny, żeby biegać za czymś, co szybko ucieka na czterech nogach) nagle i wbrew wilczemu kodeksowi zobaczy w nas przystawkę, nie mamy żadnych szans. Doszło do tego, że czujność nie opuszcza nas nawet na ścieżkach rowerowych. Z jakiegoś powodu lubią z nich korzystać…
Nie one jedne: ścieżki rowerowe upodobały sobie również łosie. Może nie fascynują się nimi, ale też nie omijają. Generalnie łosie wydają się najbardziej pozbawione przesądów na temat miejsc, których należy unikać. Ich obecność nie zaskakuje już chyba nikogo, a populacja rozrasta się tak szybko, że niebawem przemyślimy trzy razy czy to dobry pomysł, żeby wyjść do ogrodu albo na spacer. Albowiem nie są ani przyjazne, ani płochliwe.
Może nieco dyskretniej, ale nie lękliwiej, rozgościły się bobry. Ciche, łagodne i – niestety – szalenie pracowite. Niektóre posesje zostały całkowicie ogołocone z drzew i krzewów. Pewien optymista stwierdził: „Wycięły mi wszystkie wiśnie i czereśnie, ale to nic – i tak szpaki zżerają wszystko zanim zdąży dojrzeć!”.
To oczywiście nie wyczerpuje listy wiejskich uroków.
Jest jeszcze wykluczenie komunikacyjne, które bezpośrednio przekłada się nie tylko na stan zdrowia mieszkańców, ale też na integrację, rozwój osobisty i sposób spędzania wolnego czasu.
Ale po co o tym mówić? Ograniczeni przepisami o ochronie konkretnych gatunków zwierząt, zaaferowani minimalizowaniem zagrożeń i finansowaniem naprawiania wyrządzonych przez nie szkód i tak niebawem zdecydujemy się na wyprowadzkę tam, gdzie problemy mają nieco inny wymiar, a już na pewno nie mają kopyt, rogów, dziobów, kłów ani pazurów.
W końcu nikt nie powiedział, że wieś traci urok tylko dlatego, że staje się bezludnym uroczyskiem, prawda?
Barbara Okurowska Budrewicz