Uczennica pierwszej klasy gimnazjum w Srokowie przez osiem miesięcy dręczyła szkolną koleżankę. Biła ją, kopała i poniżała. Któryś z uczniów nagrał komórką jeden z takich koszmarnych ataków. Film trafił w ręce dyrektora szkoły, który zawiadomił policję. Co gorsza, jak ustalili policjanci, rówieśnicy nie reagowali i nie pomogli ofierze lecz podjudzali agresorkę. Nagrywali też te ekscesy komórkami, a jeden z takich filmów krążył po szkole. Dziewczynka była tak zaszczuta, że w końcu odmówiła chodzenia do szkoły. W sprawie wydarzeń w szkole w Srokowie wypowie się sąd dla nieletnich, który zlecił policji prowadzenie czynności sprawdzających. To nie śledztwo, czy dochodzenie, bo gimnazjaliści są jeszcze dziećmi.
Policjanci w obecności rodziców przesłuchują uczniów, którzy mogli znęcać się nad tą dziewczynką. Wnioski przekażemy sądowi i to on dalej rozstrzygnie, co stanie się z uczniami – mówi komisarz Anna Fic z policji w Olsztynie.
Czasami zastanawiam się, czy wychowawcy zdają sobie sprawę ze swoich obowiązków i odpowiedzialności na nich spoczywającej.
8 miesięcy nikt nic nie widział, a teraz zobaczą wszyscy i może wnioski wyciągną, ciekawe czy personalne…
Nie wierzę aby nikt nie wiedział, co się dzieje przez te 8 miesięcy. Na pewno nauczyciele mieli jakieś podejrzenia. „Chowanie głowy w piasek bo to nie moje dziecko” jest chyba częstym zjawiskiem. A rodzice ofiary przemocy?? Skoro dziecko mówiło, że nie chce iść do szkoły, to powinni zainteresować się tą sytuacją, przecież to jest ewidentny sygnał, że coś dzieje się niedobrego w murach szkoły. A rodzice napastniczki? Zgroza… Podejrzewam, że bardziej byli zainteresowani własnymi sprawami niż własnym dzieckiem. Gimnazjalistka wychowa się sama, w końcu jest już duża :/ Patologia społeczna wylewa się szerokim strumieniem… i nikt jej nie zatrzyma… bo „ma własne sprawy na głowie”. Mam głęboką nadzieję, że konsekwencje brutalnych czynów będą dotkliwe dla sprawczymi i jej opiekunów.
Zastanawiam się, jak mogło dojść do takiej sytuacji w naszym najlepszym gimnazjum…Myślę, że kamuflowanie negatywnych zjawisk wychowawczych doprowadziło do takiego zajścia. Przecież dzieci w gimnazjum coraz mniej, a pedagodzy najlepsi i to spoza terenu naszej gminy. Zadziwiające, że przez osiem miesięcy nikt z wychowawców, nauczycieli, nawet „operatywny” dyrektor nie zauważył niepokojących zachowań uczniów. Zapewne pomyśleli – jakoś to będzie. Bo co pomyślałby dyrektor o pracownikach wskazujących słabe strony w działalności gimnazjum? Taki pracownik mógłby wiele stracić. Podobnie myślą rodzice, bo skoro jest tak dobrze a wkrótce wakacje, to problem się sam rozwiąże. Nasuwa się pytanie, do jakich wartości wychowujemy naszych gimnazjalistów? Jakie wartości prezentują nauczyciele i rodzice? Słowa pouczają, a pociągają przykłady, zwłaszcza te pozytywne, o które dziś tak trudno…”Święty spokój” to chyba nie najlepszy kierunek działalności gimnazjum.
