Albo nie słuchaj, albo nie milcz

W naszej gminie mieszka kilka osób, którym leży na sercu dobro współmieszkańców. Dziwne, prawda? Przecież każdy powinien żyć swoim życiem, nie zaglądać na cudze podwórko, nie podsłuchiwać pod drzwiami, nie słyszeć co nie dla jego uszu przeznaczone, nie widzieć co nie dla jego oczu…

Tym razem troska o wspólne dobro przejawia się zapytaniem: jak sprawdzić czy mój sąsiad zaszczepił psa przeciw wściekliźnie?

Zastanawiałam się nad tym już wcześniej, ale pytanie jednego z moich współmieszkańców zdopingowało mnie do zaczerpnięcia informacji u źródła.

…A źródło, moim skromnym zdaniem, bije na srokowskim placu i jest pięknie wyremontowane. Na jasno sformułowane pytanie zostałam (automatycznie, a jakże!) przekierowana do „pana, który jest odpowiedzialny za psy w naszej gminie”, ale okazało się, że telefon odebrał Bezimienny Urzędnik, który poinformował mnie, że ów pan jest nieobecny. Wystarczyło kilka pytań, żeby się dowiedzieć o nazwisko, ale niewiele mi to dało, bo jest w tej chwili naprawdę nieosiągalny. Dowiedziałam się, że zawsze pozostaje możliwość wykonania telefonu do wójta, ale uznałam to za przesadę (zakładając, że nie należy zawracać głowy takiej personie tak banalnymi sprawami), co pomogło Bezimiennemu przypomnieć sobie, że jest ktoś jeszcze kto powinien się w tych sprawach orientować. Tu jednak kolejna niespodzianka: osoba owa jest „chwilowo niedostępna”. Telefon powtórzony po jakimś czasie zaowocował wyczerpującą informacją:

– nie ma rejestru szczepionych psów (bo kto miałby go stworzyć i prowadzić? – przypis autora))

– każdy weterynarz ma własną bazę danych (ale trzeba obdzwonić wszystkich weterynarzy w okolicy, a ci mogą się zasłaniać ochroną danych osobowych – przyp. j.w.)

– nie ma urzędu, który tę sprawę kontroluje (bo nie ma przepisu, który narzuciłby to jakiemuś urzędowi, Sanepid wchodzi do gry, gdy co najmniej jeden z graczy zgłosi podejrzenie na skutek pogryzienia – przyp. j.w.)

– podejrzenie związane z niedopełnieniem obowiązku szczepienia przeciwko wściekliźnie należy kierować bezpośrednio na policję, która w każdej chwili może sprawdzić czy właściciel ma odpowiednie zaświadczenie; tym bardziej w przypadku pogryzienia (a kiedy pogryzienie będzie naprawdę medialne, to i rzecznik się wypowie i dowiemy się, tego co powyżej i poniżej – przyp. j.w.)

Poniżej link do artykułu, który jasno przedstawia obowiązki posiadaczy (i opiekunów – bo to nie to samo) psów:

http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/730448,posiadanie-psa-obowiazki-kary-mandaty.html

Podaję go, bo ufam, że jest parę osób, które zwyczajnie chciałyby wiedzieć czego się od nich oczekuje.

Dlaczego w ogóle mowa akurat o tym?

Otóż zastanawia mnie podejście osób, które skądinąd dobrze kombinują: („psy należy szczepić, to kwestia bezpieczeństwa i odpowiedzialności”), ale jednocześnie bardzo boją się wziąć sprawy w swoje ręce, czyli zgłosić podejrzenia na policji. Czego się boją? Ano tego, że będą postrzegani jako donosiciele. Jeśli tak będziemy podchodzić do tego rodzaju spraw, sami będziemy winni krzywdzie, która się stanie: zarówno ci, którzy ją wyrządzili, jak i ci, którzy dla świętego spokoju wolą tego nie widzieć. To jest grzech zaniechania.

Nie namawiam do podsłuchiwania pod drzwiami, ale uważam, że lepiej powiedzieć głośno, że ktoś maltretuje dziecko lub nie zaszczepił psa, niż potem patrzeć jak to dziecko walczy o życie. Czy wtedy da się w ogóle spokojnie żyć?

Myślę, że gospodarstw, po których biegają niezaszczepione psy jest w naszej gminie wiele. Uważam, że dość łatwo stworzyć narzędzia do kontrolowania i wymuszania na mieszkańcach działań służących ogólnemu dobru, ale najwyraźniej nikt oprócz mnie i zaniepokojonego sąsiada nie widzi takiej potrzeby. Przecież jeszcze nie mówią o naszej gminie w „Wiadomościach”, prawda?

Póki co, lepiej żeby nas gryzły lisy – żrą darmową szczepionkę, prawdopodobnie są zdrowsze od niejednego Burka.

Ps. To bardzo ważne: nie chodzi o to kto nie zaszczepił swojego psa i dlaczego tego nie zrobił, ale o to, żeby zaczął działać system kontroli, który to łatwo wychwyci i nie będziemy musieli stawać przed dylematem: donieść czy nie donieść na sąsiada? Tym bardziej, że zwyczajnie możemy się nawet nie domyślić, że mieszkamy obok tak nieodpowiedzialnego/oszczędnego/głupiego człowieka…

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.