Tylko tyle i aż tyle…

Od kilku lat nasza szkoła nie organizowała ferii zimowych. Rodzice pytali o to od czasu do czasu i za każdym razem dowiadywali się, że dzieci nie lubią wstawać w dni wolne od nauki, w związku z czym po prostu nie ma dla kogo się wysilać.

Ponieważ w okolicznych wsiach, gminach, miastach, województwach, krajach i galaktykach dzieci lubią uczestniczyć w ciekawych zajęciach, rodzice wymyślili sobie, że jak się wezmą za to wspólnie z nauczycielami to wszyscy będą mieli satysfakcję. Dlatego zwrócili się do szkoły z pismem zawierającym prośbę o współpracę w – niewątpliwie niełatwym (skoro niepodejmowanym od tylu lat) – przedsięwzięciu. Napisali między innymi: „Zdajemy sobie sprawę, że – choćby w związku z brakiem funduszy – bardzo trudno jest zrealizować tego rodzaju przedsięwzięcie. Wierzymy jednak, że wspólnie: rodzice i szkoła, jesteśmy w stanie temu podołać.

„(…) jesteśmy gotowi poświęcić swój czas, aby pomóc w opiece nad uczestnikami i mamy pomysły, którymi w każdej chwili możemy się podzielić. Od Państwa, jako profesjonalistów w dziedzinie pracy z dziećmi, oczekujemy zrozumienia, entuzjazmu i gotowości do współdziałania.”

Mimo braku wiążącej odpowiedzi podjęli odpowiednie kroki, żeby na pewne działania nie było za późno, m.in.:

– nawiązali kontakt z firmą, która bezpłatnie wypożyczyła im gry planszowe nowej generacji, nie ponieśli kosztów nawet za przesyłkę w obie strony;

– umówili się z osobami, które mogły poprowadzić zajęcia (np. z trenerem taekwondo i jego uczniami);

– uzgodnili między sobą kto będzie pełnił dyżury każdego dnia, tak aby nauczyciele i osoby prowadzące zajęcia mogły się skupić na swojej pracy (oczywiście, że nauczyciele na co dzień świetnie sobie radzą bez pomocy rodziców, tu jednak nie wiadomo było ilu uczestników i w jakim wieku przypadnie na każdego z nich, stąd nasza troska 🙂

– zgłaszali własny udział w prowadzeniu niektórych zajęć;

– szukali pomysłu na drugie śniadanie dla uczestników;

– prowadzili rozmowy z nauczycielami, którzy chcieli z nimi prowadzić rozmowy (to trochę skomplikowane, ale na szczęście zaobserwowano tendencję wzrostową);

– przeorganizowywali swój czas pracy, załatwiali wolne, zmieniali rezerwację biletów lotniczych – wszystko po to, żeby być, uczestniczyć, żeby się udało; pozostali służyli chociaż radą i pomysłami 🙂

– opracowywali plakaty i ulotki, które miały nagłośnić i sensownie poinformować o ich planach;

…i cały czas cierpliwie słuchali, że to wszystko psu na budę, że dzieci i tak nie przyjdą…

Oto frekwencja w drugim tygodniu ferii (nie uwzględniono tu rodziców):

1 dzień – 28 osób

2 dzień – 33 osoby

3 dzień – 36 osób

4 dzień – 40 osób

5 dzień – 46 osób

Jak widać, w sumie w ciągu 5 dni uczestniczyło niemal tyle dzieci ile na co dzień uczęszcza na lekcje i do przedszkola. Każde z nich miało zapewnioną serdeczną opiekę, rozrywkę i poczęstunek (herbata, zimne napoje, ciasta, ciasteczka, owoce).

Jesteśmy ogromnie wdzięczni nauczycielom, bez których zajęcia nie miałyby takiego kształtu i blasku, oraz osobom, które na różne sposoby (no, choćby te ciasta…) przyczyniły się do zrealizowania pomysłu z feriami w roli głównej.

Może w następnym roku Miłościwie Nam Panujący Organ Prowadzący, który – trzeba przyznać – zauważył, że „słyszał, że ferie się udały”, zechce NAPRAWDĘ zorganizować dowóz dla dzieci dojeżdżających? Bo, niestety, tych było niewiele – nie każdy dysponuje samochodem i nie każdy lubi wielokilometrowe spacery w mroźny lutowy dzień.

