Gdybym była radną, dobrze zastanowiłabym się nad podniesieniem ręki w sprawie „reorganizacji” oświaty, choć nie twierdzę, że ktoś robi to zupełnie bez zastanowienia.
Jeden z radnych, najwyraźniej zapominając dzięki komu piastuje tę funkcję, przekonuje osłupiałych rodziców i nauczycieli o konieczności zamknięcia szkoły, którą chcieli bronić przy jego wsparciu. Ja natomiast pozostaję w przekonaniu, że radni, którzy już wyrazili wewnętrzną zgodę na tę sytuację, tak naprawdę patrzą zbyt wąsko i nie znają jej skutków.
Po pierwsze – nie dano nam, rodzicom, szansy (czasu) na przemyślenie sprawy przejęcia szkoły przez stowarzyszenie, czyli utworzenia szkoły niepublicznej (tzn. bezpłatnej). W tym momencie jest na to za późno, ponieważ przepisy nie dają nam w tej chwili możliwości podjęcia takich działań: aby uzyskać subwencje musielibyśmy zgłosić chęć przejęcia szkoły do końca września ubiegłego (!) roku. Co więcej, razem z takim zgłoszeniem należy podać m. in. wykaz zatrudnionych nauczycieli i statut szkoły. Tak więc ewentualni chętni na poprowadzenie szkoły powinni praktycznie w tej chwili mieć wszystko zapięte na ostatni guzik, aby w chwili likwidacji szkoły przejąć ją bez żadnych zawirowań – rok szkolny musi zacząć się pierwszego września.
Po drugie – szkoła w Srokowie nie ma warunków na przejęcie takiej ilości dzieci. Tu moja prośba do wszystkich osób zatrudnionych w SP w Srokowie: proszę nie traktować moich słów jako krytyki czyjejś pracy, nie mam zastrzeżeń ani do jej pracowników, ani do dyrekcji. Radni, a i owszem, obejrzeli sobie na przykład świetlicę, o którą toczył się spór na naszej stronie i – sądząc po głosowaniu nad podjęciem uchwały intencyjnej – nie sądzę, żeby dopatrzyli się czegoś niewłaściwego. Nie wiem jak mogło im umknąć, że kontrolują warunki pobytu uczniów… bez uczniów. Robili to podczas ferii zimowych. Brak mi słów. Myślę, że nie jest to niedopatrzenie, lecz czyjaś manipulacja. Zarówno świetlica jak i sale lekcyjne czy korytarz nie spełniają warunków w jakich powinny przebywać dzieci w takiej liczbie, jaka szykuje się po połączeniu szkół.
Po trzecie – część rodziców deklaruje chęć zapisania dzieci do szkół w Barcianach i Windzie. Władze Barcian przejmą tych uczniów z ochotą, bo przecież wędrują za nimi subwencje. Wydaje się więc, że każdy znajdzie jakieś wyjście z tej sytuacji, ale czy zadaliście sobie państwo pytanie, co czują dzieci wyganiane ze swojej szkoły, rozdzielone z kolegami z klasy (ze względu na sensowność dojazdu, bo nie chodzi tu o jakiś bunt), pozbawione poczucia bezpieczeństwa (bo obecna szkoła była jego gwarantem), widzieliście łzy w oczach tych dzieci kiedy rozmawiają o swojej szkole jak o śmiertelnie chorym bliskim krewnym, którego niedługo trzeba będzie pożegnać na zawsze? To nie są małe buraki „wyrwane z zamkniętego środowiska wiejskiego” jak chce to widzieć osoba, którą najwyraźniej Bóg opuścił, kiedy pisała najmarniejszy dokument jaki miałam okazję kiedykolwiek przeczytać.
Po czwarte – czy nie zastanawia Państwa rozbieżność deklaracji składanych przez najważniejszą osobę w tej gminie z jej obecnym postępowaniem? Czy nie sądzicie, że jest to, co najmniej niepokojące zjawisko i że każdy argument tej osoby za zamknięciem szkoły jest tyle samo wart, co niegdysiejsza obietnica jej utrzymania przez najbliższe cztery lata?
Po piąte – nawet, jeśli wyliczenia kosztów utrzymania szkoły są rzetelne, to przecież koszty jej zamknięcia też nie są małe. Ze względu na to, że w tym roku zostanie zamkniętych wiele szkół w kraju nasza gmina dostanie mniejsze wsparcie finansowe na pokrycie kosztów związanych z likwidacją. Jest szansa, że za rok będzie ono większe. Jest szansa (bo na ten temat toczą się rozmowy), że za rok ktoś się opamięta i zacznie wspierać gminy takie jak nasza w ich trudzie utrzymania małych szkół. Mówi się, że w najbliższym czasie inaczej (korzystniej) będą wyliczane subwencje na przedszkolaki i dzieci w klasie „zero”.
