No i zaczęło się: radni przystąpili do pracy.
A zaczęli ambitnie – w tym samym dniu komisja łączona i sesja. Jestem pełna podziwu, bo zwykle komisje odbywają się kilka dni przed sesją. Najwyraźniej stwierdzono, że to strata czasu, kto ma swoje zdanie jest w stanie wyrazić je bez zastanowienia, a kto nie ma i tak nie będzie go miał. W każdym razie cokolwiek się postanowi/ustali nie będzie już czasu na wahania, głębsze przemyślenia i sprostowania.
Ale może się mylę.
Tak więc 29 grudnia odbyła się III sesja naszej nowej rady gminy z naszym nienowym wójtem.
Nie mogłam sobie odpuścić, musiałam zobaczyć naszych radnych w akcji już teraz, żeby obserwować jak się rozwijają i ewoluują na przestrzeni kolejnych, niewątpliwie świetlanych lat.
Zacznijmy od mojego ulubionego stałego punktu programu „Interpelacje i zapytania radnych”. Dlaczego tak go lubię? Bo trochę przypomina grę w ping-ponga – pryska gdzieś na chwilę śmiertelna powaga zebranych i toczą się „dialogi na cztery nogi”. Oto próbka:
Radna: – Chciałam zapytać odnośnie tych lamp. Jeszcze nie świecą.
Wójt (z uśmiechem): – Ale są. To jest nadzieja. (po chwili poważnie): – Sprawa jest w toku załatwiania.
No i mamy konkretną odpowiedź! Można? Można!
Radny: – Co z przystankami? Kiedy zostaną ustawione wiaty?
Potem dodaje, że to nie fair wobec ludzi stojących o tej porze roku na przystankach, że tak się nie godzi, że marzną dzieci czekające na dojazd do szkoły i do domu, że nie można tak tego zostawić.
Wójt: – Wiaty trzeba zakupić. Rozpisać konkurs itp., ale i tak nie ma na to środków.
No i od razu lepiej: wiemy na czym stoimy [1] !
Potem padają pytania i wnioski:
– o zmiany w organizacji ruchu drogowego (np. o postawienie znaku ograniczającego prędkość w jednym miejscu, a o zlikwidowanie nakazu skrętu w prawo w innym itp.),
– o oświetlenie miejsc ogarniętych mrokiem tak, że nie można trafić do własnego samochodu na parkingu i
– propozycja podniesienia opłat za niszczenie drogi w związku z prowadzeniem firmy posługującej się ciężkim sprzętem i tylko ta sprawa wywołuje jakąś reakcję (tzn. przeczący ruch głową i przelotny uśmiech). Dowiedzieliśmy się wtedy, że przecież właściciel płaci podatki jak my wszyscy i ma prawo z drogi korzystać. Argument, że pozostali użytkownicy też płacą, a są zmuszeni jeździć po drodze uszkodzonej nie trafia na podatny grunt.
Pozostałe problemy zostaną zbadane przez specjalnego agenta gminy (może nawet dwóch), choć przecież wszyscy wiemy, że kwestia ustawiania znaków drogowych leży w kompetencji innego urzędu, a latarnie z definicji są kłopotliwe, bo albo są, ale nie świecą, albo ich nie ma i jakże ta uboga gmina, która skazuje swoich obywateli na uświerknięcie w oczekiwaniu na autobus miałaby znaleźć środki na oświetlenie parkingu tym, którzy jednak na przystankach nie marzną?
Dokładnie w dwudziestej minucie obrad tuż przed podjęciem uchwały w sprawie ustalenia wynagrodzenia wójta przewodniczący prosi o 10 minut przerwy, podczas której zamierza przeprowadzić rozmowę z radnymi w osobnym (sic!) pomieszczeniu. Wracają po 12 minutach i dowiadujemy się, że – jak wyraził się jeden z radnych – „Wszystko już zostało powiedziane, przytoczone, wyjaśnione. Uważam, że można zamknąć dyskusję.” Przewodniczący: „Wobec tego zamykam dyskusję. Proszę o odczytanie uchwały”. I zamknięto ją!
