Nasz Nowy Sąsiad jest jak dziecko. Wszystkiemu się dziwi. Ostatnio wybrał się do lekarza i się zdziwił już w czasie rejestracji. Najpierw bardzo długo stał w kolejce, która się wydłużała przed nim, a nie za nim; kiedy przyszła jego kolej musiał głośno[1] podawać swoje dane[2], a w końcu dowiedział się, że nie zostanie przyjęty dzisiaj (był poniedziałek), lecz dopiero w piątek. Potem się zdziwił, gdy poinstruowano go, aby był punktualny, ponieważ jeśli się spóźni może już nie zastać lekarza. Nasz Nowy Sąsiad wymownie spojrzał na tabliczkę informującą o godzinach przyjęć po czym zauważył:
– Nie rozumiem: jestem zapisany na godzinę 15.47[3], a przecież lekarz przyjmuje do godziny 18.00!
Przesympatyczna Pani za Kontuarem odpowiedziała mu uprzejmie:
– Tak, zgadza się, ale jest pan ostatnim pacjentem. Chyba nie ma sensu żeby pan doktór czekał niepotrzebnie 2 godziny?
– No ja będę czekał na niego cztery dni – odparł rezolutnie Nasz Nowy Sąsiad. – A tak swoją drogą: skąd takie odległe terminy? Przecież tu pracuje aż czterech lekarzy!
– Tak, zgadza się – odparła Przesympatyczna Pani, – ale jeden doktór jest na urlopie, u drugiego jest właśnie Przedstawiciel Handlowy. Przepraszam: Medyczny!, a trzeci doktór jest na dwutygodniowym Szkoleniu Specjalistycznym[4].
– Rozumiem – Nasz Nowy Sąsiad nie czuł się na tyle dobrze, żeby wyrazić zdziwienie w tej sprawie. – To ja spróbuję przyjść w piątek. Może jakoś dotrwam…
– Chce pan powiedzieć, że bardzo źle się pan czuje? – zapytała przetroskliwym głosem Przesympatyczna Pani zza Kontuaru[5] – Bo jeśli tak to proszę zostać i…
– Doktor mnie przyjmie? – wszedł jej w słowo Nasz Nowy Sąsiad z Nadzieją i Zdumieniem[6] w głosie.
– Kiedy już przyjmie wszystkich pacjentów może pan zapytać czy przyjmie i pana.
Sąsiad jednym spojrzeniem przeskanował poczekalnię i zdumiony przeniósł wzrok na rozmówczynię:
– Ależ to potrwa jeszcze z cztery godziny! Ja… nie czuję się na siłach, poza tym nie jest pewne, że się zgodzi, tak? Pewnie będę go musiał jakoś przekonać, że źle się czuję, a ja poza złym samopoczuciem nie mam lepszych pomysłów proszę pani!
– No tak, ale przeważnie się zgadza, chociaż… dzisiaj rzeczywiście jest sporo osób. No ale jest jeszcze Izba Przyjęć w razie czego!
– To chyba jakieś nieporozumienie! –Nasz Nowy Sąsiad okazał tym razem zdziwienie w full-wydaniu[7].
– Jakie nieporozumienie?! O co panu chodzi?! – zaczęła tracić przesympatyczność Sympatyczna Pani za Kontuarem. – Udzielam panu informacji na wypadek gdyby teraz nie został pan przyjęty przez lekarza – tłumaczyła.
– Ja rozumiem, ale przecież Izba Przyjęć jest po to żeby mnie przyjąć w przypadku subiektywnego poczucia zagrożenia życia lub w sytuacjach nagłych[8]. Czy działalność tej przychodni ogranicza się tylko do doprowadzenia mnie do stanu poczucia zagrożenia życia i wypchnięcia do innej placówki? – w głosie Naszego Nowego Sąsiada było już tylko zdumienie.
– Proszę pana, ja panu tłumaczę co trzeba zrobić JEŚLI lekarz pana nie przyjmie. Przecież lekarz też człowiek, nie może pracować w nieskończoność.
Sąsiad zamyślił się na moment, po chwili podniósł na Panią za Kontuarem pusty wzrok i zapytał:
– A więc nie chodzi o to, żeby mi pomóc, tylko żebyście tu przyszli na parę wyznaczonych godzin i nie zmęczyli się? Nie chodzi o moje życie i zdrowie? A jeśli nie będę miał siły dojechać na Izbę Przyjęć?
– Dlaczego pan mnie prowokuje?! – nie wytrzymała Pani za Kontuarem – Na miłość boską, jest jeszcze pogotowie ratunkowe!
– O proszę panią, tego to już zupełnie nie rozumiem! Sprawia pani wrażenie zupełnie niezorientowanej w przepisach[9]. Ja przychodzę po poradę lakarską, a pani mi sugeruje, żebym skorzystał z niej za pośrednictwem służby ratowniczej?! To może w ogóle zamknijmy ten ośrodek zatrudniający teorytycznie czterech lekarzy i napiszmy na drzwiach
999
– jeśli numer wybrać możesz, niech ktoś inny ci pomoże!
