Cz. 25 Pankracja

Prawda jest taka, że ostatnimi czasy nasz sołtys był ciągle zmęczony. Nie mieliśmy już sumienia patrzeć na to spokojnie, więc postanowiliśmy zaproponować mu co najmniej roczny urlop. Sołtys propozycję przyjął z godnością.

Kandydatów było troje[1]. Każdy z nich patrzył tak samo przekonująco, każdego lubiliśmy tak samo, każdy przygotował tyle samo piwa na poczęstunek po ogłoszeniu wygranej… – ot! niezręczna sytuacja… I wtedy Dotychczasowy Sołtys zaproponował konkurs.

Najpierw z trawy, papieru, piasku i sznurka Kandydaci musieli w ciągu 15 minut wyczarować symbol idei, jaka im będzie przyświecać w czasie piastowania urzędu. Mogli wziąć do pomocy po jednym asystencie. Cichusieńki wziął Kłobuka, Pan-Pan[2] – Cypisa, a Śmiała chciała pokazać, że da radę sama. Cichusieńki zrobił szybciutko makietę naszej wsi z równo skoszoną trawą i idealnie równymi drogami, Śmiała wykonała przestrzenną wycinankę przedstawiającą plac zabaw o jakim naprawdę marzą dzieci i miłą atmosferę na świetlicy, ale konkurencję wygrał Pan-Pan, który napisał na kartce papieru, że obiecuje poprosić Gburmistrza o zasypanie dziur na naszych drogach oraz zainstalowanie diabelskiego młyna na skwerku (bez ławek) i nigdy, ale to nigdy nie pozwoli na zlikwidowanie Dwóch Światów[3].

Potem pretendenci do zaszczytnej funkcji sołtysa mieli za zadanie wymyślić hasło, które określi ich cel działań i nie wyprą się go przez całą kadencję. Cichusieńki napisał: „Powoli, byle do przodu, byle nie zostawić smrodu”, Śmiała: „Z Wami wszystko się uda, razem można zdziałać cuda”, a Pan-Pan: „Nie wiem o co tyle szumu – za was wszystkich mam rozumu” – i wygrał.

Trzecia konkurencja nie doszła do skutku, bo stwierdzono jednogłośnie, że Pan-Pan będzie najlepszym sołtysem.

Poczęstunek był obfity. We wszystko.

Nic dziwnego, że na pierwsze wiejskie spotkanie nasz Nowy Sołtys przyszedł bardzo, bardzo zmęczony…

Kiedy Durnicha to zauważyła, wstała i skierowała się ku drzwiom. Pan-Pan rzucił zaczepnie:

– A wy, Dur… wy, Dur… wy, Dur… nicho, nie weźmiecie udziału w dyskusji nad przyszłością naszej wsi? Nowy sołtys nie przypadł ci do…  ci do…  ci do… gustu?

Na co Durnicha odparła:

– Oj Pankracy, Pankracy, a myślisz, że inni są dziś tobą zachwyceni? Myślisz, że kiedy milczą to nie myślą?

– Jak to? Prze… prze… przecież na mnie głosowali! – odpowiedział buńczucznie.

– Tak, ale pamiętaj: o wiele łatwiej ich rozczarować niż oczarować!

*************************


[1] Propozycję dostał prawie każdy.

[2] Ma na imię Pankracy, ale czasem tak się jąka i zacina, że poprzestaje na tym.

[3] To specjalne miejsce, skrupulatnie omijane przez kobiety (prawdopodobnie dlatego, że i tak nie ma na co patrzeć – można by rzec: taki klub dżentelmenów bez… klubu i bez dżentelmenów).

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.