Niesamowity ze mnie gapcio! Nawet nie zauważyłam, żeby rozpoczęto jakąkolwiek dyskusję, a ona się wzięła i skończyła. Ależ oni mają tempo! Jestem pod wrażeniem. Postanawiam bardziej się skupić przed następną dyskusją.
Na szczęście w przebiegu głosowania dowiedziałam się chociaż, że (przy jednym głosie wstrzymującym się) pensja wójta zostaje na dotychczasowym poziomie. Niesamowite emocje, przecież wobec braku środków na sprawy tak pilne jak przystanki (i – o czym za chwilę – jeszcze pilniejsze), istniało ryzyko wprowadzenia polityki zaciskania pasa i obniżenia wynagrodzenia! Ufff!
Potem dowiedzieliśmy się kto będzie nas reprezentował w Związku Gmin „Barcja”. Padło na radnego Piotra Dziadonia, którego kandydaturę poparto jednogłośnie. Strasznie jestem ciekawa na czym polega jego rola i co daje nam przynależność do owego związku. Trzeba kiedyś wreszcie zgłębić ten, pasjonujący zapewne, temat…
Następnie odbyło się głosowanie nad tradycyjną już zmianą Wieloletniej Prognozy Finansowej Gminy Srokowo na lata 2014-2019 [2]. Niestety, szczegóły poznam dopiero z oficjalnego protokołu (najpóźniej za miesiąc, czas szybko leci!), bo znów okazało się, że ktoś tylko udaje, że chce nam coś przekazać, a tak naprawdę odbębnia pańszczyznę. Niewtajemniczeni mają najwyraźniej pozostać w błogiej niewiedzy [3]. Mam nadzieję, że radni, którzy znowu jednogłośnie to-to przyjęli naprawdę wiedzieli czego dotyczyła wypowiedź, bo ja nie rozumiałam nawet w jakim przekazywana jest języku [4] .
W chwili przeznaczonej na wolne wnioski i zapytania radna, którą wcześniej niepokoiły nieaktywne latarnie zapytała o środki na wyposażenie świetlicy w jej miejscowości. Wobec wszystkiego co do tej pory usłyszeliśmy jestem pewna, że się znajdą.
Zaś inna radna, najwyraźniej nie zrażona biedą wyzierającą z każdego kąta naszej gminy, odważnie zapytała o decyzje odnośnie dachu szkoły, który nie od wczoraj wymaga remontu: Swojego czasu zgłaszano problem dachu na budynku szkoły. Czy chociaż na czas zimowy przygotowano coś w tej sprawie, żeby zabezpieczyć tę część dachu, aby dachówki się nie obsuwały? Nadchodzi zima, wiadomo, że będzie więcej śniegu, przyjdą wiatry (…)
Do odpowiedzi zgłasza się dyrektor szkoły, który zapewnia, że: Dachówki zostały poprawione jeszcze pół roku temu. Innego zabezpieczenia na dzień dzisiejszy nie można zrobić. Na tą chwilę uzyskujemy temperaturę [5] taką jaka powinna być, czyli plus osiemnaście stopni w pomieszczeniach. Oby tak dalej. Zobaczymy jak będzie w chłodniejsze dni. Nie możemy zabezpieczyć w inny sposób dachu. Jedyny sposób to, żeby ten dach po prostu wyremontować. 200 tysięcy zaplanowano w budżecie, jak państwo uchwalicie budżet to ruszy inwestycja.
Radna: Ja o temperaturę nie pytałam. Zastanawiałam się, choć co prawda nie jestem budowlańcem, czy nie ma możliwości zabezpieczenia jakimiś siatkami, żeby nie było możliwości spadania dachówek na dół. Wiem, że remont na razie nie wchodzi w grę.
Dyrektor: Ja nie jestem inspektorem do spraw nadzoru budowlanego. Nie znam czy są takie sposoby, które powodują zabezpieczenie dachu. Na tą chwilę, przy wiatrach jakie były, dachówki trzymają się bardzo dobrze.
