Coraz bardziej skłaniam się ku teorii, że wykopaliska drogowe nie mają związku z wodą, która POWINNA być dostarczana mieszkańcom naszej gminy, co zapewniają paragrafy przytoczone w art. http://www.srokowo-online.pl/2013/08/01/o-prawie-i-prawie-wodzie-w-prawie-upaly/.
Brak wody dotknął wczoraj także moją miejscowość – może inne też. Z tego co mi wiadomo, mieszkańcy Srokowa zostali powiadomieni w odpowiednim czasie, że (w godzinach takich to, a takich) wody nie uświadczą. Optymizm poniósł informatora, który podał, że susza w rurach potrwa tylko do godz. 15. Może sam, biduś, nie wiedział, że to trwało dłużej, bo telefon odbierał najwyraźniej ktoś inny, kto nie był w stanie udzielić informacji, czy przypadkiem nie chodziło o godz. 15 dnia następnego…
Myślę, że nic by się nie stało, gdyby ktoś wreszcie ruszył głową i wykorzystał oficjalną stronę internetową naszej gminy (jak również naszą stronę, ma się rozumieć) do publikowania tego rodzaju ogłoszeń, można je modyfikować w razie rozwoju sytuacji – to nie boli. Oprócz tego uważam, że informacja w kilku miejscach w każdej miejscowości, której to dotyczy, to oczywistość, a to, że trudno ją uświadczyć dowodzi ignorancji służb i instytucji, które wzięły na siebie tego rodzaju obowiązki.
Tak czy owak wody nie było 12 godzin. Ok. 23 pojawiła się brudna ciecz, która skutecznie zapycha wszystkie sitka (i różne takie) jakie znajdzie po drodze. No super. Najważniejsze, że cieknie – no trochę też parska (OK, bardziej niż trochę, prawie urywa krany) – ale nie brzęczy, prawda?
Chociaż…
Właściwie brzęczy. Kasa. Ta, którą płacimy za powietrze przepływające przez kran zanim zacznie z niego płynąć to coś, co trudno nazwać wodą. Uwaga: odkręcenie kranu, przez który przepływa TYLKO powietrze nabija licznik w tempie 200 litrów na minutę! Tak zachowuje się mój licznik, przeprowadźcie testy na swoich.
Zakład dostarczający wodę powinien po każdej awarii i przerwie w dostawie wody przepłukać i odpowietrzyć sieć. Takie zabiegi ograniczają ryzyko uszkodzenia skomplikowanych urządzeń w naszych domach i chronią przed płaceniem za powietrze napędzające liczniki wody.
Czy to nie śmieszne, że prosta baba ze wsi, podpowiada jak uchronić mieszkańców przed ponoszeniem niepotrzebnych kosztów? To byłoby bardzo zabawne, gdyby okoliczności nie były tak żenujące. No jasne, że nie jestem specjalistą, ale obawiam się, że w naszych stronach kogoś takiego nie ma w ogóle, więc robię co mogę 🙂
Ps. Dajcie mi chwilę, a znajdę radę, żeby fetor rozchodzący się po ulicach Srokowa z zapadnięciem zmroku nie pozabijał mieszkańców jakże drogich mojemu sercu! Jakie egzorcyzmy zatrzymały tego demona w dniach, gdy gościliśmy tylu miłośników muzyki? Czyżby ktoś znał jakieś sposoby?!
A może Gmina powinna ogłosić konkurs* dla gminu:
Kto pokona smoka-Odora i uzdrowi wodociąg?
Śmiałek, który tego dokona, otrzyma w nagrodę naszą wdzięczność** oraz 5-litrową butlę Wody-Srokowskiej-Szczęśliwie-Rozgazowanej***!
———
* termin składania ofert: oczywiście 7 dni
** dozgonną, czyli ok. 7 dni
*** termin przydatności: maksymalnie 7 dni, potem zaczyna żyć własnym życiem
————- ——————- ——————
A może wystarczy wnikliwie przeanalizować jakieś „Vademecum małego hydraulika”?
Bardzo dobry tekst. Coraz bardziej drażni (wkurza) nas to, że coraz częściej i brutalniej łamane są nasze prawa.
Nic dodać, nic ująć do tego co napisała hexa13.
A może tak… pospolite ruszenie? … 🙂
Dzięki 🙂
Do tego tekstu można jeszcze dodać parę smacznych kąsków, ale przecież nie o to chodzi, żeby za wszelką cenę narobić komuś wstydu, lecz o to, żeby ci, którym się za to płaci ułatwiali, a nie utrudniali nam życie. To jest tak proste, że aż boli! Każdy rozumie, że coś może nawalić, ale niechby przy telefonie siedział przynajmniej ktoś, kto wie co należy mówić; bywa, że wody może nie być, ale wtedy należy ją ludziom rozwieźć; można zaplanować naprawę urządzeń, ale trzeba o tym poinformować i nie wolno ciężaru przekazania informacji zrzucić na osoby nieskuteczne nawet w tak prostych zadaniach, TRZEBA się upewnić czy wiadomość dotarła do kogo dotrzeć miała…
Myślę o rodzicach małych dzieci, którzy nie mieli zapasu wody pitnej w domu, a w ich miejscowości nie ma sklepu, o ludziach samotnych i starych, którzy nie mieli czym nawet popić leków, nie wiedzieli co się dzieje i nie mogli wsiąść w samochód, żeby sobie tę wodę zorganizować, a także o opiekunach osób obłożnie chorych, którzy muszą swoich podopiecznych podmywać wiele razy dziennie. Brak wody ma jeszcze więcej twarzy…
Obawiam się, że nadchodzi dzień, w którym stary srokowski wodociąg całkiem odmówi posłuszeństwa. Wiele poczyniono ostatnio inwestycji, bez których da się żyć. Bez wody się nie da…
Pospolite ruszenie? Nie wiem jak to sobie wyobrażasz, ja w każdym razie po raz pierwszy zastanawiam się czy powinnam zapłacić za wodę i ścieki. Nie zużyłam tyle ile podaje licznik i w związku z tym – nazwijmy wreszcie rzecz po imieniu – czuję się okradana. Ktoś ma jakieś pomysły?
Ja także uważam, że mój licznik nie pokazuje faktycznego stanu zużytej wody. Tak więc, może by tak napisać skargę do ZGKiM, o skorygowanie rachunku, o jakąś rekompensatę za zniszczone urządzenia, itd., skoro przez ten miesiąc kilka razy nie było wody, a potem było duuużo powietrza i długo leciał brązowy syf. Po ostatniej przerwie w dostawie wody, trwającej ponad 12 godzin, przez całą dobę leciał czarny, drobny piaseczek, wyglądem przypominający nagar z komina (mam to nawet udokumentowane zdjęciami). Oprócz złożenia skargi do ZGKiM, można skontaktować się również z Rzecznikiem Praw Konsumenta.
Mam nieodparte wrażenie, że jeżeli nic się z tym nie zrobi, to nadal będą nas okradać i nadal deptać nasze prawa.
Jakby ktoś potrzebował Rzecznika to tu jest info: http://bip.warmia.mazury.pl/powiat_ketrzynski/165/Powiatowy_Rzecznik_Praw_Konsumentow/
U nas też zużycie wody gwałtownie wzrosło w ciągu ostatniego miesiąca. Też rozważam reklamację.
No nie! Znowu nie ma wody! Zastanawiam się, ile czasu będzie trwała ta przerwa i jakiego koloru poleci ten pierwszy ściek po przerwie w dostawie wody: brunatny, brązowy, czarny? Nie było jeszcze zielonego…chyba… wszystko przed nami!