Dziękuję za uściślenie sedna bezzasadnej skargi w komentarzu do artykułu „Pismo ze stanowiskiem komisji doraźnej Rady Gminy w Srokowie w sprawie skargi mieszkańca”. Jednak po zapoznaniu się z wyjaśnieniem, wciąż będę obstawać przy niesłychanej dbałości władz gminy o jej mieszkańców i podkreślać umiar w kwestii wydatkowania podatków na kaprysy mieszkańców (którzy – ale to już taka marginalna sprawa – te podatki płacą):
Piasek z mogilnika? (najpierw info dla niewtajemniczonych, niezorientowanych i kandydatów na radnych: Mogilnik – to rodzaj składowiska dla najbardziej niebezpiecznych substancji. Miejsce wyznaczone do stałego przechowywania nierozkładalnych odpadów trujących lub promieniotwórczych, przeterminowanych środków ochrony roślin, środków farmaceutycznych, skażonych opakowań itp., zabezpieczone przed kontaktem zarówno z wodami gruntowymi, jak i atmosferą. Najczęściej mogilniki występują w postaci uszczelnionych betonowych magazynów.) No i co? Zaszkodziło komuś? Od tej ekologii ludziom się w głowach przewraca. Ja myślę, że można pójść dalej i pożary gasić zawartością świeżo, może nawet w tym celu, zewidencjonowanych szamb. Gmina jest biedna i oszczędna, tu nic się nie powinno marnować. Budynki po szkole stanowią bolesny wyjątek – nie tak miało być, miał tam powstać Pólnocnopołudniowoeuropejski Instytut Badań Nad Jakimś Ciekawym Zjawiskiem. Nie jest winą władz gminy, że nie powstał. Naprawdę bardzo się starały, nawet zaczęły wymyślać ciekawe zjawiska, o których możecie sobie poczytać na wiadomym portalu…
„W Sińcu nie ma pierwszoligowej drużyny, jej mieszkańcy nie zasługują na boisko i mogą dojeżdżać gdzie indziej”? Ależ to prawda! W Sińcu nie ma pierwszoligowej drużyny! W ogóle nie rozumiem tego problemu i oburzenia. Przecież wystarczy środki przeznaczone na boiska przerzucić na transport i wozić dzieci z miejsca na miejsce na wszelkie zajęcia jakie przyjdą komukolwiek do głowy lub zostaną narzucone z racji ideologicznych czy ustawowych. Są już w naszej gminie chlubne przykłady współpracy z różnymi instytucjami dotyczące dowożenia na żądanie. W ogóle dowożenie wychodzi nam tak dobrze, że już niedługo zaczniemy dowozić tych, którzy nigdzie się nie wybierają.
Dlaczego mieszkańcom nie podoba się stary asfalt też nie rozumiem – on tak widowiskowo strzela spod kół samochodu jadącego przed nami, w dodatku tak łatwo się dematerializuje, co zapewnia dożywotnie zajęcie dla zapychaczy dziur, czyli pracę w dobie bezrobocia. Po co więc to wybrzydzanie? Tym bardziej, że płynny asfalt też się nie sprawdził. Warto było tak o niego walczyć i psuć międzyludzkie stosunki?
Niedziałające lampy? Po cóż ta ironia, że to kolejna nierozwiązywalna sprawa w naszej gminie? Ależ tę sprawę akurat najłatwiej rozwiązać, tylko po co? Uwaga obecni i przyszli radni: pytanie jest warte analizy, ponieważ sprawa problemów z oświetleniem jest w rzeczy samej nieśmiertelna; zadając sobie nieco trudu można się na pewno dokopać ciekawych wniosków, które dadzą odpowiedź na wiele pytań. Musi coś w tym być, nie wierzę, że to tylko niedbalstwo i lekceważenie. Nie w naszej gminie.
Albo kwestia zabytkowych drzew: no, proszę państwa, nie wolno narażać gminy na horrendalne koszty pozyskania mapy położeniowo-długościowej, jeśli gmina potrafi zrobić porządek z zabytkowymi drzewami bez takiej mapy i całego tego ambarasu z papierkami. To doprawdy zbędna komplikacja.
Z kolei brak tablic informacyjnych z nazwami miejscowości i ulic (choćby jednej) stwarza genialne warunki do rozwoju w zakresie orientacji. Jeśli obywatel gminy zgubi się, szukając właściwej miejscowości lub ulicy, tym lepiej: po co gminie zagubiony mieszkaniec? Zawsze jest szansa, że zgubi się któryś z tych roszczeniowych.
Piasek pod plac zabaw mieszkańcy musieli rozepchać sami? Przecież pracownik gminny nie ma czasu na takie rzeczy, podobnie jak urzędnik na poprawienie czy odszukanie w czeluściach Wiadomej Szuflady zagubionego wniosku, lub na wykonanie paru telefonów w sprawie problemu z dowiezieniem dzieci. Ci ludzie zostali stworzeni do innych celów. Tu przyjacielska przestroga i zadanie dla kandydatów na radnych: do jakich celów? To warto przeanalizować, bo potem jest za późno – tylko pretensje i pretensje… Aż się odechciewa radzić.
Czy Rada Gminy mogła zajrzeć do dziennika lub poprosić o uściślenie zarzutów? Mogła, ale wtedy radni biorący udział w pośpiesznej komisji straciliby swój bezcenny czas na zgłębianie przyczyn bezzasadnej skargi. Albo od razu się wie, że skarga jest bezzasadna, albo się szuka jej przyczyn. To proste: gdy się działa na korzyść gminy = się wie!
Czy należało przedstawić szczegóły w skardze skierowanej do RIO? Nie wiem czy adresat był właściwy, ale nigdy nie należy zaniedbywać okazji do pochwalenia się jaką troską otaczani są mieszkańcy gminy. Uważam, że to powód do dumy, co powyższy tekst – mam nadzieję – dostatecznie wyraźnie uzmysłowił wszystkim Niezadowolonym.
Dziwna sprawa. Kobieta chce coś robić bynajmniej nie wyłącznie dla swojego dobra czy też „widzi mi się” a w gminie ciągle taki stan rzeczy komuś nie odpowiada. Może warto byłoby podpowiedzieć radnym by sporządzili uchwałę i ją przegłosowali by na terenie gminy powstał jedyny w swym rodzaju specjalny obszar „By żyło się gorzej”. Być może będzie można z tej okazji w następnym roku starać się o jakąś specjalną rządową, ba – europejską dotację na ten cel. Zresztą po co dotacja. Oddajmy cały budżet gminny innym – by komuś żyło się choć ciut lepiej.
Też mam podobne zdanie, że Pani Sołtys ma cały czas pod górkę. Nie bardzo mogę zrozumieć, dlaczego Komisja Rewizyjna nie wystąpiła do skarżącego mieszkańca o uzupełnienie dokumentów, jeśli ich zabrakło, przecież zwykły, mały obywatel może nie umieć pewnych rzeczy zrobić. W skład Komisji Rewizyjnej wchodzą światli ludzie – Pan Bogdan Staruch, Pani Wisława Pociej, Pani Agnieszka Siewruk. Czegoś zabrakło, tylko czego…