Wójt: Dachówki nie spadają bez przyczyny, tam łażą kuny pod tymi dachówkami i one zwalają te dachówki i konstrukcja jest naruszona przez te zwierzęta. W tej chwili ich tam nie widać, ale były okresy, że pojawiały się i wtedy wiatr podrywa te dachówki i następuje obsuwanie tych dachówek, ale na razie sprawa jest opanowana. Jest zabezpieczony dach na tyle, że nie cieknie i czeka na swoją chwilę…
Druga Radna: Nie to jest problemem co narusza te dachówki tylko czy istnieje sposób zabezpieczenia przed upadkiem tej dachówki z dużej wysokości. Nikt z nas nie jest w stanie stwierdzić kiedy tam wejdzie kuna i kiedy zawieje wiatr i spowoduje, że odsunięta czy naruszona dachówka spadnie. Problem polega na tym, że tam są ciągle dzieci: zarówno w dzień jak i popołudniami, a jedynym systemem zabezpieczenia, który został zastosowany podczas ostatniego zdarzenia, było otoczenie budynku taśmą (aby dzieci nie podchodziły zbyt blisko ścian budynku – przypis red.) Nie wierzę w to, że nie ma systemu, który spowodowałby, że dachówka obsuwając się, zatrzyma się przed rynną. Po prostu nie wierzę, że technicznie nie jest to do zrobienia. I nie jest to duży koszt. Nie zasłaniajmy się kwestią 200 tysięcy na remont dachu, który mamy w budżecie na 2015, dlatego że wiemy wszyscy, że jest to budżet, który może nie zostać zrealizowany, prawda? Chyba nie chcemy, żeby ktoś oglądał szkołę w Srokowie w telewizji kiedy zdarzy się wypadek? To nie jest zabawa, to jest kwestia bezpieczeństwa. Chcielibyśmy poprosić o to, aby przyjechał inspektor nadzoru i wydał pisemną opinię na temat bezpieczeństwa dzieci pod kątem tych spadających dachówek. Czy istnieje taka możliwość?
Wójt: Istnieje taka możliwość, ale jak zamknie szkołę to co będzie?
W tym momencie przewodniczący sugeruje sposoby działania, wspomina o wysięgniku, przy pomocy którego łatwiej spenetrować dach, a po chwili pyta: Nie wiem, drążymy jeszcze ten temat czy…?
Druga Radna: Ja chciałabym wiedzieć kiedy to zostanie zrobione, bo to jest kwestia naprawdę dosyć paląca.
Wójt: Trzeba jakiś wniosek sprecyzować: czy to ma być siatka nałożona na dach czy to ma być ostrzeżenie Uwaga spadające dachówki, czy otoczenie terenu wokół budynku?
Druga Radna (lekko skonsternowana): Chciałby pan, żebyśmy zrobili jakąś ekspertyzę?!
Wójt: Nie, żeby wniosek sprecyzować…
Tu dochodzi do wymiany pomysłów kto najlepiej to zrobi, wreszcie spór rozstrzyga przewodniczący, który przypomina, że gmina ma człowieka, który powinien sobie z tym poradzić [6] i [7] .
Następnie zabrał głos dyrektor domu kultury informując o styczniowym Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i zachęcając do udziału. W swoim czasie zostaną rozwieszone plakaty z dokładną informacją.
Tuż potem dowiedzieliśmy się, że lada chwila wszyscy otrzymają nowe pojemniki na odpady i że od początku 2015 roku obowiązują niższe ceny za wywóz śmieci – nie trzeba składać nowych deklaracji, wystarczy od stycznia wpłacać obniżoną stawkę. Jeszcze nie wiadomo nic na temat losów czarnych pojemników, których używaliśmy dotychczas. Najprawdopodobniej zostaną zabrane w późniejszym terminie.
Kierowniczka srokowskiego GOPS poinformowała o zasadach wyrabiania i korzystania z Karty Dużej Rodziny – dla rodzin z co najmniej trójką dzieci [8] .
*****
Doprawdy pasjonujące widowisko. Gdyby tak pokusić się o podsumowanie:
– Dowiedziałam się, że kluczowe kwestie „zostały omówione”, ale nie poznałam stanowiska poszczególnych radnych.