To tyle.

Nie patrzymy na to jak na spektakularny sukces, choć miło było słyszeć westchnienia: „Szkoda, że to ostatni dzień…” Rozumiemy też, że szkoła generalnie służy nauczaniu, a nie zabawie. Warto jednak zauważyć, że zabawa ma niejedno oblicze: uczestnicy zajęć, o których mowa nauczyli się wiele poprzez zabawy, które im zorganizowano. Muzyka, ruch, twórczość artystyczna, gry planszowe, kreatywne przebieranki, atmosfera życzliwości, no i „wspólna nauka lepienia pierogów”, której „nie zabrakło” – wszystko to dało dzieciom radość, pozwoliło poznać swoje ograniczenia, rzucić wyzwanie wyzwaniom 🙂 i zobaczyć, że wolny czas można wspaniale spędzać w gronie kolegów, niekoniecznie nawet z tej samej klasy i niekoniecznie przed komputerem, że dorośli  – nawet nauczyciele i dyrektor szkoły – też bywają wspaniałymi partnerami w zabawie.

 

I właśnie dlatego w osłupienie wprawił nas pewien artykuł zilustrowany zdjęciami z „naszych” zajęć:

„Artykuł” opublikowany na stronie srokowo.wm, dnia 12.02.2015 pod tytułem: „Ferie zimowe w Solance” (http://srokowo.wm.pl/246735,Ferie-zimowe-w-Solance.html#axzz3S2FicRKl): Sprostowanie i uwagi organizatorów i pomysłodawców ferii w Srokowie:
„Ferie w Solance zorganizowane zostały przede wszystkim z myślą o uczniach, którzy musieli pozostać w domu.” Ferie zawsze organizuje się z myślą o uczniach, którzy nie wyjechali z domu. Przecież ci co wyjechali i tak nie przyjdą… 
„Szkoła w Srokowie organizowała zajęcia przez całe dwa tygodnie czasu wolnego,” – ale gdyby zależało to TYLKO od szkoły, zajęcia odbyłyby się „tylko” w pierwszym tygodniu ferii. 
…”natomiast szkoła w Solance tylko w drugim tygodniu ferii.” – może nawet ktoś chciał robić to „całe dwa tygodnie czasu wolnego”, ale siedemnaście razy usłyszał, że „dzieci i tak nie przyjdą” i odpuścił. 
„W pierwszym tygodniu ferii dzieci ze Srokowa uczestniczyły w zajęciach sportowych w sali gimnastycznej tamtejszej szkoły.” W ciągu całego tygodnia takie zajęcia odbyły się trzykrotnie. 
Poza tym dwukrotnie zorganizowany był wyjazd na kryty basen do Kętrzyna. …ale każdy uczeń mógł pojechać tylko raz, bo było tak wielu chętnych.  
W drugim tygodniu ferii do organizacji zajęć przyłączyli się rodzice. Nieprawda, to rodzice byli pomysłodawcami ferii i poprosili nauczycieli o współpracę. Część nauczycieli PRZYŁĄCZYŁA SIĘ więc do rodziców, a nie odwrotnie. 
Dzieci wspólnie z rodzicami uczestniczyły w zajęciach akrobatycznych, plastycznych, cyrkowych i muzycznych. Co jest zjawiskiem bezcennym dla wszystkich: dla dzieci, rodziców i nauczycieli. Mimo to usłyszeliśmy komentarz, że „szkoła nie organizuje ferii dla rodziców, lecz dla dzieci”… 
Odbył się też konwent gier planszowych, pokaz taekwondo i pokaz mody baśniowej. …konwent gier, pokaz taekwondo (z treningiem dla chętnych), zajęcia muzyczne i nauka lepienia pierogów – to wydarzenia, które wymagały zaangażowania osób z zewnątrz, nie związanych z naszą szkołą – nikt nie wziął od nas ani grosza za swój udział czy występ, ani za sprzęt, podróż czy materiały, które były konkretnym kosztem w danym przedsięwzięciu. 
Nie zabrakło wspólnej nauki lepienia pierogów. Jak wyżej. 
Podczas wszystkich zajęć codziennie było spore zainteresowanie ze strony dzieci, ale też dorosłych. Jak widać dorośli lubią uczestniczyć nie tylko w szkolnej choince, którą ostatnio próbowano zorganizować w środku tygodnia, co uniemożliwiłoby udział tych właśnie osób. 
W Solance zorganizowane zostały zajęcia sportowe, plastyczne, matematyczne oraz czytanie bajek i baśni dzieciom. (no tak, to przecież artykuł o feriach w Solance…)
Tu także uczniowie wyjeżdżali na basen do Kętrzyna. Raz.
 

