Cz. 28 Międzypowiatowe Święto Doceniania Zasług

Jakiś czas temu, za radą Naszego Nowego Sąsiada i w związku z tym, że nowy sołtys zaniedbywał swoje obowiązki tłumacząc się ich nadmiarem, pioniersko i eksperymentalnie postanowiliśmy wybrać dwóch sołtysów. Jeden miał się zajmować sprawami technicznymi, a drugi krzewieniem kultury i tradycji. Jak zawsze, Gburmistrz bardzo nam pomagał w wyborach[2].  Dzięki wsparciu finansowemu[3] każdemu sołtysowi mogliśmy zaproponować pensję, która miała go pobudzić do działań o jakich nam się nie śniło. Nic więc dziwnego, że sołtysem chciał zostać każdy. Głosowanie nie pomogło w niczym, ponieważ każdy kandydat otrzymał po jednym głosie.

Wtedy niezbędna okazała się sugestia Gburmistrza[4]:

– Na technicznego weźmiecie Ryśka Cwaniuka, a na kulturalnego Antka Buraka!

Z jakiegoś powodu po wszystkim Gburmistrz i dwaj nowi sołtysi przybili sobie piątkę[5].

Od tej pory miało być tylko lepiej. Techniczny dbał o koszenie traw, o to, żeby straszliwie pokancerowany, nadpalony śmietnik chociaż opierał się o kołek, na którym powinien wisieć[6]; żeby największe psy były spuszczane dopiero po zmroku[7] i żeby nikt nie pokazywał palcem, że we wsi coś jest nie tak. Kulturalny organizował imprezy okolicznościowe[8] i miło się uśmiechał.

Parę dni później Gienia Czepialska poszła do Technicznego, żeby zwrócić uwagę na nie przycięte odrosty wokół pnia Wielkiego Drzewa[9], które rośnie akurat przy wyjeździe na drogę z pierwszeństwem przejazdu, przez co ostatnio znowu zderzyła się z Eulalią Suchą, choć obie ślepe nie są. Potem ktoś napomknął o naprawie ogrodzenia przy Nieorliku, ktoś o lampach, że świecą w dzień, a nie świecą nocą, aż w końcu techniczny się zdenerwował. Właściwie denerwował się nawet jak mówiliśmy o czymś co nie zależało od niego, a miał tylko przekazać sprawę Ludziom Gburmistrza[10]. Doszło do tego, że denerwował się już na nasz widok. W końcu zasugerowaliśmy Gburmistrzowi[11], że czas na zmianę, ale ponieważ kadencja sołtysa i tak dobiegała końca Gburmistrz poradził, żeby się wstrzymać i już jego w tym głowa (i jego Ludzi), żeby Techniczny zwolnił stanowisko dla kogoś obrotniejszego.

Krótko przed wyborem nowego technicznego sołtysa dotychczasowy Techniczny zwołał zebranie.

– Witajcie – zaskoczył nas[12] – o, cześć Gacek! No i jak? Nie miałeś problemów?

– Nie, wszystko w porządku, dzięki… – zastanawiająco cicho odparł Gacek.

– Dobrze, że jesteś Zdzichu – nie da się ukryć, że techniczny wypatrzył Zdzicha[13] – mój brat mówił, że może poczekać na pieniądze jeszcze z miesiąc.

Wpatrywał się w tłumek, który tworzyliśmy do tej pory radośnie i buńczucznie, a który tracił swoją zwartość z minuty na minutę. Nagle okazało się, że każdy ma jakiś dług wdzięczności u Technicznego, albo coś na sumieniu o czym wie oprócz zainteresowanego – jak na razie – tylko Techniczny.

– Mam sprawę moi drodzy – Techniczny zachowywał się jakby dopiero sobie o tym przypomniał. Z teczki wyciągnął kartkę papieru. – Gburmistrz prosi, żebyście to podpisali, jeśli oczywiście – tu zawiesił głos uważnie nam się przyglądając – nie macie zastrzeżeń do mojej pracy. Wtedy nie będziemy sobie zawracali głowy jakimś głosowaniem na sołtysa… Wiecie, że robię co mogę… Ale, ale!  Nie będę wam przeszkadzał. Podpiszcie i oddajcie to Gburmistrzowi.

Znów powiódł po nas wzrokiem, ruch warg zdradził, że liczy.

–  Akurat wystarczy miejsca – mruknął tak, żebyśmy słyszeli – No dobra, nie przeszkadzam.