Szkoła podjęła już pierwsze kroki aby podobne incydenty nie ujrzały światła dziennego . Wprowadzono zakaz wnoszenie przez uczniów na teren szkoły telefonów komórkowych. Czy chociaż w minimalnym stopniu wpłynie to na zmniejszenie agresji ? Szczerze, to bardzo wątpię ale z całą pewnością nie ujrzymy ewentualnych dowodów w postaci zdjęc lub filmików . Poza tym ,podobno gimnazjalistom zdarzało się filmowac fragmenty lekcji , a to jest zabronione ! Zastanawiające – dlaczego? A może przeciwnie lekcje powinny byc monitorowane , a rodzice mogliby miec dostęp i naoczne dowody zachowań zarówno swoich dziec jak i nauczycieli .
Pierwszym i najważniejszym nauczycielem w życiu człowieka jest rodzic. Wychowawca nie jest ani szpiegiem, ani podglądaczem, ani wszechwiedzącym. Nie jest w stanie wiedzieć o wszystkich sprawach toczących się wśród uczniów. Chciałby, lecz jakie skuteczne narzędzia daje mu instytucja szkoły ? Co zrobić z niezdyscyplinowanym lub wulgarnym uczniem ? Obniżyć ocenę ze sprawowania ? Nakrzyczeć? Wezwać rodzica ? Haha ! Te sposoby działały za króla Ćwieczka. Teraz uczeń ma to w nosie. Jeszcze tak odpyskuje, że trudno dociec, gdzie takiego słownictwa się wyuczył. I co wtedy ? Zbić go, prawda ? Każdy – młody i stary, rodzic, nauczyciel, sąsiad i zwykły przechodzień ma obowiązek reagować na najmniejsze oznaki agresji i patologii. Inaczej winni są wszyscy.Gdyby dziecko przyszło do szkoły z wpojonymi w domu ludzkimi odruchami, to nie byłoby tego młodzieżowego zezwierzęcenia. Problemy tych konkretnych uczennic nie urodziły się ani 8 miesięcy temu, ani nawet rok temu, gdzieś po drodze ktoś czegoś nie zauważył. Kiedy, człowieku, zwróciłeś ostatnio uwagę młokosowi, że przeklina, że pali papierosa, że wrzeszczy Ci pod oknami, że wyśmiewa, że kopie kosze, łamie poręcze, niszczy… Nie pamiętasz ? To nie dziw się, bo przyzwalasz na tę patologię.
Ale to wychowawcy są odpowiedzialni za to, co uczniowie robią w szkole (jeśli dziecko pod samochód wpadnie w czasie zajęć szkolnych, nie jest to wina rodzica). Poza tym można mieć jak najbardziej światłych i pedagogicznie poprawnych rodziców, a nadal być socjopatą, psychopatą i odobą dysfunkcyjną. Wydaje mi się też, że jeśli ciemny lud posyła dziecko do szkoły (bo jednak większość rodziców jest tak przez nauczycieli traktowana), to niechaj ten wykształcony wychowawca zwróci rodzicowi z ludu uwagę, że ten coś robi źle. Chociaż dla czystego sumienia. Ignorowanie problemu przez 8 miesięcy, póki policja nie wkroczy na scenę, jest tragicznie żałosne. Po co jest ta idiotyczna godzina wychowawcza, jeśli nie do rozwiązywania problemów?
Poza tym nauczyciele także wpływają na wzajemne stosunki uczniów. Jedni są wyróżniani, a drugich traktuje się niezbyt dobrze, bo są biedni, mają „złe” nazwisko (bo na przykład ojciec pijak), albo źle się uczą. Tacy uczniowie nie są ważni, spisuje się ich na straty od początku. A może warto zainteresować się dlaczego te dzieci są takie, a nie inne? Może warto interweniować? Kontaktować się z psychologiem, psychiatrą i nie lekceważyć opinii specjalisty?
Dzieci mające wpojone ludzkie odruchy w szkołach ulegają młodzieżowemu zezwierzęceniu. Moja sąsiadka w przedszkolu nauczyła się przeklinać i chamsko zachowywać się w stosunku do innych. Nauczyć się łatwo, a rodzice, którym na tym zależy, odkręcają to później trzydzieści trzy razy. Wychowawca powinien takie zachowania poszczególnych dzieci wychwytywać i prostować. Póki nie jest za późno, póki dzieci są małe.