Każda forma zajęć wyciągających dziecko z domu…. 

 

 

 

….umożliwia czynne spędzanie czasu wolnego, przynosi korzyść młodemu pokoleniu…. 

 

 

 

 

 

 

 

…a także daje szkole satysfakcję z dobrze wykonanej pracy.

 

 

 

 

 

 

 

– organizatorzy drugiego tygodnia ferii nie „wyciągali” dzieci z domu, tylko je serdecznie zapraszali (właśnie razem z rodzicami) na ciekawe zajęcia… 

…dlatego w piśmie z prośbą o wspólne zorganizowanie ferii napisali: „Naszym celem jest zachęcenie dzieci, aby czas wolny od nauki, tj. okres od 26.01 do 6.02.2015 r., spędzały inaczej niż przed komputerem czy telewizorem. Chcielibyśmy zorganizować zajęcia ruchowe, ale także w formie rozrywek intelektualnych. Jesteśmy przekonani, że przy odrobinie dobrej woli na terenie naszej szkoły (…) da się zorganizować zajęcia, które nie pozwolą dzieciom pozostawać we własnych czterech ścianach.”  

 

…w związku z powyższym Autor powinien najpóźniej teraz napisać, że serce mu rośnie kiedy widzi zaangażowanie rodziców i autentyczną chęć współpracy ze szkołą, jest wdzięczny za pracę jaką wykonali, zachwycony ich pomysłami i dumny z nauczycieli, którzy wsparli ich swoim doświadczeniem i życzliwością i że jest mu trochę głupio, bo nie wierzył w powodzenie całego przedsięwzięcia, ale  teraz serdecznie się z niego cieszy i szczerze gratuluje.

Najlepiej gdyby się ten artykuł nie pojawił wcale – nie czekaliśmy na fanfary, ale nie spodziewaliśmy się też czegoś tak… małego.

 

Udostępnij:
3 komentarze
  1. Bravo bravo w końcu ktoś nazwał rzeczy po imieniu. Mam nadzieję, że następnym razem autor tekstu na srokowo.wm zastanowi się zanim całą zasługę organizacji ferii weźmie na szkołę. Bo gdyby nie rodzice to takich ferii jak w tym roku nie mielibyśmy wcale. Szkoda tylko że niektórzy są innego zdania, ale chyba to te osoby które nie widziały z jakim zaangażowaniem pracowali nie tylko dla swoich pociech.

  2. Z wypowiedzi uczestników, Ferie 2015 były Udane,Wspaniałe,Niepowtarzalne i szkoda, że są takie opory aby to powiedzieć głośno!!!!
    Może w końcu OP zrozumie, że są one potrzebne – bo inne gminy, miasta, powiaty dawno już to zrozumiały! Nie wszystkich stać na wyjazd w góry, nie każdy rodzic ma czas wolny w ferie – więc nie pozwólmy aby dzieci ten wolny czas spędzały tylko przy komputerach i nie narzekajmy potem, że dzieci i młodzież jest trudna!!! Dajmy im coś od siebie ……….

  3. Tak, to prawda, pojawiło się sporo głosów chwalących udane ferie. Ten nędzny i kłamliwy artykulik na srokowo.wm mógłby się w ogóle nie pojawiać. Rodzice postarali się, dali z siebie wszystko, dzieci były zachwycone feriami… A autor tego artykułu, zamiast napisać, że to dzięki pomysłowości i zaangażowaniu rodziców i niektórych nauczycieli wyszły super ferie, to zwyczajnie „zasadził” im kopa! Ot, i takie mam odczucia…

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.