Strzałki na kosakowskim zakręcie nadal nie działają!
…a ktoś kto kazał je tu postawić, najpóźniej teraz powinien to zrozumieć.
Najwyraźniej nawet znak nakazujący ograniczenie prędkości do 30 km na godzinę, też nie daje do myślenia. Może jest też tak, że kierowcy obeznani z tutejszymi drogami wierzą, że mogą więcej, a nieobeznani nie traktują poważnie ostrzeżeń. Trudno powiedzieć…
Wczoraj, między godz. 17 a 18 w Kosakowie zderzyły się dwa samochody osobowe. Stało się to przy dobrej widoczności i doskonałej pogodzie, na odcinku pomiędzy naszymi ulubionymi – a jednak pechowymi – zakrętami. W każdym razie samochód jadący od strony Srokowa zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się czołowo z autem jadącym jak Bóg przykazał. Nie spieszmy się z oceną, niech przyczyny wyjaśnia policja, skupmy się raczej na tym, dlaczego w tym miejscu tak często dochodzi do wypadków. Prawdopodobnie sumuje się tu lekkomyślność, bądź nieuwaga kierowców[1] ze specyficznym ukształtowaniem terenu, czyli ostrymi, ale i źle wyprofilowanymi zakrętami na dużej pochyłości terenu. Być może na pierwszym zakręcie droga jest też zbyt wąska – często można zaobserwować jak kierowca, uważnie trzymający się prawej strony, „łapie pobocze”, zwłaszcza, gdy z naprzeciwka nadjeżdża np. tir z przyczepą…
Od wielu lat próbujemy zainteresować tym miejscem instytucje powołane m. in. do tego, żeby chronić kierowców i pieszych, wszystkich użytkowników drogi. Doczekaliśmy się kawałka chodnika (dzięki temu dzieci mają bezpieczniejszą drogę do szkoły[2]), nakazu znacznego ograniczenia prędkości[3] i – naszych ulubionych – strzałek. Naprawdę chcieliśmy uwierzyć w ich moc, ale fakty mówią za siebie.
Zaś w odpowiedzi na prośbę o barierę energochłonną dowiedzieliśmy się, że jej konstrukcja stwarza zagrożenie dla kierowców (pamiętacie? już o tym pisałam). Kolejny raz patrząc na skutki wypadku myślę, że nie ma znaczenia czy samochód zatrzyma się na drzewie, słupku czy barierze, ale dla pieszego może to być jedyna gwarancja przeżycia, w każdym razie daje większą szansę.
Ktoś wspomniał o progach zwalniających – niewątpliwie działają nie tylko na wyobraźnię, ale i automatyczne reakcje osób prowadzących pojazdy. Być może jednak na drodze tej kategorii wyklucza się ich zamontowanie, ale na pewno mamy prawo oczekiwać, że ktoś znajdzie sposób na ograniczenie fantazji kierowców.
Może na początek częstsze patrole policji? Nie chcę jednak przeceniać ich roli. Choć niewątpliwie mają znaczenie psychologiczne – jednak zakręt nadal pozostaje obiektywnie niebezpieczny. Jak widać nie tylko podczas deszczu i gołoledzi. Czy w tym kraju, z którego jeszcze nie wszyscy uciekliśmy, jest ktoś kto się na tym zna?!
Mając nadzieję, że najdotkliwsze konsekwencje ograniczą się do finansów, osobom poszkodowanym w wypadku serdecznie życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. To przykre, że dla wielu osób nasza miejscowość kojarzy się tylko z traumą, szokiem i stratami, bo przecież mieszkają tu wspaniali ludzie: zimą posypują felerne zakręty piaskiem, zanim pojawią się odpowiednie służby biegną na pomoc, wyciągają z rowów, gaszą, zbierają rozsypane drobiazgi, wspierają… Wybaczcie, jeśli są w tych odruchach znamiona ciekawości i poszukiwania sensacji – to wszędzie tak działa, a przecież lepsze to niż obojętność, prawda?
Słowa uznania należą się też służbom, które pojawiły się na miejscu w ciągu 15-20 minut: strażakom – 3 jednostki (nasi jak zwykle najpierwsi!), ratownikom medycznym – 4 karetki i policji – 3 wozy. To właśnie z Wami nie chcemy mieć do czynienia i włos się jeży, kiedy na sygnale przejeżdżacie przez naszą miejscowość, a jednocześnie wiemy doskonale, że dzięki Wam jest po prostu mniej strasznie…
[2] W każdym razie te, które nie wpadną do dziury. Pojawia się uporczywie, może nawet magicznie, jakby na śmiech tym, którzy próbują ukryć wielką wyrwę pod warstwą piasku i wciąż na nowo, cierpliwie układaną kostką…
[3] na które zważa niewielu, łącznie z kierowcami tirów, a nawet maszyn rolniczych. To też ciekawy obrazek: niezależnie od tego, z której strony nadjeżdża – zwłaszcza kierowca niezorientowany w kosakowskich meandrach – nagle dociera do niego, że ograniczenie do trzydziestki nie było żartem, ani przesadą. Jeszcze większe wrażenie – nie na wszystkich oczywiście! – robi widok dzieci na przystanku. O tym też uprzedza odpowiedni znak drogowy, ale kto by wierzył wszystkim znakom!