Cz.23. Kameralne info, czyli pa, kamera!

 

Pojawiły się jak grzybica w gościnnych kapciach: niezauważenie, w dodatku nie wiadomo, komu to zawdzięczać.

Przekonywano, że to dla naszego dobra, że już nikt nie będzie nic dewastował, nikt nie nasika do kosza na śmieci[1], a nawet nie podpali jego zawartości, nikt też nie odważy się korzystać z placu zabaw niezgodnie z jego przeznaczeniem, ani nie wypije piwka za rogiem sklepiku, który istnieje tylko po to i tylko dlatego, że ma ten róg…

Dlatego ich pojawienie się nie wzbudziło prawie żadnego oporu.

Nie licząc, ma się rozumieć, Naszego Nowego Sąsiada, którego opór wobec wszystkich zjawisk traktujemy jako oczywistość nie do uniknięcia. Chociaż… był taki moment, kiedy Ktoś powiedział, że właśnie Nasz Nowy Sąsiad nie powinien krytykować tego pomysłu, bo jako niepijący[2] najbardziej powinien go docenić. Tymczasem Nasz Nowy Sąsiad nie był zachwycony, wspomniał coś o roku 1984 i patrzył po nas znacząco, ale nikt nie wiedział co to znaczy. Mówił, że informacja to jeszcze nie wiedza. Napomknął też o tym, że to niepotrzebny wydatek, bo nic nie działa tak dobrze i tanio jak WWW[3] i CIAŁO[4], których doniesienia w dodatku łatwo poddać weryfikacji. Nie rozumieliśmy go. Prawdę mówiąc znów zaczęliśmy się zastanawiać czy ten człowiek do nas pasuje: nie urodził się tu, niewiele o nim wiemy, nie unika nas, ale też nie stał się jednym z nas. Dziwny jest: ubiera się jakoś tak… buduje długie zdania… używa  czasem sześciosylabowych słów… nie przeklina… stara się być miły… bywa uczynny… Hmmm…

Jak to zwykle bywa, na wszelki wypadek zaczęliśmy go omijać z daleka. Jeśli się okaże, że nie miał racji – będziemy z siebie dumni, a jeśli okaże się, że jego obawy były słuszne – coś się wymyśli.

Więc się pojawiły.

Od tej chwili wszyscy myślą, że wszystko o wszystkich wiedzą.

Dlatego Maślakowa nie gada z Pędziwiatrową, bo dowiedziała się, że Cichutka pożyczyła od niej garnek, który ona pożyczyła Pędziwiatrowej, a przecież one się z Cichutką nie lubią. Z kolei Janek Baletnica wkurzył się na Lucka Stojka za baloty, które sprzedał taniej szwagrowi, w dodatku z transportem, a tymczasem te przeznaczone dla niego tylko stoczył z górki… Źli byli nawet bracia Rozbrat, którzy zwykle bywają źli tylko na siebie – okazało się, że wszyscy widzieli jak rozmawiają ze sobą normalnie, a nawet śmieją się do rozpuku. Za to nie do śmiechu było Zdziwnemu, kiedy żona zorientowała się, że codziennie po obrządku 120 razy podciąga się na drążku na placu zabaw i robi 250 pompek, a potem wraca niby zmęczony pracą. Ziuziula Gołębianka też nie była zachwycona, kiedy wydało się, że uśmiecha się do dzieci tylko wtedy, kiedy matki patrzą, a za ich plecami robi straszne miny i wzdryga się odruchowo.

Fakt, że od tej chwili prawie wszyscy ulegli przekonaniu, że są nareszcie dobrze poinformowani.

Podczas kolejnego spotkania w sprawie śmieci,[5] Durnicha jakby od niechcenia zaczęła mówić, że Informacja jest jak człowiek: chce żyć własnym życiem, chce się czuć potrzebna, ale też jak człowiek bywa małostkowa i złośliwa, popada w megalomanię i inne … -manie np. prześladowcze, dość łatwo też przestraszyć ją lub onieśmielić. Dlatego trzeba ją traktować z uważnym i łagodnym dystansem. Nie jest dobrze, gdy trzeba ją przemycać, bo może być zarażona jakimś groźny wirusem – a zdarzają się tak paskudne odmiany, że nawet ona – Durnicha nie zna ziół, które zapobiegną epidemii. Jest też dobrze, gdy umiemy ją przesiać, łatwo jednak o pomyłkę w doborze przetaków[6].