– Nasi radni potrafią zamknąć nierozpoczętą dyskusję.
– Naprawdę ważne sprawy W CZASIE SESJI radni omawiają na osobności.
– Nadal będziemy marznąć na przystankach.
– Mówiąc o likwidacji lub stawianiu znaków drogowych nikt z radnych nie zająknął się na temat, który jest prawdziwą drogową bolączką: ograniczenie prędkości na nowej drodze na odcinku Srokowo-Solanka „uzasadnione” dziwacznym znakiem („konary drzew w przestrzeni powietrznej nad jezdnią” -bo za nic nie da się tego inaczej odczytać!), jakbyśmy wszyscy jeździli piętrowymi autobusami z anteną i żurawiem na dachu i – żeby było bardzo śmiesznie – obowiązujące na odcinku, gdzie jest ścieżka rowerowa – natomiast genialny organizator ruchu drogowego pozwala nam przyspieszać tam, gdzie rowerzysta jest równorzędnym użytkownikiem drogi. Czekam kiedy nasza Rada Gminy każe się komuś puknąć w głowę…
– Władza stara się odmawiać sprawiedliwie: dlatego jedni marzną, a inni błądzą w mroku (jeśli ktoś ma oba problemy to chyba coś z nim nie tak, z pechowcem nikt nie będzie się zadawał!)
– Radny nie może poprzestawać na zgłaszaniu tego co jest do zrobienia, musi jeszcze umieć precyzować wnioski niczym inspektor dowolnego nadzoru, żeby pan wójt wiedział czy do ogarnięcia problemu potrzebny będzie pracownik interwencyjny, inżynier, wiązka dynamitu czy Batman.
– …A WSZYSTKIEMU I TAK WINNE SĄ KUNY!
————————————-
[1] Na wygwizdowie.
[2] Ten punkt programu nieodmiennie przywodzi mi na myśl serial wszechczasów „Moda na sukces”: niezależnie od tego, w którym momencie zaczniemy go śledzić okazuje się, że wiemy tyle samo, czyli wszelkie – nomen omen – posunięcia miały już miejsce, a scenarzysta i tak ma jakieś pomysły, zwyrodnialec jeden!
[3] Sesji obowiązkowo mają się przysłuchiwać sołtysi, oraz dyrektorzy i kierownicy jednostek samorządowych; wolni słuchacze, tacy jak ja, stanowią dramatyczną mniejszość, niemniej wszyscy chcieliby usłyszeć coś więcej niż niezrozumiałe mamrotanie; inaczej zwyczajnie tracimy czas
[4] W sumie było to nawet fascynujące: przy odrobinie wyobraźni można było odnieść wrażenie, że się uczestniczy w jakimś tajnym obrzędzie…
[5] ?
[6] Jak dobrze, że na sali był ktoś dostatecznie przytomny, bo jeszcze chwila, a dwie panie radne musiałyby włazić na dach i osobiście rozciągać siatkę mimochodem analizując stan poszycia, żeby zlazłszy z drabiny szybciutko nakreślić dogłębną analizę stanu budynku szkoły od piwnic aż po dach skoro tak dobrze im idzie.
[7] Mówiąc wprost – bierze za to pieniądze.
[8] Szerszych informacji udzielimy niebawem
Nasuwa mi się określenie, które już swojego czasu krążyło „sesja-sesja”. Miało ono związek z zaproszeniem radnych w trakcie sesji (ok. 3 lat temu) do innego pomieszczenia, aby porozmawiać nad poruszanym problemem z dala od słuchaczy i ich uszu.
Dlaczego tutaj pan radny nie podkreślił, że wszystko już zostało powiedziane na komisji i można przejść do głosowania?
A tak w ogóle to zastanawia mnie legalność takiego zachowania na sesjach, które są przecież otwarte dla wszystkich, aby każdy obywatel mógł być świadkiem podejmowanych demokratycznie i praworządnie decyzji (a chyba pokątne wywieranie wpływu, żeby nie powiedzieć – nacisku, nie leży u podstaw praworządności?).
