Lubimy myśleć, że w życiu lepiej – szlachetniej – jest dawać niż brać. Tymczasem dawać jest nie tyle lepiej co łatwiej, bo dawanie to jednak najczęściej dzielenie się tym co nam zbywa. Oczywiście można tu wpisać także poświęcenie czasu i ciężką pracę, obdarowywanie dobrym słowem, czy choćby uśmiechem, a jednak – większości z nas – kojarzy się z wręczaniem czegoś konkretnego. W dodatku kiedy kogoś obdarowujemy, mamy uczucie spełnienia dobrego uczynku, utwierdza nas to w poczuciu bycia dobrym człowiekiem, poprawia humor, czyni silnymi, bo panujemy nad sytuacją, której obdarowany nie mógł być może sprostać. Te właśnie uczucia – nawet, jeśli nie są motorem naszego działania – są swojego rodzaju wartością dodaną, nie zawsze poddawaną analizie, a jednak obecną, rozświetlającą naszą podświadomość, która zaczyna lubić takie akty człowieczeństwa, bo działają lepiej niż dopamina, serotonina i endorfina razem wzięte 🙂
Rzadko przychodzi nam do głowy, że brać jest o wiele trudniej. Wydaje nam się, że obdarowując uszczęśliwiamy kogoś i tym zazwyczaj zaczynają się i kończą nasze przemyślenia na ten temat.
Tymczasem, żeby brać, trzeba w sobie pokonać wiele oporów, nazwać swoją bezsilność, zwyciężyć własną dumę i jeszcze okazać wdzięczność.
Dosłownie kilka dni temu zakończyła się akcja „Szlachetna paczka”. Choć nie byłam wolontariuszem ani beneficjentem, Los sprawił, że miałam okazję poznać przedstawicieli jednej i drugiej grupy. Widziałam zaangażowanie wolontariuszy: szczere, pełne poświęcenia i wiary w sens misji. Rozmawiałam z przyszłymi beneficjentami zanim wyrazili zgodę, zanim zrozumieli, że sami nie podołają, zanim dojrzeli do decyzji, żeby pozwolić sobie pomóc. Niektórzy z nich, zanim znaleźli się w ciężkiej sytuacji, sami chętnie udzielali pomocy… Inni walczyli z własną ambicją, ze strachem przed tym co sąsiedzi powiedzą i z obawą czy będą mogli kiedykolwiek odwdzięczyć się światu.
Chyba dlatego tak smutno się robi kiedy słyszę, że są darczyńcy, którzy myślą, że obdarowanie czymkolwiek, nawet śmieciem, powinno ucieszyć obdarowanego. Zastanawiam się co komuś takiemu chodzi po głowie? Przecież zna zasady, nikt nie zmusza go do udziału w akcji. Jest człowiekiem głupim czy złym?
Sprawa, która leży mi na sercu dotyczy pani Kamili (25 l.) wychowującej niepełnosprawnego syna Pawełka (6 l.). Pani Kamila od 4 lat samotnie zajmuje się synem, po tym jak odszedł od niej mąż dowiedziawszy się o chorobie dziecka. Obecnie są po rozwodzie. Ojciec chłopca poza płaceniem alimentów w żaden sposób nie wspiera pani Kamili. Kobieta bardzo chciałaby podjąć jakąś pracę, ale nie może, bo chory syn wymaga całkowitej opieki: cierpi na autyzm i opóźnienie psychomotoryczne. Paweł chodzi do ośrodka na terapię zajęciową, która trwa cały dzień, tak jak w normalnej szkole, ale mama musi mu bez przerwy towarzyszyć. Chłopiec korzysta również z prywatnych zajęć z logopedą, ale nie zawsze starcza na nie pieniędzy. Po odliczeniu kosztów leczenia i utrzymania mieszkania na życie pozostaje ok. 350 zł miesięcznie na jednego członka rodziny. Pani Kamila już dawno pożegnała się z marzeniami o studiach czy własnym mieszkaniu, zastąpiła je codzienna troska o to, żeby mieć czym w miarę zdrowo nakarmić dziecko i ubrać je, a na końcu tej listy było marzenie o… szafie, bo jak dotąd ubrania trzyma w kartonach.
Niestety, znalazł się darczyńca, który zaoferował pomoc. Niestety, bo szafa jaką dostarczył nie nadawała się do użytku – w ostateczności można by ją było postawić w garażu lub podmokłej piwnicy, ale podarowanie jej osobie takiej jak uboga matka wychowująca chore dziecko, było jak akt poniżenia i szyderstwa.
W związku z tym wolontariusze Szlachetnej Paczki, którzy już i tak zakupili dla Pawła i jego mamy, wszystko to czego nie dostarczył właściciel śmiecia, postanowili zebrać środki na nową szafę. Myślę, że nawet nie chodzi im o ratowanie dobrego imienia Szlachetnej Paczki, lecz kieruje nimi normalny ludzki odruch: naprawić krzywdę wyrządzoną człowiekowi i tak skrzywdzonemu przez los.
Jeśli wśród czytelników naszej strony jest ktoś kto widzi sens takiego działania i zechce się przyłączyć podaję numer telefonu pani Beaty, która wzięła na siebie przeprowadzenie i rozliczenie zbiórki: 608 396 152 i która odpowie na każde pytanie. Każda wpłata, nawet 10 zł, ma sens – przecież nawet dom powstaje z pojedynczych cegieł, prawda?
Tak więc: „Lepiej dawać niż brać”, czy: „Łatwiej dawać niż brać”? Teraz widzę, że jedno i drugie jest zadaniem trudnym. Mimo to nie powstrzymujmy się przed dzieleniem się z innymi, ani przed przyjmowaniem darów. Życie to wzloty i upadki: dziś biorę, ale zawsze jest coś, czym można obdarować innych, wystarczy się tylko rozejrzeć i zaprzyjaźnić z Empatią, która mieszka w każdym z nas, tylko czasem jest bardzo nieśmiała 🙂 A może nieufna?
No i trzeba bardzo uważać, żeby Empatia nie pomyliła nam się z Utylizacją – dla niektórych, jak widać, te słowa brzmią strasznie podobnie, strasznie.
Życzę udanych świąt – niech dodatkowe miejsce przy stole nie będzie tylko pustym symbolem, tak niewiele trzeba, żeby się wypełniło…
W projekcie Szlachetnej Paczki jest tak, że jak Darczyńca wybierze rodzinę, której chce zrobić Paczkę, to historia (opis) rodziny wraz z wymienionymi potrzebami znika z systemu. Darczyńca w tym momencie bierze na siebie odpowiedzialność zrobienia Paczki i nikt inny nie ma dostępu do historii wybranej rodziny. Tak więc warto w sposób przemyślany, z grupą przyjaciół wybrać rodzinę i zrobić dla niej Paczkę, aby docenić waleczność i starania rodziny w ich trudnej codzienności.
To tak… na przyszły rok 🙂