Cz.14 Przepraszam

Nasz Nowy Sąsiad wciąż nie rozumie na jakich zasadach działa świat. Wierzy, że od chwili gdy ktoś wymyślił koło, a ktoś inny przeskoczył przez płot, ludzie nie mają nic innego do roboty tylko się rozwijają i poprawiają to co nie jest doskonałe. Nie możemy go przekonać, że nikomu nie zależy, aby bez problemu udało mu się załatwić jakąkolwiek sprawę – wręcz przeciwnie: im bardziej się ją skomplikuje tym większe będzie zapotrzebowanie na jej rozwiązanie, a im trudniej ją rozwiązać tym lepiej mają się ci, którzy sprawiają wrażenie, że to potrafią.

Tak więc kolejny raz Nasz Nowy Sąsiad przyszedł nad staw niby to łowić ryby, a tak naprawdę nerwowo moczył kija i nawet nie zauważył, że zagryza spławik zamiast zgodnie z Regulaminem zarzucić go w wyznaczone miejsce[1]. Odczekaliśmy chwilę licząc na to, że sam zacznie mówić, ale nieskoro mu szło, więc Gutek Szerlok zaczął dyskretną sondę:

– Co tam sąsiad? Znów ktoś cie wnerwił na mieście? Sprawe jakąś pewnie żeś chciał załatwić od ręki?

Nie mogliśmy się powstrzymać i rozległ się tłumiony[2] rechot – Nasz Nowy Sąsiad zawsze ma jakieś przygody kiedy jedzie załatwiać sprawy, a wynika to stąd, że zawsze wierzy w załatwienie czegoś od ręki. No jak dziecko!

– A żebyś wiedział! Niby nic wielkiego, nawet nie byłem „na mieście” tylko zadzwoniłem…

– Uuuuu! – przeszło po naszej grupce, ktoś syknął z podziwem . Ten człowiek nie przestanie nas zaskakiwać. Każdy próbował zgadnąć jaką sprawę można załatwić tak po prostu wybierając numer telefonu.  Patrzyliśmy po sobie w niemym zdumieniu, albowiem wiemy, że jest to niewykonalne. Każdy to wie, tylko nie Nasz Nowy Sąsiad.

– No więc najpierw zadzwoniłem do Urzędu do Spraw Pospolitych i Oczywistych, potrzebowałem pewnego dokumentu, aby go otrzymać nie muszę szukać znajomości, prawić komplementów, omawiać prognozy pogody na następny tydzień, wręczać czekoladek, pisać podania, ani nawet składać podpisu. Wystarczy, że urzędniczka w wolnej chwili wypełni druczek i wręczy mi go pod koniec dnia pracy. Dowiedziałem się, że to nie jej działka, koleżanka, która się tym zajmuje jest na urlopie, a ona czegoś tam nie umie! – głos Naszego Nowego Sąsiada poszybował niebezpiecznie o dobre dwie oktawy w górę, ktoś więc klepnął go w plecy uspokajająco, a ktoś inny szepnął: sejsejszyn i… zadziałało[3]! – A potem… – kontynuował bohatersko, choć widać było ile to go kosztuje, – zadzwoniłem do…

Opowieść była krótka, lecz dramatyczna. Zrozumieliśmy, że czas zacząć działać – Nasz Nowy Sąsiad ma niedostatecznie wykształcony IW czyli Instynkt Wszystkozałatwiający, a to nie wróży nic dobrego… Nie było jakoś szczególnie trudno. Wystarczyły dwie skrzynki piwa[4] i Nasz Nowy Sąsiad doznał olśnienia. Już następnego dnia w „Newsweeku” ukazało się wzorcowe[5] wyjaśnienie sytuacji, która mogła doprowadzić – kto wie? – może nawet  do zakrzywienia czasoprzestrzeni w obrębie naszej gminy:

Niniejszym pragnę przeprosić Pana/Panią ……………….. ….[6], zatrudnioną/zatrudnionego na stanowisku …………………. w ……………………………………….. za telefon, który wykonałem nieopatrznie w dniu ……………………….. około godziny ……………………… .. Mam powody przypuszczać, że telefon mój naraził wyżej wymienioną osobę na silny stres, a nawet rozdrażnienie, być może spowodował również gwałtowne wzruszenie ramion, które mogło poskutkować bólami pleców, wysunięciem się podkoszulka spod paska spodni/przemieszczeniem biustonosza względem zawartości lub nawet naderwaniem odzieży w okolicach pach. Przepraszam. Rozmowa, którą sprowokowałem mogła zepsuć owej osobie resztę dnia, obrzydzić czwartą kawę, zachęcić lub – co gorsza – zniechęcić do wypalenia trzydziestego dziewiątego (tego dnia) papierosa, być przyczyną takiego rozkojarzenia, że zapomniała wyskoczyć po pączka i gazetę, które – być może -zwykle pomagały jej dotrwać do fajrantu… Przepraszam! Temat rozmowy, balansujący na granicy dobrego smaku i zakresu kompetencji, oraz ocierający się niebezpiecznie o uniemożliwianie wypełniania obowiązków służbowych – mógł stać się przyczyną konfliktu z szefem, współmałżonkiem, sąsiadem czy kolonią patyczaków należącą być może do osoby, którą naraziłem na podniesienie słuchawki telefonu i odbycie ze mną tej traumatycznej konwersacji. Przepraszam!!

Przepraszam, że zadałem TO pytanie.

Przepraszam, że chciałem uzyskać odpowiedziedź mimo, że otrzymałem informację o nieobecności WSZYSTKICH osób, które posiadły tę wiedzę tajemną.

Przepraszam, że nie dotarło do mnie, iż osoba, którą naraziłem na kontakt z moim głosem NIE MA DOSTĘPU do potrzebnej mi informacji (zapewne spoczywającej na dnie sejfu, umieszczonego na dnie studni głębinowej).

Błagam o wybaczenie za karygodne postawienie Rozmówcy w sytuacji, która zmusiła go do wypowiedzenia słów: NIE MOGĘ PRACOWAĆ ZA WSZYSTKICH!

Naprawdę nie wiem czym wytłumaczyć moją upierdliwość… Tak mi wstyd…

Może choć trochę usprawiedliwi mnie fakt, że chciałem wiedzieć kiedy wywiozą śmieci z mojej miejscowości.


[1] Tak, nasz regulamin wyznacza miejsca zarzucania spławika, a jeden z pierwszych punktów zabrania przygryzania go w stresie (nie wolno przygryzać zarówno spławika jak i regulaminu!).

[2] Nawet nie bardzo spłoszyliśmy ryby, wróciły już po dwóch tygodniach.

[3] sejsejszyn funkcjonuje równie skutecznie jak szczepienie w przypadku grypy. I działa podobnie – losowo.

[4] Na początek oczywiście.

[5] Nie rościmy sobie praw autorskich – proszę je potraktować jako szablon.

[6] Osłona Danych Nieistotnych/miejsce na wstawienie Jakichkolwiek Danych

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.