Tak, zwracam uwagę przeklinającym młokosom, rodzicom bluzgającym na własne dzieci i starszym paniom obrzucającym błotem młodzież. I nie jestem batmanem, żeby to robić. Jestem zgorzkniałą idealistką.
Do bitbin: Cieszę się, że jako zgorzkniała idealistka wyręczasz batmana – tak trzymać!, ale żółć, która Cię zalewa chyba trochę przytępiła Ci trzeźwą ocenę sytuacji i widzenie świata. Napisałaś między innymi: „Poza tym można mieć jak najbardziej światłych i pedagogicznie poprawnych rodziców, a nadal być socjopatą, psychopatą i osobą dysfunkcyjną” Przyjmij do wiadomości, że można też mieć jak najbardziej światłych i pedagogicznie poprawnych NAUCZYCIELI, a nadal być socjopatą, psychopatą i osobą dysfunkcyjną. To chyba proste? Zastanawiam się skąd w Tobie takie przekonanie, że nauczyciele traktują rodziców jak „ciemny lud” i tak dalej? Wśród nauczycieli jest tyle samo ciemniaków i jaśniaków co wśród lekarzy, księży, rolników, hutników, czy baletnic. Może trafiłaś na kogoś niesympatycznego, ale na miłość boską nie upraszczaj tak sprawy, tak się nie godzi i już. Piszesz też, że nauczyciele dzielą dzieci na lepsze i gorsze z racji pochodzenia – może to się zdarza, ale nie sugeruj proszę, że wszyscy są tacy prymitywni, krzywdzisz w ten sposób tych „sprawiedliwych”, nie pomyślałaś? Co Cię tak zaślepia?
Zastanawia mnie też dlaczego piszesz, że godzina wychowawcza jest idiotyczna. Wiesz o czym mówisz? A może godzina wychowawcza w klasie Twojego dziecka jest naprawdę idiotyczna i powinnaś to zgłosić?
Powiedz mi też, jeśli możesz, dlaczego uważasz, że ktoś ignorował sprawę przez tyle miesięcy? Chcesz powiedzieć, że dziecko się skarżyło, a wychowawca miał w uszach słuchawki?
Tak się dziwisz, że nauczyciel nie widzi i nie reguje NA WSZYSTKO. Jeśli masz więcej niż jedno dziecko to wiesz, że nie jesteś w stanie kontrolować ich bez przerwy choćby dwie godziny pod rząd, jak więc to zrobić z grupą kilkunastoosobową? Nawet gdy masz jedno dziecko żyjesz ze świadomością, że w każdej chwili może mu się coś zdarzyć (już Korczak pisał o prawie dziecka do, mówiąc delikatnie, różnych przygód). Tak, rodzic nie jest winien gdy dziecko w czasie zajęć szkolnych wpadnie pod samochód – wyobraź sobie, że nauczyciel nie jest winien gdy dziecko ulegnie wypadkowi będąc pod Twoją opieką, a co więcej, zdarzają się takie sytuacje, że nawet i Ty możesz nie być temu winna! Rozumiesz do czego zmierzam?
I ostatnie pytanie: byłaś kiedyś dzieckiem? Jeśli tak, to odpowiedz sobie szczerze, o ilu sprawach dowiadywali się Twoi rodzice lub nauczyciele jeśli tego sobie nie życzyłaś? (Jeśli nie byłaś dzieckiem, nie odpowiadaj…)
Masz rację, nie zaszkodzi jeśli nauczyciele będą bardziej czujni, ale to wcale nie znaczy, że do tej pory nic nie robili. A jeśli myślisz, że mogli zastosować ostrzejsze metody to idź do szkoły lub pogmeraj w necie i zapoznaj się z arsenałem środków jakimi dysponuje nauczyciel w świetle prawa. Uśmiejesz się – żółć się cofnie 🙂
Pozdrawiam