Żadna kamera nie rozstrzygnie czy ludziom podobają się kwiaty zasadzone przez Sołtysicę wokół krzyża. Ale rozmowa – tak. Garnek, który padł ofirą podejrzenia o pożyczenie mógł być taki sam, ale nie ten sam. Zdziwny chciał zrzucić nadmiar kilogramów, bo nagle zauważył, że żonę jakby trudniej przytulić: brzuch urósł, a ręce tej samej długości… Za rogiem sklepiku można pić piwo, wino, ale i oranżadę, a nawet colę. Podobno też maślankę. A baloty stoczyły się same, Lucek dziękował Losowi, że nic nie rozplaskały po drodze i szczęśliwie wylądowały na podwórku Baletnicy. Kamera nie uchwyciła tych niuansów, bo kamera też bywa jak człowiek: patrzy i rejestruje, a potem niby wszystko wie, a przecież na przykład o abstynencji Naszego Nowego Sąsiada nic byśmy nie wiedzieli, gdybyśmy się zdali tylko na nią.

Tak więc wyszło na to, że Nasz  Nowy Sąsiad miał rację.

I Durnicha też.

Zachowujemy się więc tak jakbyśmy zawsze to wiedzieli.

Dla porządku i na wszelki wypadek zaczęliśmy unikać Durnichy.

Ps. A kamery przekazaliśmy, żeby patrzyły jak wiatr i deszcz smagają Nowo Pomalowaną Dumę Gminy.

 



———————————

[1] Tu specjalna uwaga do Naszych Drogich Dewastatorów: przyznajcie, że na to jeszcze nie wpadliście!

[2] Tak, okazało się, że Nasz Nowy Sąsiad nie pije! Od początku udawał i tylko trzymał puszkę w dłoni. Puszki są zdradliwe: nie sposób sprawdzić, która to z kolei, ani ile już z niej wypito. Butelki są lepsze, ale za lepsze trzeba więcej płacić. Po wielu mrukliwych, bardziej lub mniej tajnych naradach, doszliśmy do wniosku, że jesteśmy zdolni mu to wybaczyć – odkryliśmy, że jak się postara mówi do nas zrozumiałym, niewymagającym tuningu językiem i nawet jak się nie chwieje i nie spluwa bez sensu pod nogi, to i tak jest jakiś taki… swojski. Jeszcze nie wiemy jak on to robi.

[3] Patrz: ?

[4] j.w.

[5] To już 147 takie spotkanie. Bardzo poważnie wzięliśmy sobie do serca edukację śmieciową. Z braku pomocy z zewnątrz organizujemy ją sobie sami. Tym razem próbowaliśmy ustalić czy skorupki jaj to odpad suchy czy mokry i czy ten status zmienia się na skutek obróbki termicznej.

[6] Chodziło jej oczywiście o to, że Informacje należy przesiać przez trzy sokratejskie, a nie sakramenckie sita. Dotąd niektórzy tkwili w błędzie myśląc, że trzeba jak najszybciej rozpowszechnić wiadomość, która ośmiesza, umniejsza wartość i pogrąża jej bohatera. Natomiast Sokrates zapytał swojego rozmówcę czy przesiał wieści przez sito prawdy, dobra i ważności. Jeśli więc informacja nie jest sprawdzona, nie służy dobru i nie jest istotna, po co zaprzątać nią umysł?

 

Udostępnij:
Jeden komentarz
  1. I nie ma już szans na streetartowe wystąpienia miejscowej młodzieży. Bezprawne ingerencje zduszono w zarodku, zanim jeszcze zaczęły się pojawiać.

    A ja coraz częściej myślę o zostaniu chuliuganem.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.