Szkoda, że żaden radny nie zastanowił się nad tym, mimo, że kiedyś obserwując dane zjawisko wyrażał dezaprobatę na takie praktyki.
Wierzę, że to chwilowe i podyktowane brakiem praktyki 🙂
Witaj. Wydarzenie, o którym mówisz nazywano chyba „sesja w sesji”.
Ja też nie wiem (na razie) nic na temat przepisów jeśli chodzi o takie działania. Nawet jeśli jest to zgodne z przepisami to odnoszę wrażenie, że jest zwyczajnie…niegrzeczne. Każdy z nas unika sytuacji kiedy to wywołuje się kogoś z towarzystwa, aby z nim poszeptać, bo tworzy się niezręczną sytuację i naraża (siebie i rozmówcę) na niezdrowe domysły. Czy tu sprawa była aż tak ważna? Nie wiem. Nawet nie chcę wiedzieć. Niesmak w każdym razie pozostał.
Myślę, że idziesz za daleko w domysłach na temat wywierania nacisku na kogoś – ja wierzę w rozsądek naszych radnych i mam nadzieję, że takie działania bardziej ich rozbawią niż zmuszą do czegokolwiek. Zresztą, nie wiedząc o co chodzi możemy sobie gdybać w nieskończoność, tak?
Nie wiesz też czy radni zastanawiali się nad tym czy nie, prawdopodobnie zostali zaskoczeni. Masz jednak rację, że mogą się godzić na niektóre rzeczy z braku doświadczenia. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że – koniec końców – ten kto będzie tego nadużywał działa na własną niekorzyść, bo ani się obejrzy, a żółtodziobom wyrosną piórka i pazury, choć nie twierdzę, że wszystkim 🙂
Bądź dla nich łagodniejsza, proszę.
Ostatnia sesja, to już druga z kolei, która przyniosła u co niektórych uczucie zaskoczenia. Podczas poprzedniej radni otrzymali dokumenty finansowe dotyczące przesunięć w budżecie na 5 minut przed rozpoczęciem sesji. Dokumenty zakładały zwiększenie wydatków na zatrudnienie kilku osób. Nie było czasu na dyskusję i zastanowienie, a sprawa była jasna – ludzie ci już pracowali, decyzja radnych nie była nikomu potrzebna w momencie, kiedy ich do tej pracy przyjmowano, głos radnych był potrzebny dopiero aby usankcjonować uchwałą niezaplanowany wydatek. Dziwne, przedmiotowe traktowanie. Następna sesja i znowu trudne tematy – ustalenie wynagrodzenia wójta, któremu wygasł poprzedni angaż i trzeba ustalić nowy. Pod dyskusję poddano na komisji ewentualną 3-procentową podwyżkę w stosunku do ostatnich poborów wójta, tu radni byli prawie zgodni – tylko dwóch podnosiło argumenty za podwyższeniem tej kwoty, w wyniku głosowania na sesji ustalono wynagrodzenie wójta na niezmienionym poziomie czyli w wys. 9596 zł brutto miesięcznie.
Radni nieoswojeni z nową sytuacją nie mają łatwo – pierwsze wystąpienia przed wieloosobową widownią są trudne, wszystko jest sformalizowane i zbiurokratyzowane, choć (jak pokazuje przykład zaproszenia radnych na konsultację poza salę obrad) istnieją metody niestandardowe – trzeba się będzie nauczyć je wykorzystywać. Ale czy ktoś mówił, że będzie łatwo?
Witaj @indagatore.
No cóż… Twój głos w dyskusji w tym samym stopniu zaskoczył mnie co ucieszył. Niby nie powiedziałeś nic o czym by wrony nie krakały, ale powiedziałeś to głośno. Wiem, że większość radnych to ludzie o dostatecznie wysokim IQ, żeby sobie ze wszystkim poradzić. Ich obecność budzi nadzieję, że – przynajmniej niektóre sprawy – zostaną uporządkowane, mówiąc bardzo oględnie.
Dziękuję.