Świadomy siły czasu – wspomnienie o Józefie Charytoniuku

We wtorek, 23 stycznia 2024 r.

odszedł wyjątkowo barwny mieszkaniec naszej gminy

Józef Charytoniuk

– człowiek wielu talentów i zainteresowań.

Urodził się w 1949 roku w Reszlu. Był absolwentem Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Zamościu oraz Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie – Wydział Konserwacji Dzieł Sztuki ukończył z wyróżnieniem.

Dziedzinom najbardziej bliskim sercu potrafił poświęcić się bez reszty i nadać im nową wartość.

Na przykład jako specjalista w zakresie konserwacji papieru przekonywał, że jest to zajęcie blisko spokrewnione z archeologią, choć nie wymaga kopania w ziemi – wśród inkunabułów i starodruków można się natknąć na wiele niespodzianek.

Ratowanie zabytków piśmiennictwa od początku pociągało go bardziej niż kariera artysty. Ma znaczący wkład w opracowanie – na poziomie światowym – technik zabezpieczania, ochrony i konserwacji zbiorów bibliotecznych, archiwalnych i muzealnych. Najwięcej mu zawdzięcza Biblioteka Narodowa w Warszawie, gdzie tworzył Zakład Konserwacji Zbiorów Bibliotecznych oraz Katedra Konserwacji Starych Druków i Grafiki na Wydziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

Jako społecznik i patriota wiele starań włożył w promocję gminy Srokowo i powiatu kętrzyńskiego. Miał swój udział w szeregu wydarzeń kulturalnych na tym terenie: między innymi był współorganizatorem „Galerii Przyjaciół” w Muzeum Wojciecha Kętrzyńskiego w Kętrzynie, a także pomysłodawcą i współorganizatorem Międzynarodowych Plenerów Malarskich w Srokowie oraz współtwórcą Muzeum Przyrody, Etnografii i Sztuki w Srokowie.

Będąc zagorzałym miłośnikiem łowiectwa i kolekcjonerem związanych z nim pamiątek pracował jako ekspert do spraw konserwacji grafik dla Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Warszawie. Poświęcił też wiele czasu na uporządkowanie i zabezpieczenie dokumentacji Koła Łowieckiego „Słonka” w Srokowie. Zawsze pełen kreatywnych pomysłów był także inicjatorem, projektantem i wykonawcą akcesoriów związanych z działalnością koła: sztandaru, znaczków pamiątkowych, dyplomów, kalendarzy, tarcz honorowych i innych artefaktów.

W gminie Srokowo, w której mieszkał ponad dwadzieścia lat, był znany przede wszystkim jako artysta i twórca oraz organizator wielu indywidualnych i zbiorowych wystaw i plenerów. Z podziwu godną wytrwałością promował region – zarówno w kraju, jak i za granicą.

Jako niezrównany gawędziarz chętnie opowiadał o swoich pasjach i przemyśleniach, czyniąc ze swych opowieści pouczające i zabawne dykteryjki. Zwykle wplatał w nie wątki historyczne i wiersze, do których miał fenomenalną pamięć.

Niewątpliwie – jak chyba każdy artysta – był wnikliwym obserwatorem otoczenia. Świadomy niszczycielskiej siły czasu – bo któż wie o tym więcej niż konserwator dzieł sztuki? – kierował swoją uwagę ku przeszłości. Pragnął ją poznać i zrozumieć. Z niegasnącą ciekawością przyglądał się więc przedmiotom, architekturze i krajobrazowi, szukając i odnajdując w nich bezstronnych świadków historii.

Spostrzeżenia notował za pomocą pędzla, kredki lub ołówka, jakby to, co utrwalone w rzeźbie, filmie czy fotografii nie było dostatecznie wierne prawdzie. Jego dzieła nie są jednak próbą zatrzymania czasu, a raczej świadectwem przemijania, sposobem na udokumentowanie i zakotwiczenie wspomnień.

Dlatego konsekwentnie polował na wyjątkowe, bo niewidoczne dla naszych oczu, chwile i zjawiska.

Utrwalał je na wiele sposobów.

Archiwizował pieczołowicie.

Zabezpieczał przed upływem czasu.

Chronił przed zapomnieniem.

Wierzył w to, że dostrzeganie subtelności barw, kształtów i światłocieni, nie jest aż taką rzadkością, jakby się wydawało i że warto tę umiejętność doceniać i pielęgnować.

Własnym życiem udowadniał, że można rozwijać w sobie wiele pasji i talentów i że da się pokonać liczne przeciwności losu nie tracąc wrażliwości.

Dlatego – mimo przekonania, że wrażliwość najczęściej bywa samotna – nie przestawał się nią dzielić.  

Wykorzystał swój talent, aby utrwalić świat dla następnych pokoleń takim, jakim go kochał i podziwiał.

Uważał, że aby jak najdłużej zachwycać się światem – niezależnie od tego jakim go zastaliśmy i jak rozumiemy – ważne jest, jakim go pozostawimy.

*

Kto znał Józefa, ten wie, że zmagając się z własnymi słabościami i mimo goryczy, która czasem próbowała dojść do głosu, nie tracił specyficznego poczucia humoru i dystansu do siebie. Może – obok talentu – to była jego największa siła?

Na przestrzeni dwudziestu kilku lat i ja miałam okazję nieco go poznać.

Znajomość zainicjowana moim zainteresowaniem sztuką (zwłaszcza tą, która dzięki niemu zawitała do naszej gminy) rozwijała się na różnych płaszczyznach: moje kontakty zawodowe z nim, jego rodziną, przyjaciółmi i gośćmi niepostrzeżenie przerodziły się w sympatyczną relację. Dość powiedzieć, że mogłam liczyć na jego bezinteresowność i współczucie, gdy organizowałam koncert charytatywny, jak i wtedy, gdy – bez zastrzeżeń i stawiania warunków – udostępnił swoje dzieła do stworzenia okładki mojej ostatniej książki.

Błyskotliwie inteligentny…

Profesjonalista…

Artysta…

Pasjonat…

Życzliwy i pomocny człowiek…

– takim go zapamiętam.

Barbara Okurowska Budrewicz

Udostępnij:
4 komentarze
  1. Odejście TAKIEGO człowieka to wielka strata, dla rodziny, przyjaciół, Srokowa, a przede wszystkim dla ŚWIATA…
    Dobrze, że zostawił po sobie tyle śladów i dowodów świadczących o jego niezaprzeczalnej wyjątkowości.
    Szkoda, że za szybko, za wcześnie…

  2. Dziękuję za ten wpis. Uśmiechnąłby się. Dodam jeszcze, że był człowiekiem skromnym, nawet, jeśli sprawiał inne wrażenie – były chwile, że nawet my, przyjaciele nie wiedzieliśmy co myśleć. Tak naprawdę wiele w nim było pokory, ale nie każdy zadał sobie trud, żeby poznać Go naprawdę, zobaczyć prawdziwe oblicze pod warstwą czegoś co pokazywał światu. Mam wrażenie, że Pani posiadła tę sztukę: opisała Go Pani tak jak na to zasługiwał. Niech spoczywa w pokoju.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone * są obowiązkowe. Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.