(choćby nawet wszyscy święci – my jesteśmy zbyt zajęci)
Mówiąc krótko: dziś nie dostanę się do lekarza, bo tydzień temu – nie wiedzieć czemu – nie wpadłem na to, że się źle poczuję. Ja proponuję wywiesić tu, na tej ścianie „Vademecum dla nieprzyjętych” albo „dla odrzuconych”:
Nie dostałeś się do lekarza? Spoko: oto zasada czterech kroków:
Krok pierwszy – wracasz do domu i cierpliwie czekasz dojadając resztki z apteczki
Krok drugi – jeśli jest gorzej jedziesz na izbę przyjęć lub dzwonisz po pogotowie (a oto numer:…..)
Krok trzeci – jeśli jest naprawdę źle dzwonisz do zakładu pogrzebowego (a oto numer:…..)
Krok czwarty – kiedy przywiozą ci trumnę, zarzuć ją sobie na plecy
i dyskretnie podczołgaj się do najbliższego cmentarza nie wzbudzając paniki
Przesympatyczna Pani za kontuarem poczerwieniała, Nasz Nowy Sąsiad zbladł, a ponieważ doktor akurat wyszedł z gabinetu z Panem Przedstawicielem, wystarczyło mu jedno spojrzenie by ocenić sytuację, więc zwrócił się do Poczekalni:
– Państwo wybaczą, nagły przypadek – a do Sąsiada: – Zapraszam zanim będzie za późno.
Wrodzona delikatność nie pozwoliła nam usłyszeć więcej niż tylko te strzępki rozmowy:
– Jest ze mną aż tak źle panie doktorze?
– Jeszcze nie wiem, ale cierpliwość przesympatycznej pani Marzanny była już na wyczerpaniu. Sam nie wiem na co ją stać kiedy się wnerwi, bo to niezwykle zrównoważona i kulturalna osoba. Właśnie przedstawiciel medyczny polecił mi nowy, słabo sprawdzony, ale podobno skuteczny lek – myślę, że w sam raz dla pana…
Przez dwa tygodnie Nasz Nowy Sąsiad niczemu się nie dziwił, nic mu nie przeszkadzało, nic nie interesowało. Siedział sobie spokojnie i uśmiechał się do własnych myśli.
Cieszymy się, że wraca do zdrowia.
Od tej pory nikt nie awanturuje się w poczekalni.
————————————–
[1] Chyba rzeczywiście nie przesadzał: Niuniek, jeden z naszych niedosłyszących sąsiadów, tylko raz musiał poprosić o powtórzenie jakiejś informacji (o ile mnie słuch nie myli chodziło o przebyte choroby weneryczne)
[2] Danym było przykro – aż do tej pory tkwiły w przekonaniu, że są chronione.
[3] 15.47 jest tak samo śmieszna i nierealna jak 15.40, 9.45 czy nawet 16.00. Zapewniam.
[4] Tu oczywiście padła bardzo długa i skomplikowana nazwa szkolenia, które zapewne ograniczało się do skróconego kursu wypełniania nowych druczków i wszelkich dokumentów, których istnienie jest niezbędne dla ograniczenia liczby przyjmowanych codziennie pacjentów.
[5] Warto było zobaczyć w tym momencie wyraz twarzy Naszego Nowego Sąsiada. Jego twarz mówiła. I to dobrze znanym językiem, którego większość słów (choć coraz rzadziej) telewizja publiczna zastępuje nie mniej irytującym dźwiękiem. Co mówiła? Przetłumaczę opuszczając słowa oczywiste: „Nie, czuję się doskonale! Mam po prostu trochę wolnego czasu, więc postanowiłem spędzić go w przychodni. Nie jestem chory, ale uwielbiam dręczyć lekarzy swoją obecnością!”
[6] Nadzieja i Zdumienie zaistniały tu w idealnych proporcjach! Nieczęste zjawisko.
[7] Zważywszy na jego pozycję w tej rozmowie nie było to rozsądne. Takie zdziwienie, a właściwie Zdziwienie jest łatwo mylone przez Przesympatyczne Osoby za Kontuarem z np. Przeszkadzaniem w Pracy, Uniemożliwianiem Pracy, Pyskówką, względnie z Zamiarem-Zrezygnowania-z-Usług-TEJ-Przychodni-w-Trybie-Natychmiastowym.
[8] Pacjent ma prawo skorzystać z pomocy doraźnej w szpitalnej izbie przyjęć bez skierowania. W razie konieczności pacjent jest w izbie zabezpieczany medycznie i transportowany do innej, specjalistycznej placówki. Izba przyjęć nie jest miejscem, w którym udzielane są porady planowe. Świadczenia planowe pacjent może otrzymać w ciągu dnia, w trybie ambulatoryjnym, u swojego lekarza rodzinnego lub lekarza specjalisty. W izbie przyjęć udzielane są świadczenia wyłącznie w trybie nagłym.
[9] Pogotowie ratunkowe Nasz Nowy Sąsiad wzywa tylko w stanach nagłych – w stanach zagrożenia życia.
Wypisz, wymaluj – nasza rzeczywistość, śmieszne, na pierwszy rzut oka niedorzeczne ale prawdziwe.