I zniknął za drzwiami zostawiając nas ze Zdziwieniem, które na początku przepychało się z Oburzeniem, aż w końcu dostało w pysk od Wygody (jak zwykle stał za nią napakowany Święty Spokój), która ze słodkim uśmiechem zaczęła rozdawać długopisy. Wszyscy je wzięli i ustawili się w kolejce, żeby złożyć swój autograf.

Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że Gburmistrz dotrzymał słowa: Techniczny stracił swoją posadę, a jego obowiązki powierzono Kulturalnemu.

Nareszcie poczuliśmy, że mamy na coś wpływ.

Naszego zadowolenia nie mąci nawet fakt, że obowiązki dotychczasowego Kulturalnego przejął dawny Techniczny. Nie rozumiemy tylko dlaczego wścieka się, kiedy pytamy o imprezę w związku z obchodami Światowego Dnia Monitoringu Wodnego, albo Dnia Aproksymacji Pi czy Międzynarodowego Dnia Pończoch Nylonowych. Chyba potrzebuje więcej czasu, żeby się wyciszyć. Obowiązki na poprzednim, niezwykle odpowiedzialnym stanowisku bardzo nadwyrężyły jego siły. To nic – za tydzień obchodzimy Dzień Musztardy, pomożemy mu, nie opuścimy w potrzebie. Zawsze czujni!

————————————-


[2] To znaczy: przyjechał, usiadł i patrzył z uśmiechem, który figuruje w Katalogu Dyplomatycznych Uśmiechów Niskiego Szczebla pod nazwą: „Tak, jesteście śmieszni, wasza sprawa jest niewarta uwagi, ale tu jestem, bo muszę, a wy macie myśleć, że chcę”.

[3] Dofinansowanie z Gminnej Komisji Przeciwdziałania Marnowaniu Czasu Nad Książką (12 tys. zł) + 24 tys. zł od Gminnego Związku Licencjonowanych Sprzedawców Napojów Spożywanych Zawsze Na Zimno a Jednak o Dziwo Rozgrzewających + dobrowolne datki własne = 36 tys.

[4] Patrz: przypis nr 2 – nie wolno za bardzo wierzyć przypisom! Nie wiadomo czy coś wyjaśniają czy gmatwają jeszcze bardziej. Istnieje nawet teoria, że żyją własnym życiem… I nie tylko życiem – niektóre znikają bez śladu…

[5] Na pewno, gdyby zaszła potrzeba udowodnią nam, że zostało to przewidziane w Gminnej Ordynacji Wyborczej.

[6] Nie ma sensu go wciąż przymocowywać – nasza młodzież taka jakaś rachityczna: zmęczą się bidusie i zapocą zanim go znowu oderwą, mogą też pomyśleć, że przemawia przez nas złośliwość kiedy tak znowu go przyczepiamy. Po prostu nie chcemy, żeby dzieci podejrzewały nas o takie rzeczy…

[7] Nawet jak kogoś znowu pogryzą to jak udowodni czyje one? Każde dziecko wie, że w nocy wszystkie Burki są czarne, wielkie i straszne, prawda?

[8] Tzn. kobiety piekły ciasta, lepiły pierogi i zastawiały stoły, a on pokazywał gościom gdzie mają siadać i odbierał pochwały. Kobiety aż puchły z dumy sprzątając po imprezach: wszystko zjedzone, a Gburmistrz podobno chwalił, że takich pierogów nigdzie nie jadł…

[9] Jak wytną te odrosty to będziemy wiedzieli jakiego, póki co nazywamy je Wielkim Drzewem, a niektórzy Wielkim Dżewem…

[10] Właściwie dopiero potem zrozumieliśmy dlaczego tak go to denerwowało: Ludzie Gburmistrza mówili, że wszystko zależy od Gburmistrza, a Gburmistrz, że od Ludzi Gburmistrza, a kiedy się na to skarżyliśmy Gburmistrz mówił wprost, że to sołtys zawalił sprawę, bo do niego nie przyszedł, albo nie złożył oficjalnego pisma do Ludzi Gburmistrza, albo pismo było jakieś nieprzekonujące…

[11] A żeby uniknąć niedomówień poparliśmy to stosownym pismem do niego i do jego Ludzi, a nawet pofatygowaliśmy się osobiście, żeby pismo dotarło na czas i trafiło na właściwe biurka.

[12] Zawsze mówił: „Mrm…”

[13] To nie jest takie proste, Zdzichu ma tak dyskretny sposób bycia, że nawet jak stoi przed wami to nie zasłania widoku (fakt, że mierzy najwyżej metr czterdzieści ma tu marginalne znaczenie)

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.