Skazani na niechęć

Jestem zasmucona i oburzona.

Coś złego dzieje się w naszej gminie.

Zacznijmy od szkoły – Po doniesieniach o atmosferze podczas ostatniej wywiadówki przeżyłam wielkie rozczarowanie. Jak można stawiać ludzi w takiej sytuacji:

Najpierw się mówi, że temperatura zbliżona do polarnej w izbach klasowych nie jest żadnym dramatem, a przede wszystkim w zamkniętej niedawno szkole też było zimno, aż tu nagle po świętach okazuje się, że w szkole może być ciepło. Człowiek nie wie, czego ma się trzymać! Doszły mnie słuchy, że niektórym dzieciom gorące napoje wyparowywały z termosów zanim zdążyły się schłodzić! Dzieci były za ciepło ubrane: rekordzistka miała na sobie czapkę, nauszniki, trzy golfy, dwa polary, ciepłe rajstopy, skarpety z wielbłądziej wełny i spodnie narciarskie. Pytam: jak dziecko mogło pracować w takiej temperaturze w takim stroju? No zdecydujmy się: jeśli uzasadniamy – nawet najbardziej bezsensownie – obecność szronu na ścianach i wynikającą z tego wysoką absencję chorobową, to bądźmy konsekwentni i trzymajmy się tego! Miejmy nadzieję, że najdalej po feriach wszystko wróci do normy i dzieci będą marzły jak dawniej.

Albo wracający jak bumerang problem z dowożeniem, a dokładniej z informowaniem rodziców o niemożności dowiezienia ich dzieci do i ze szkoły. No powiedzmy sobie szczerze: ten problem dotyczy tylko garstki dzieci, w dodatku zdarza się najwyżej kilka razy w roku – jego zasięg społeczny jest tak ograniczony, że dyskusja na ten temat zabiera więcej zdrowia niż sterczenie na mrozie! Uważam, że szkoda energii.

Weźmy też pod lupę samą formę wywiadówki: myślę, że gdyby nie doszło do tak radykalnych zmian jak rezygnacja z radioli – zebrani nie mieliby okazji do wymiany poglądów jaka wówczas nastąpiła. A przecież każdy wie, że dopóki nie powie się głośno o problemie to go nie ma, ewentualnie dopóki mówią o nim pojedyncze osoby to się chlapnie, gdzie trzeba, że czepliwe są, albo, że chcą błysnąć, albo wdrapać się na jakiś wysiedziany stołek. To zazwyczaj załatwia sprawę.

Ostrzegam: jeszcze trochę, a dojdzie do tego, że nasze dzieci przestaną marznąć we własnej szkole, będą dowożone sprawnymi pojazdami i zaczną jeść posiłki, które zaserwuje im szkolna stołówka, a jak kogoś naprawdę poniesie – to się okaże, że nawet zajęcia pozalekcyjne można im zorganizować tak, że nie będzie to kolidowało z dojazdami! Uważam, że wywiadówka przez radiolę powinna zostać przywrócona. Przyniesie to same korzyści: uchroni przed niechcianą konfrontacją, pozwoli ominąć trudne tematy i pomoże uniknąć rozpasania, o którym mowa powyżej. Tak naprawdę jak ktoś ma problem może napisać list i wysłać gołębiem – kiedyś tak robiono, prawdopodobnie aż do wynalezienia radioli, która płoszy ptaki. Ponadto, choć od radioli nie można się niczego dowiedzieć,  ma ona tę zaletę, że można ją spokojnie zignorować i wcale nie będzie jej przykro.

 

Na domiar złego Organ (Szkołę) Prowadzący (Ambitnie) – w skrócie OSPA, również boryka się z nadmiarem pracy i ma swoje wewnętrzne problemy:

– Najpierw trzeba było poudawać, że się nie chce zamknąć szkoły, którą chce się zamknąć.

– Potem trzeba było poudawać, że chce się otworzyć świetlice, których się nie chce otworzyć.

– Następnie trzeba było przekonać, że choć koszta horrendalne, to warto, bo to ostatnia szansa. Mam nadzieję, że przez następne kadencje użytkownicy owych świetlic nie ośmielą się prosić o cokolwiek, przecież gmina zafundowała im prezent, za który powinni być wdzięczni dozgonnie!

– A potem trzeba znieść niezadowolenie (nawet – o zgrozo! tych, którym zależało na nieszczęsnych świetlicach), że za drogo i że nie tak miało być.

– No i jeszcze wyjaśnić, dlaczego nie wyda się tych pieniędzy na coś mądrzejszego, a wytłumaczenie jest proste: bo nie było innych propozycji. Potrzeby są wszystkim znane, ale że Ktoś nie złożył po raz tysiąc pięćsetny odpowiedniego papierka w odpowiednim czasie, to niby skąd Ktośki mają wiedzieć, że ludziom potrzeba czegoś poza dwoma świetlicami?

Przy tym wszystkim wciąż ktoś przeszkadza w pracy. Dochodzi nawet do tego, że Rada Gminy na jawnym posiedzeniu musi wyjść na stronę, żeby się naradzić! Radni są tak przerażeni i zawstydzeni ujawnianiem swoich procesów myślowych, że wolą swoje procesory uruchamiać bez publiczności – istnieje podejrzenie, że urządzenia posiadały przestarzałe oprogramowanie i trzeba było zainstalować upgrade, ale to złośliwe plotki. Wspomagania nie potrzebowało dwoje radnych – nie można wykluczyć, że byli wyposażeni we własne zdanie – warto mieć ich na oku!

Jestem więc zasmucona i oburzona, że wciąż znajdują się tacy, którzy nie potrafią docenić, jakiego to wszystko wymaga samozaparcia, zwłaszcza, gdy co chwila zza grobu słychać szept B. Pascala: „Dopiero przy końcu roboty można poznać, od czego trzeba było zacząć.”

Udostępnij:
2 komentarze

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.