Po szóste – obecna kadencja przejdzie do historii, jako ta, kiedy gmina Srokowo zaczęła umierać (szkoła, stacja benzynowa, kawiarnia, co następne?).
Po siódme – nie poprawi się komfort uczniów skazanych na dojeżdżanie do szkoły w Srokowie. Ostatnie wpadki związane z tym tematem wołają o pomstę do nieba. W tym miejscu podpowiem osobom odpowiedzialnym za dowożenie dzieci: jeśli z jakiegoś powodu „rozwóz” jest niemożliwy trzeba zawczasu wykonać telefon z informacją o tym. Sekretarka ze szkoły w Garbnie w analogicznej sytuacji tak właśnie zrobiła: w poniedziałek po feriach o godz. 6.30 (!) obdzwoniła wszystkich zainteresowanych i żadne dziecko nie stało tam bez sensu na dwudzietotrzystopniowym mrozie! Niesamowite, co? I jakie proste!
Nawiasem mówiąc, awaria jednego z pojazdów, która skłoniła kogoś do przysłania dwa dni z rzędu „nowego” gimbusu po dzieci z Jegławek, uruchomiła ciekawą reakcję społeczności, której dzieci zostały go pozbawione (prawdopodobnie doszło tylko do zamiany, aby zatuszować zaniedbanie). Nie ma sensu wchodzić w szczegóły, są zbyt żenujące…
Przy okazji: Czy nikt nie widzi jak są traktowane dzieci w tej gminie? Nikogo nie zastanawia, jakim cudem dopuszczono by odbywały się zajęcia w szkołach w czasie silnych mrozów, pomimo przenikliwego chłodu panującego w klasach? Kto uwierzy w to, że dyrektorzy znając stan faktyczny obsesyjnie upierali się, żeby mimo to lekcje się odbyły?
Dzieci z obwodu SP w Jegławkach naprawdę kochają swoją szkołę.
Bo szkoła, proszę państwa, to nie tylko zarobki nauczycieli, które stały się naszą lokalną legendą i które nie różnią się od zarobków w tej grupie zawodowej w dowolnym zakątku tego kraju.
Szkoła to miejsce, gdzie dzieci spędzają pół dnia i jest niezwykle ważne, w jakiej atmosferze się to dzieje. Jeśli uważacie, że dobre wyniki uczniów tej szkoły to efekt szczególnych warunków i atmosfery – to chwała nauczycielom za to, że potrafili tego nie zepsuć, a nawet wykorzystać. To – na miłość boską – nie może być powód zamknięcia takiej szkoły, ale jest to powód do przysyłania tu dzieci, które takiej atmosfery potrzebują, zapraszamy 🙂
Jeśli ktoś uważa, że te dzieci mają zbyt komfortowe warunki do nauki, to proszę pomyśleć, że nie mają nic więcej: poza ich zasięgiem jest chociażby Dom Kultury, do którego spacerkiem uczęszczają dzieci ze Srokowa. Ich obecność w kościele, w przychodni, w bibliotece gminnej, czy na imprezach organizowanych przez Dom Kultury, jest zawsze uwarunkowana możliwościami dojazdu i – wiecie to doskonale – likwidacja szkoły nie poprawi tego stanu rzeczy. Chyba nikt nie jest tak naiwny, żeby wierzyć, że dziecko po odsiedzeniu dwóch godzin w klasie udającej świetlicę i po nużącym powrocie do domu rozklekotanym, niedomykającym się autobusem, będzie miało siłę wrócić do Srokowa na zajęcia wokalne? A zresztą jak i czym? Zdarzało się, że pracownicy Domu Kultury przyjeżdżali na zajęcia do szkoły w Jegławkach i to było dobre, to miało sens.
