Córeczka Naszego Nowego Sąsiada jest dzieckiem jakby żywcem wyjętym z baśni Andersena, tej w której ktoś musiał w końcu powiedzieć, że król paraduje ubrany tylko w skórę – własną. Czy zastanawialiście się dlaczego właśnie dziecko wypowiedziało te słowa? Nauczyciel mówi, że ma to związek z niewinną bezpośredniością związaną z wiekiem [1] , ale dziecko z baśni nie było przecież jedynym dzieckiem w królestwie, za to było pierwszym, które powiedziało co myśli. Bajkopisarz nie opowiedział nam co się stało z dzieckiem i jego rodziną, być może wtedy historia nie zakwalifikowałaby się jako lektura dziecięca…
Dlaczego to nas nurtuje?
Bo córeczka Naszego Nowego Sąsiada poszła z nim na zakupy.
Kiedy pani w aptece kolejnej osobie naburczała coś niegrzecznie, dziewczynka zapytała: „Tatusiu, czy ta pani nie lubi nas, czy swojej pracy?”. Kiedy w którymś sklepie ekspedientka (jak zwykle) powiedziała, że”nie ma wydać” 10 groszy reszty, mała zawołała radośnie: „O, widzisz tato, dzisiaj mogę sobie wziąć tego lizaka za darmo, bo pani już ósmy raz nie wydała ci dziesięciu groszy!”; w odzieżowym pani z obsługi namawiała Naszego Nowego Sąsiada do kupna marynarki, zaklinając się, że leży tak jakby była szyta specjalnie na niego, choć on sam tego nie mógł dostrzec. Córeczka spojrzała krytycznie i orzekła: „Nie, tato, ty już masz taką obciachową marynarkę po dziadku!”. W rybnym sprzedawczyni zważyła zamiast kilogram, półtora kilo śledzi, na co dziecko powiedziało „Jak świeże, to może być więcej, ale jak zaraz zaczną śmierdzieć – to nie!”, na co pani ze złością rzuciła wszystko z powrotem do pojemnika…
Jej szczerość nie odpoczywała nawet w Urzędzie. Sąsiad nie wiedział gdzie się schować kiedy mała teatralnym szeptem zapytała wskazując (prawie dyskretnie) Kierowniczkę Bardzo Poważnego Referatu: „Tato, czy ta pani w różowej króciutkiej spódniczce powinna t a k siedzieć?” A gdy się wydawało, że gorzej być nie może, cichutko stanęła za plecami Młodszego Referenta, który kazał im czekać tłumacząc się brakiem czasu i powiedziała bardzo głośno: „Nie! Nie tak, bo nie wyjdzie i znowu będzie pan zaczynał od nowa, a mnie już się chce do domu. Niech pan nie rusza na razie pikowej dziesiątki, tylko damę kier na króla, a później samo poleci …”
Na Placu Pospolitych Defilad spotkali naszego Szeryfa, który zapytał: „Czy to pan zgłosił, że człowiek na ulicy szarpał swoją żonę?”, a ponieważ uzyskał odpowiedź twierdzącą, pokiwał głową jakby w zamyśleniu i mruknął: „Taaa, bawimy się w donosiciela?” Nasz Nowy Sąsiad zaniemówił, ale nie jego córeczka, która ciągnąc Szeryfa za rękaw munduru dopytywała się: „Proszę pana, proszę pana! A jak mnie ktoś zbije to lepiej nie donosić? A jak mnie zabije, to już można?” Stróż Porządku spojrzał na dziewczynkę, potem na ojca, znowu na dziewczynkę i wycedził: „Zawsze trzeba zgłaszać takie przypadki, inaczej mielibyśmy tu wolną amerykankę moje dziecko!” i odszedł w wielkim pośpiechu.[2]
Kiedy Nasz Nowy Sąsiad zdawał relację z tych wydarzeń Zdzichu i Rychu skwitowali prawie równocześnie:
– No to masz sąsiad prze…chlapane. Wszędzie!
Smętnie pokiwaliśmy głowami, niektórzy powinszowali sobie w duchu, że przeczucie zawsze ostrzegało ich przed zabieraniem dzieci na zakupy [3]
Wtedy właśnie wtrąciła się Durnicha [4]:
– Panie sąsiedzie, a ja myślę, że teraz zaczną cię szanować! – i poszła uśmiechając się do ścieżki, po której miała stąpać [5].
Sąsiad zamrugał powiekami lekko skołowany, ale po kilku dniach opowiadał przy ognisku [6], że ekspedientki stały się niezwykle troskliwe i same ostrzegają jeśli towar jest „podejrzany”, znacznie poprawiła się precyzja ważenia i rozliczeń gotówkowych przy kasie; pracownicy Urzędu witają go od progu jak długo oczekiwanego gościa; a Szeryf pogratulował obywatelskiej postawy, bo okazało się, że na skutek interwencji wyszło na jaw parę ciemnych sprawek agresora. Ba! nawet pani w aptece uśmiechnęła się na widok Naszego Nowego Sąsiada [7].
Nie popadajmy jednak w euforię – w tym ostatnim przypadku radość trwała krótko: do chwili kiedy zadał pytanie o paracetamol w najniższej cenie.
Zdecydowanie zabrakło mu czujności – musi się jeszcze dużo nauczyć o życiu na Prowincji…
[1] Tak jakby nie można było powiedzieć, że „dzieciaki zawsze walą prosto z mostu”.
[2] Istnieje spore prawdopodobieństwo, że popędził do swoich obowiązków, czyli namierzania donosicieli, w celu przeprowadzenia z nimi dokładnego wywiadu środowiskowego, tudzież pouczenia o konieczności zgłaszania przypadków naruszenia prawa ze szczególnym wykluczeniem przemocy domowej…
[3] Ci oczywiście należeli do grupy, która pod hasłem „zakupy” rozumie krótką wizytę w sklepie z gwoźdźmi.
[4] Jeśli ktoś pomyślał, że Durnicha to durnicha, popełnił błąd. Oby nie był tak groźny w skutkach jak to było w przypadku Furiata, który w młodości odgrażał się co zrobi ze Zdechlakiem, jeśli przyjedzie do nas rozpędzić dyskotekę. Nie znał Zdechlaka, na oczy go wcześniej nie widział, a gdy w końcu zobaczył, dwa tygodnie na oczy nie widział…
[5] Durnicha uśmiecha się też do kanapki, którą za chwilę ma wtrząchnąć. Mówi, że kanapka pierwsza się do niej uśmiechnęła. Nam wydaje się to niemożliwe – jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś zdążył uśmiechnąć się przed Durnichą.
Nawet gdy stoi tyłem.
[6] … czyli przy piwku – ale to chyba oczywiste? (Nasze żony wolą jak mówimy, że idziemy „na ognisko” albo „na ryby”; już tego nie komentujemy tylko często organizujemy ogniska i dużo wędkujemy. Najwięksi pasjonaci codziennie).
Szkoda, że nam brakuje odwagi dziecka, żeby zwrócić uwagę komuś, kto niestosownie się zachowuje, łamie wszelkie zasady, używa przemocy różnorakiej. Czy dorośli zawarli jakiś niepisany pakt, że mogą siebie na wzajem obrażać? Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe…kochaj bliźniego swego, jak siebie samego…czy to już przeżytek??? Kto jest naszym bliźnim? A co z dziećmi? Czego je uczymy? One patrzą, obserwują dokładnie i naśladują.
„Dzieci najuważniej słuchają kiedy mówi się nie do nich.”(E.Roosevelt)
Pozdrawiam