Uważam, że likwidacja szkoły pogłębi przepaść między dziećmi „stąd” i „stamtąd” – kto nie wie o takich animozjach, nic nie wie…
Na likwidacji obiektywnie stracą też dzieci ze Srokowa, ponieważ pogorszą się ich warunki nauki – niektóre klasy ulegną po prostu przepełnieniu. A jeśli ktoś myśli poważnie o podzieleniu licznej klasy, to jestem ciekawa, według jakiego klucza: na dzieci dojeżdżające i na dzieci ze Srokowa, na dzieci „stąd” i „stamtąd”? A może losowo? Wtedy dzieci przybyłe zupełnie stracą grunt pod nogami, a „tutejsze” na pewno będą je darzyć ogromną sympatią…
Może więc warto poczekać z tą decyzją chociaż rok: niech przyszłoroczni szóstoklasiści ukończą szkołę bez tłoku w klasie, niech rodzice przemyślą sprawę utworzenia stowarzyszenia i przejęcia szkoły, albo niech oswoją się z myślą o konieczności likwidacji, jeśli nie znajdą się tacy odważni? Może warto potraktować ludzi tak, aby nie czuli się poniżeni? Może warto potraktować ich tak, jak sami chcielibyście być potraktowani?
Jeśli jest wśród Was ktoś, kto wierzy, że zamknięcie szkoły uratuje tę gminę przed czymkolwiek, albo – innymi słowy – że to właśnie szkoła pogrąża gminę w niemocy finansowej, to proponuję takie ćwiczenie:
Proszę stanąć przed lustrem i patrząc sobie prosto w oczy powiedzieć: muszę zamknąć tym dzieciom szkołę, to jedyna szansa, aby moja gmina ……. (tu proszę wstawić pobożne życzenia związane z jej rozwojem). Śmieszne prawda? Proszę nie opluć lustra!
Tak więc, gdybym była radną, dałabym szansę dzieciom, ich rodzicom i sobie…
Czymś, czego bardzo nie lubię, jest traktowanie innych jak półgłówków, tylko dlatego, że mieszkają w mniejszej miejscowości. Co to znaczy „wyrwane z zamkniętego środowiska wiejskiego”? Thoreau prawie całe życie spędził w zamkniętym środowisku wiejskim. Tołstoja denerwowały wielkie skupiska ludzkie. Stasiuk uciekł na wiochę i po wiochach się tułał. Górecki też ze wsi i jakoś go to nie ograniczyło. Litości…
„Wyrwanie” to przymus. Trzeba chcieć się wybić. A to już indywidualna praca każdego człowieka. Nawet mówi się, że ktoś jest „wybitny”, nie „wyrwany”. Wyrwani ludzie nie mają korzeni. A bez dobrego fundamentu trudno coś zbudować.
Najlepiej wszystko zaorać i posiać buraki, chociaż jak widać, same rosną.
Matkapolka ma rację! dzieci z poza Srokowa są dziećmi „wykluczonymi”. Dlaczego? No właśnie! Wszelkie imprezy, zabawy, zajęcia które są organizowane – są przede wszystkim dla dzieci mieszkających w Srokowie. Czy to pomówienie? Oszczerstwo? – Nie! Ale czy podczas ostatnich ferii zimowych ( i nie tylko), ktokolwiek pomyślał o dzieciach dojeżdżających? czy ktokolwiek umożliwił im dojazd do Srokowa, do Domu Kultury i dał sposobność uczestniczenia w różnego rodzaju zającach organizowanych przez Dom Kultury podczas ferii? Nie! Czy ktokolwiek o nich pomyślał? Co robią, jak spędzają czas? Dla tych dzieci podczas ferii jedyną rozrywką był komputer lub telewizor.
Po dość „atrakcyjnych” feriach wracały do „przyjaznej” szkoły – wadliwym autobusem, po długim oczekiwaniu na przystankach w kilkudziesięcio stopniowym mrozie. Niestety szkoła okazała się „szkołą przetrwania” – tylko dla odpornych!!!! Przemarznięte dzieci nie miały nawet gdzie się ogrzać,ponieważ w klasach temperatura wahała się od 10 – 14 stopni. Na szczęście – ku radości i zadowoleniu dzieci – skrócono lekcje.
Jeżeli chodzi o świetlicę szkolną – pozostawia ona wiele do życzenia.Przede wszystkim powinna być większa, jeżeli ma przyjąć większą ilość dzieci.
Przemyślane to MatkoPolko i logiczne. Brak dyskusji społecznej ogranicza percepcję podejmujących decyzje – zapatrzeni w jeden punkt często tracą piękne widoki. Nic nie jest bezdyskusyjne i jednoznaczne – a zwłaszcza tak ważne decyzje. Podejmowanie ich bez dokładnego rozgrzebania wszystkich „za” i „przeciw” jest aroganckie i bezprawne.